Po remisie Widzewa z GKS-em Katowice w mediach społecznościowych wśród kibiców dominuje niezadowolenie. I trudno się dziwić, mimo punktu przywiezionego z wyjazdu.
Punktowo to bowiem postęp. Z dwóch ostatnich wyjazdów – ze Szczecina i z Białegostoku – Widzew wracał z niczym. Teraz z punktem, który wywalczył rzutem na taśmę w doliczonym czasie.
CZYTAJ TEŻ: Trener Widzewa chwali rywala: GKS świetnie się pokazał
W meczach z Pogonią i Jagiellonią widzewiacy grali słabo, momentami wręcz fatalnie. Rywale całkowicie nad nimi dominowali, prowadzili grę, łodzianie byli wręcz bezradni. W Katowicach było lepiej.
Szczególnie w pierwszej połowie drużyna Daniela Myśliwca pokazała kawałek dobrego futbolu. Owocem tego był gol Imada Rondicia i kilka dobrych okazji. – Bardzo dobry początek, ale bardzo słaba skuteczność, bo zapracowaliśmy na to, żeby prowadzić 2:0. Nie zrobiliśmy tego i przez to pozwoliliśmy Gieksie być Gieksą – mówił po meczu trener Widzewa i tu miał akurat akcję. Dwie doskonałe okazje zmarnował Rondić. Bośniak dwa razy miał piłkę na głowie i dwa razy fatalnie spudłował. Dla środkowego napastnika o takich warunkach fizycznych to wręcz zawstydzające. Przydałby się jakiś porządny trening.
Bardzo dobry był też strzał Sebastiana Kerka, ale tu już świetną robotę wykonał bramkarz GKS-u. Widzew grał dobrze, ale nieskutecznie i na przerwę schodził przegrywając. Bo ta drużyna nie umie grać w obronie, co widzieliśmy już nie raz. Gole dla GKS-u to były prezenty od Widzewa.
Po przerwie było już bardzo słabo. Widzieliśmy drużynę ze Szczecina i Białegostoku. – W drugiej połowie i przy coraz trudniejszych warunkach próbowaliśmy robić to, co przed przerwą, ale to nie było optymalne, bo rywal wygrywał wszystkie piłki w środku i traciliśmy pewność siebie. A wystarczyło zagrać za linię obrony, co może nie wyglądałoby pięknie, jednak w takich warunkach można byłoby to zaakceptować – to znów wypowiedź Myśliwca.
Trener Widzewa rozpływał się też w zachwytach nad grą gospodarzy, ale chyba bez przesady. Na pewno po stronie katowiczan było więcej determinacji, piłkarsko też nie są wielką drużyną. To też co najwyżej średniak.
CZYTAJ TEŻ: Said Hamulić oficjalnie zadebiutował w Widzewie. Jak wypadł?
Gola na wagę punktu łodzianie zdobyli w doliczonym czasie i było to najlepsze, co przydarzyło się Widzewowi w Katowicach. Trudno mówić o charakterze, więcej w tym było szczęścia i indywidualnych zdolności Jakuba Łukowskiego, chociaż oczywiście goście dążyli do wyrównania.
Punkt zdobyty w takich okolicznościach niby więc cieszy, ale daje też do myślenia. Wygląda bowiem na to, że Widzew znów będzie ligowym średniakiem. Skoro nie wygrywa takich meczów…
Kibice w mediach społecznościowych mają sporo do powiedzenia trenerowi i trudno się dziwić. Myśliwiec słynął dotychczas ze stabilności, a tym razem zrobił aż pięć zmian. Takie jednak były oczekiwania. Problem w tym, że jak zawsze zrobił to po swojemu. Nie zagrał Marcel Krajewski, który dobrze radził sobie na prawej obronie, a zagrał np. Jakub Sypek, który nie wnosi wiele do gry. Od początku sezonu ma jednak pewne miejsce w składzie. Tym razem przeszedł na lewe skrzydło.
Sypek grał aż do 77. minuty. Cały mecz rozegrał Rondić, a bardzo długo na boisku pozostawał też Hilary Gong, który po prostu grał słabo. Nigeryjczyk miał zrywy do przodu, ale defensywa u niego leży. Wielkim zaskoczeniem było też wejście Saida Hamulicia na lewe skrzydło. Bośniak wracał nawet do obrony. Dopiero gdy w końcówce przesunął się do środka, miało to sens i przyniosło efekty.
Scenariusz na kolejne mecze? Jeśli wszystko pozostanie po staremu, to w Sercu Łodzi w meczu z Piastem Gliwice można spodziewać się zrywu, lepszej gry, może nawet zwycięstwa. Potem (nie licząc Pucharu Polski) wyjazd do Gdańska i pewnie znów ciężary. Jeśli tak będzie dalej, nie nastąpi jakiś przełom, to Widzew przezimuje w środku tabeli.
Solidnie, bezpiecznie, ale nie o to chyba chodziło.