Bartosz Jankowski (Łódzki Sport): Mecz z Legią był dla ciebie wyjątkowy, bo to był twój pierwszy występ w barwach Widzewa. Liczysz na kolejne minuty już w meczu z Wartą?
Serafin Szota (Widzew Łódź): Przyszedłem tu po to, żeby grać. Moja dotychczasowa sytuacja nie jest dla mnie zadowalająca, bo chcę grać i łapać jak najwięcej minut. Dlatego bardzo się cieszę, że zadebiutowałem, choć szkoda, że w przegranym meczu.
Legia była „do ugryzienia”?
Oczywiście, że tak. Zabrakło trochę z naszej strony, bo Legia wcale nie zagrała znakomitego meczu. To my zagraliśmy słabiej, szczególnie w pierwszej połowie, w której straciliśmy dwie bramki i byliśmy bez argumentów. W drugiej połowie obudziliśmy się, stworzyliśmy sobie sytuacje, zdobyliśmy bramkę. To dla nas naprawdę cenna lekcja, z której wynika, że musimy grać dużo lepiej, by wygrywać z jakościową drużyną.
CZYTAJ TAKŻE >>> Kiedy wróci Marek Hanousek?
Zbigniew Boniek stwierdził w jednej ze swoich wypowiedzi, że Widzewowi brakuje trochę jakości, by zawojować PKO Ekstraklasę. Czy zgadzasz się z takim stwierdzeniem?
Absolutnie nie. Jakości w Widzewie nie brakuje. Mamy dobrych zawodników i solidny zespół, ale to nie przychodzi wszystko tak szybko. My jesteśmy nową drużyną na poziomie ekstraklasy, Widzew przeszedł bardzo długą drogę, by się tutaj znaleźć. Uważam, że musimy jeszcze trochę poznać tę ligę. Od Legii dostaliśmy pożyteczną lekcję. Chociaż przegraliśmy tylko 1:2, to wydaje mi się, że w tym meczu pokazaliśmy zbyt mało, by osiągnąć dobry rezultat na tle jakościowej Legii.
Za wami mecze z teoretycznie mocniejszymi zespołami, a przed Widzewem spotkania, w których o punkty powinno być łatwiej.
To tak nie działa. Ja już jestem trochę na poziomie ekstraklasy i wydaje mi się, że to mylne wrażenie. Często jest tak, że z tymi lepszymi zespołami gra się łatwiej. Bez względu na klasę przeciwnika, do każdego meczu podejdziemy jak do małego finału. Wydaje mi się, że musimy się skupiać na kolejnym spotkaniu i patrzeć zbyt daleko w przyszłość. To jedyna droga do sukcesu dla tak nieobytej w ekstraklasie drużyny.
Jaka atmosfera panuje w szatni? Czy nie pojawia się jakaś nerwowość w związku z tym, że po pięciu meczach macie tylko cztery punkty?
Nic z tych rzeczy. To wszystko musi zająć trochę czasu. To proces, który budujemy, w który wierzymy i który trener cały czas nam powtarza. Mamy nadzieję, że już niebawem te punkty przyjdą, a nasza gra, która cieszy kibiców, zaowocuje lepszym miejscem w tabeli. Start może rzeczywiście nie jest najlepszy, ale nie jest także najgorszy. Pokazaliśmy się z fajnej strony w niektórych meczach. Z Legią, szczególnie w pierwszej połowie, zagraliśmy nieco słabiej, ale to jest proces. Wszyscy w zespole idziemy jedną drogą, bo czujemy także niesamowite wsparcie kibiców, nie tylko podczas meczów w Łodzi.
Jesteś w Widzewie już dwa miesiące. Czy z perspektywy tego czasu jesteś zadowolony z transferu do klubu z al. Piłsudskiego?
To, co tu się dzieje podczas meczów domowych, jest naprawdę niesamowite. Jako nowy zawodnik naprawdę jestem szczęśliwy, że mogę tu być. Aby jednak wszystko szło po mojej myśli, to muszę zacząć grać, bo to dla mnie najważniejsze. Oczywiście siedzenie na ławce jest wpisane w karierę piłkarza, ale dołączyłem do Widzewa po to, by grać i mam nadzieję, że będę dostawał coraz więcej minut. Chcę udowodnić, że mogę tej drużynie dać dużo i na dłużej zagościć w pierwszej jedenastce.
CZYTAJ TAKŻE >>> Widzew wciąż walczy o Filipa Starzyńskiego. Prezes mówi też o innych transferach