Aż dwanaście razy w tym sezonie Widzew strzelał gole po 75. minucie. Dało to w sumie drużynie 15 punktów. -To kwestia naszej filozofii – po prostu chcemy grać do końca – mówi trener Janusz Niedźwiedź.
Widzew zbiera zewsząd pochlebne recenzje i to jak najbardziej słuszne. Po 22. kolejkach zespół trenera Janusza Niedźwiedzia jest na trzecim miejscu w tabeli PKO Ekstraklasy za Rakowem Częstochowa i Legią Warszawa. Na podium był po jesieni i po pięciu kolejkach wiosny utrzymuje tę lokatę. Po pierwszej rundzie prezes Mateusz Dróżdż podkreślał, że ten wynik jest ponad stan, a teraz – w Lidze+ Extra – powtórzył to trener Janusz Niedźwiedź. Nie ma w tym jednak żadnego przypadku. Po 22. kolejkach nie może być. Widzew po prostu ciągle punktuje. Wiosną nie przegrał jeszcze meczu, co udało się jeszcze tylko Rakowowi, Legii i Radomiakowi.
Na pewno m.in. z ofensywnej gry, powtarzalności w niej, w ogóle ze zgrania drużyny. Na pewno też z wybiegania, bo widzewiacy rzadko stoją (średnio 117,35 km na mecz). W całej lidze więcej kilometrów na spotkanie przebiegają tylko piłkarze Rakowa Częstochowa (118,47) i Wisły Płock (118,12). Do tego dochodzi błysk geniuszu Bartłomieja Pawłowskiego, który strzela bardzo ważne bramki, i jeszcze inne aspekty.
Bardzo ważna jest też na pewno gra do samego końca. Bo Widzew nigdy się nie podaje i walczy o ostatniej minuty. I – to też bardzo ważne – piłkarze mają na to siłę. Byli dobrze przygotowani jesienią i są dobrze przygotowani także teraz, po zimie. Aż dwanaście razy w tym sezonie czerwono-biało-czerwoni zdobywali gole po 75. minucie. Strzelili tak 12 z 29 wszystkich goli. Ile dało to punktów? Też sporo. Prześledźmy więc.
CZYTAJ TEŻ: Trener Widzewa chce awansować do pucharów
Po raz pierwszy w tym sezonie Widzew zdobył gola w ostatnim kwadransie regulaminowego czasu gry w meczu z Jagiellonią Białystok w drugiej kolejce. Trafił wtedy Jordi Sanchez, ale łodzianie prowadzili już po bamce Bartłomieja Pawłowskiego. W meczu z Legią w Sercu Łodzi gola niemal w ostatniej chwili zdobył Patryk Lipski, ale nic to nie dało, bo Widzew przegrał. Dało za to trafienie tego piłkarza w kolejnym spotkaniu z Wartą Poznań. Lipski dał 3 punkty Widzewowi w 93. minucie.
Dwa gole w końcowej fazie meczu łódzki zespół zdobył też w meczu ze Stalą Mielec (było 3:0). Bramkarza rywali pokonali wtedy Dominik Kun i Jakub Sypek. Z Piastem Gliwice w 82. minucie zatańczył Kristoffer Normann Hansen i ten gol był już na wagę 3 punktów, bo w meczu było 2:1 dla Widzewa.
Trafienie Marto Milosa z Koroną Kielce to kolejny komplet. I teraz wiosna. Z Pogonią Szczecin Widzew trzy razy gonił wynik. Na 2:2 strzelił Ernest Terpiłowski w 79. minucie, a gdy dochodziła 100. minuta, z rzutu karnego bramkarza pokonał Martin Kreuzriegler. Dopisujemy punkt, bo dało to remis.
Kolejny po bramce Kuna z Jagiellonią Białystok w 78. minucie. Ze Śląskiem Wrocław gola na wagę 3 punktów zdobył Normann Hansen w doliczonym czasie, a w ostatni piątek trafienie Pawłowskiego w 83. minucie dało remis z Legią. w sumie mamy więc 15 punktów uzyskanych dzięki bramkom po 75. minucie. To więc jedna trzecia wszystkich punktów z tego sezonu. To prawdziwy widzewski charakter. O golach zdobywanych w tej fazie meczów mówił w Canal+ Sport trener Niedźwiedź. – Wszystko się na to łączy, nie tylko przygotowanie motoryczne piłkarzy. Determinuje to wynik i to kwestia naszej filozofii – po prostu chcemy grać do końca. Gdy wygrywamy, to chcemy podwyższyć prowadzenie. Jeśli przegrywamy, to oczywiście chcemy dogonić rywala. Z Legią dwa razy odrabialiśmy straty, ale gdy było 1:1, to rzuciliśmy się na rywala, by go pokonać – tłumaczył.
A trzeba pamiętać, że każdy punkt jest na wagę złota. Przykład? Bramka Daniego Villanuevy w poprzednim sezonie w meczu z Puszczą Niepołomice już po upływie regulaminowego czasu gry. Gdyby nie tamta wygrana, to Widzewa nie byłoby w PKO Ekstraklasie.