Drugi garnitur ŁKS-u długo męczył się z czwartoligowcem. W końcu błysk Andreu Arasy dał łodzianom awans do kolejnej rundy Pucharu Polski.
Zachował czyste konto, bo Grom oddał dwa strzały. Na plus celne podania przy rozprowadzaniu akcji.
Czytaj także: ŁKS pokonał czwartoligowca!
Czwartoligowiec pod bramkę ŁKS-u podchodził jego stroną. Nie świadczy to dobrze o zawodniku, który teoretycznie ma zastępować Kamila Dankowskiego. Bardzo, bardzo słaby mecz.
Najlepszy obrońca ŁKS-u. To jego zasługa, że Grom nie mógł zbliżyć się do bramki łodzian.
Nie miał dużo pracy, bo wszystko robił za niego Wiech. Nie popełnił żadnego błędu i za to brawa.
Zagrał tak jak Pawlak, czyli bardzo słabo. Nie pomagał w ofensywie. Przedreptał cały mecz.
Zawodnik z takim doświadczeniem musiał zagrać z czwartoligowcem solidnie. I tak też się stało.
Bez gola, ale chociaż celnie podawał. Gdy Grom bronił się dziesięcioma zawodnikami, jego prostopadłe podania sprawiały, że ŁKS był pod bramką rywala.
Dużo biegał, ale na niewiele się to zdało.
Pomagał kolegom z defensywy, bo boki obrony ŁKS-u zagrały bardzo słabo. W ataku próbował skruszyć żelazną defensywę Gromu (jak to brzmi!), ale nie udało się.
Formę z ligi przeniósł na puchar. Nie może trafić do bramki, chociaż ma ku temu wiele dobrych okazji. Jest cieniem samego siebie sprzed kontuzji.
Rozpychał się w polu karnym, by zrobić miejsce skrzydłowym. Za to plus, ale żeby mecz z czwartoligowcem kończyć bez gola? W lidze strzelał znacznie bardziej wymagającym rywalom.
Widać, że gol w Niecieczy podziałał na niego motywująco, bo taką samą bramkę próbował strzelić Gromowi. Szkoda, że nie wpadło…
Wszedł i strzelił dwa gole. Tak ma grać piłkarz kandydata do awansu z czwartoligowcem. Brawo!
Jeżeli kilka lat temu jego talent dostrzegła Barcelona, to odkąd trafił do ŁKS-u skrzętnie go ukrywa. Zmarnował świetną sytuację strzelecką i zniknął.