O transferze Daniego Ramireza do Widzewa głośno zrobiło się kilka tygodni temu, kiedy poinformował o nim Piotr Koźmiński. Jak z kolei zdradził nam Mateusz Dróżdż, łódzki klub był w kontakcie z menedżerem Hiszpana od października i na początku grudnia udało się ustalić wszystkie szczegóły.
– Negocjacje z Danim zakończyliśmy 1,5 tygodnia temu. Chcieliśmy jednak mieć pewność, że Dani będzie mógł grać w Widzewie i nie będzie to traktowane jako trzeci klub w sezonie. Mieliśmy w tej kwestii wątpliwości, więc wystąpiliśmy o opinię do FIFY i FIFA tę opinię w ekspresowym tempie wydała. Stwierdziła, że mecz Superpucharu Polski jest meczem oficjalnym, w związku z czym Ramirez nie może grać w innym klubie w tym sezonie – powiedział prezes Widzewa.
Warto podkreślić, że tak szybka wymiana pism z FIFĄ nie byłaby możliwa, gdyby nie zaangażowanie prezesa ŁZPN-u.
– Bardzo dziękuję za pomoc prezesowi Kaźmierczakowi. Bez jego zaangażowania nie uzyskalibyśmy opinii FIFY, którą otrzymaliśmy w dwa dni – zaznaczył Dróżdż.
CZYTAJ TAKŻE >>> Szybkość, agresja, zwycięstwo, czyli widzewskie DNA
Według naszych ustaleń PZPN wyraził zgodę na to, by Ramirez reprezentował w obecnym sezonie barwy innego klubu niż SV Zulte Waregem i Lech Poznań. Ta decyzja wzbudziła jednak w gabinetach Widzewa niepewność, więc postanowiono się upewnić, że gra Hiszpana w łódzkim beniaminku nie będzie się wiązała z nieprzyjemnymi konsekwencjami.
– Mieliśmy jedną opinię, która zakładała, że zawodnik mógłby być zarejestrowany. Bazując jednak na swojej wiedzy prawniczej miałem wątpliwości, czy ta opinia jest zgodna z tym, jak mecz o Superpuchar Polski może faktycznie zostać potraktowany – mówił Dróżdż. – Finalnie uzyskaliśmy opinię z FIFY, która nie pozostawia złudzeń. Gdyby Dani Ramirez zagrał w barwach Widzewa to mógłby zostać potraktowany jako zawodnik nieuprawniony. Wtedy narażamy się na możliwość przyznania walkowera drużynie przeciwnej.
Nie jest już tajemnicą, że Widzew i Ramirez byli dogadani. Warunki kontraktu były ustalone. Mimo to piłkarz na Piłsudskiego, przynajmniej na razie, nie trafi. Czy Widzew ma już na oku innego zawodnika?
– Zawsze mamy plan B i plan C, ale chcemy zawodników, którzy mają wnieść określoną jakość. Nie stoimy pod ścianą, nie potrzebujemy pilnie ściągać piłkarzy. Jeśli pojawi się bardzo dobra okazja na rynku, to z niej skorzystamy, ale na chwilę obecną nie będziemy podejmować nieprzemyślanych ruchów – powiedział Dróżdż. – Traktowaliśmy Ramireza bardziej jako okazję do wyciągnięcia z rynku, tak jak chociażby Bartka Pawłowskiego w zeszłym roku, niż potrzebę już na teraz – dodał.
Co ciekawe, prezes Widzewa nie wyklucza, że Ramirez i tak podpisze kontrakt z Widzewem. Umowa obowiązywałaby jednak od nowego sezonu.
– Jest taki temat, ale najważniejsze, by zabezpieczyć interes Widzewa. Zobaczymy, w jakiej formie będzie piłkarz. Nie stać nas na razie na takie ruchy, które pozwoliłyby zatrudniać zawodników tylko w celu treningowym – zakończył Mateusz Dróżdż.
CZYTAJ TAKŻE >>> Nowy pomysł na Widzew. Skąd w zespole testowani z III ligi?