Bartosz Jankowski (Łódzki Sport): Jak pan sobie radzi z medialnym zainteresowaniem? Liczba pańskich wystąpień publicznych w ostatnim czasie pewnie wyraźnie wzrosła.
Dr n. med. Karol Majewski (prezes DiMedical): Muszę przyznać, że to dla mnie nic nowego. Już wcześniej bardzo często występowałem publicznie z racji tego, że odebrałem już sporo nagród za działalność naukową. Podobno idzie mi coraz lepiej, bo oczywiście pytam kolegów jak wypadłem, ale niezmienne jest to, że nigdy nie przygotowuję się do występów. Lubię żywioł, bezpośrednią relację z drugim człowiekiem i zawsze stawiam na szczerość.
W takim razie proszę o szczerą odpowiedź na kolejne pytanie. Czy DiMedical w Widzewie to tylko i wyłącznie pana zasługa?
Już wielokrotnie wspominałem o tym, że to ja się zgłosiłem do klubu, bo jestem zagorzałym kibicem Widzewa. Moim marzeniem od zawsze było pomóc klubowi w jakiś sposób. To, że akurat mam możliwość wykorzystania moich ciężko zarobionych pieniędzy, bardzo mnie cieszy. Kiedy zgłosiłem się do klubu, zarząd przedstawił mi drabinkę sponsorką. Okazało się, że sponsoring strategiczny był w moim zasięgu, więc nic dziwnego, że zarząd przyjął moją propozycję z wielkim entuzjazmem.
Czyli zarząd Widzewa miał po prostu szczęście, że znalazł się taki majętny sponsor i zgłosił się do klubu?
Nie do końca. Będę bronił zarządu, bo nasze relacje wyszły poza tylko biznesowe. Nadajemy na tych samych falach. Mamy bardzo podobną, naprawdę mocno zaawansowaną wizję rozwoju Widzewa. Finansowanie pojedynczego meczu, bo przecież od tego rozpoczęła się nasza współpraca, interesowało zarząd Widzewa, ale nie chcieliśmy na tym poprzestać. Urzekła mnie wizja rozwoju klubu. Widzę, jak zarząd stara się pozyskać nowych sponsorów, co w dzisiejszych czasach jest bardzo trudne. Mamy przecież kumulację złych zdarzeń, mieliśmy pandemię, mamy wojnę za naszą granicą. Ludzie nie wiedzą w co inwestować.
Dlaczego DiMedical zaangażował się w pomoc Widzewowi? Przecież sama firma niewiele na tym zyskuje.
Ja nie oczekuję samych zysków ze sponsorowania Widzewa. To jest może ta moja przewaga nad innymi sponsorami, bo wielu z nich chce wyciągnąć z takiej aktywności jak najwięcej. Tu często pojawia się kość niezgody, bo potencjalni sponsorzy chcą otrzymać zbyt wiele względem tego, co proponują. Zarząd nie sprzedaje wartości klubu za bezcen. Dlatego być może sponsorów nie ma bardzo wielu, ale są to sponsorzy sprawdzeni i tacy, którzy mają na celu dalszy rozwój klubu. W związku z tym muszę pochwalić prezesów, bo odwalają naprawdę kawał ciężkiej pracy i to zaowocuje. Dajmy im czas, bo wiem, że w Widzewie dobrze się dzieje i wszyscy mogą być niebawem mile zaskoczeni.
Nie uważa pan, że te większe efekty powinny pojawić się już teraz? Na przykład w postaci głośniejszych transferów?
Wszyscy oczekują, że zarząd w trzy miesiące pozyska 100 milionów, rozbuduje stadion, wybuduje ośrodek treningowy i będzie wszystko idealnie. To tak nie działa. Potrzeba czasu. Co do transferów, proszę dać szansę zawodnikom. W Widzewie ma powstać zespół, który będzie dobrze ze sobą żył nie tylko na boisku, ale i poza nim. Uważam, że nowi piłkarze dadzą możliwość stworzenia drużyny z prawdziwego zdarzenia, bez zbędnego gwiazdorzenia.
CZYTAJ TAKŻE >>> Dlaczego prezentacja Widzewa będzie płatna?
Niedawno mówił pan o tym, że w nadchodzącym sezonie będzie się pan bardziej angażował w klub. Co się zmieni?
Pierwsza część mojej przygody z Widzewem polegała na spełnieniu mojego marzenia. I to się udało, bo jesteśmy w ekstraklasie, a ja mogłem zaangażować się w Widzew. Ekstraklasa wymaga jednak trochę większego zaangażowania ze strony sponsora, ponieważ nieco więcej rzeczy musimy już wiedzieć. Kwota, którą przekazujemy na klub, jest dwukrotnie wyższa niż w minionym sezonie.
Jaka to kwota?
Nie jest to kropla w morzu potrzeb, bo powiedzmy, że zacząłem już tam nalewać chochlą, ale nie mogę zdradzić konkretnych liczb, ponieważ ta kwestia została objęta tajemnicą. Tak się umówiliśmy z zarządem Widzewa.
Musiałem spróbować. Wróćmy w takim razie do pytania o pana czynne uczestniczenie w życiu Widzewa.
Mój angaż jest chęcią pomocy, a nie apodyktycznym podejściem do tematu. Sponsor ma pomagać, a nie przeszkadzać. Niemniej, pieniądze od DiMedical to znaczna część budżetu i dlatego chcę mieć nadzór nad tym, co się będzie z nimi działo. Na pewno nie będę miał wpływu na wybór zawodników, ale będę starał się dać z siebie wiele, korzystając z mojego 10-letniego doświadczenia zarządzania spółkami i pozyskiwania finansowania m.in. z dotacji.
Prezes Widzewa ceni sobie wolną rękę w podejmowaniu decyzji. Czy jednak teraz, w razie konieczności, pan będzie mógł postawić weto i poniekąd sprzeciwić się woli prezesa albo wiceprezesa klubu?
Mam nadzieję, że nie będzie takiej sytuacji. Aczkolwiek jeśli będę czuł się pewniej w danych tematach i moje argumenty będą przewyższały argumenty prezesa, to będę pewne rozwiązania sugerował. Ja nie jestem w zarządzie, bo przecież to zarząd bierze pełną odpowiedzialność za podejmowane decyzje. Zamierzam podpowiadać i sugerować, a nie narzucać.
Chciałby pan kiedyś rządzić Widzewem? Na przykład z fotela współwłaściciela?
Dlaczego nie. To nie jest moja wizja i tzw. „must have”, ale od zawsze stawiam sobie wysoko poprzeczkę i wchodząc do Widzewa miałem z tyłu głowy, że może kiedyś sprawdziłbym się w zarządzaniu klubem trochę bardziej na swoich zasadach.
Dlaczego nie teraz?
Jeszcze nie na to czas.
Czy pieniądze od firmy DiMedical Widzew ma wydać na konkretne cele?
Mamy podpisanych kilka umów z Widzewem, bo zrealizowaliśmy m.in. branding stadionu czy klubowy autokar. Na razie nie mamy kolejnych projektów, ale przecież dopiero zaczynamy sezon. Jest wsparcie celowe, ale jest też oczywiście wsparcie skierowane na wizję i działania zarządu.
CZYTAJ TAKŻE >>> Rozpoczęła się wymiana murawy na stadionie Widzewa
Czego oczekuje pan po zespole Widzewa w sezonie 2022/2023?
Celem jest utrzymanie, ale nie chcę, by to była walka do ostatniej kolejki. Tak jak wspominałem, ja zawsze celuję wysoko. Dlatego nie ukrywam, że przechodzi mi czasami przez głowę myśl, by powalczyć o grę w europejskich pucharach. Musimy jednak najpierw zaznajomić się z tematem, bo przecież w ekstraklasie nie było nas 8 lat.
Jakie ma pan plany na współpracę z innymi sekcjami Widzewa? Futsal może liczyć na dalsze wsparcie ze strony firmy DiMedical?
Z sekcją futsalu jesteśmy na etapie zaawansowanych rozmów. Są pewne obietnice z mojej strony, które na pewno będę realizował. Czekam na odpowiedź ze strony zarządu sekcji i nie ukrywam, że cały czas mam na uwadze Widzew Łódź Futsal.
A co z koszykarskim Widzewem?
Powoli. Myślę, że w ciągu jednego roku zrobiłem bardzo dużo i zrealizowałem wiele marzeń. Jeśli ta drużyna będzie robiła postęp zgodny z moimi oczekiwaniami, to będę zainteresowany także zaangażowaniem się w koszykówkę.
Zapytam jeszcze o karnety. Czy blisko 16 tysięcy sprzedanych wejściówek robi na panu wrażenie? Coraz częściej słychać, że to żadna nowość, a news byłby wtedy, gdyby na Widzew nie udało się sprzedać wszystkich karnetów.
To świadczy o wielkiej miłości kibiców do Widzewa. Jestem bardzo szczęśliwy, chociaż o zaskoczeniu nie ma mowy. Takie zachowanie kibiców daje mi jednak poważnie do myślenia. Skoro wszystkie karnety rozchodzą się tak szybko, to trzeba zacząć myśleć o rozbudowie stadionu. Wiem, że wiele osób jest zawiedzionych tym, że nie udało im się kupić karnetu na mecze Widzewa. Uważam, że trzeba wziąć to pod uwagę i coraz poważniej rozważać rozbudowę stadionu.
Czy z pańskiego punktu widzenia lepiej wesprzeć finansowo rozbudowę stadionu czy budowę nowego ośrodka treningowego?
Jedno i drugie. Mówiłem o wizji długofalowej, ale rozbudowa stadionu nie może czekać 10 lat. Oczywiście temat budowy ośrodka treningowego, który pozwoli na rozwój Akademii, a przy okazji da możliwość zarabiania na wyszkolonych w Widzewie utalentowanych młodych piłkarzach, też jest istotny, bo to powinna być ważna część budżetu klubu za kilka lat. No ale nie możemy czekać tyle czasu na rozbudowę obiektu. To są więc dwa różne tematy. W obu chciałbym brać czynny udział.
CZYTAJ TAKŻE >>> STS sponsorem na lata. A co w przypadku spadku Widzewa
1 Comment
Ponieważ rozbudowa stadionu Widzewa w jego obecnej lokalizacji, nie jest możliwa, więc by zwiększyć jego pojemność, wystarczy zmniejszyć odstępy między krzesłami, co pozwoli, na zamontowanie w miejscu obecnego 1 krzesła – 2 krzeseł. Nieco węższych niż dotychczasowe, ale taka operacja pozwoli na dwukrotne powiększenie tanim kosztem pojemności obiektu. Wszak FORSA TO GRUNT – kto by się przejmował wygodą, funkcjonalnością itp. Głupi motłoch i tak zapłaci i będzie miał to co chce. Rozważenie tej propozycji uważam za wskazane.