Sporo transferowych niewypałów, ale też udane transfery, m.in. Marka Hanouska, Jakuba Wrąbla, Antonio Domingueza i Macieja Dąbrowskiego – zimą też można wzmocnić drużynę.
Kibice Widzewa nerwowo obgryzają paznokcie i czekają na transfery. Niewykluczone, że jeszcze w tym tygodniu się doczekają, ale póki co muszą uzbroić się w cierpliwość. Jakie są szanse, że nowy zawodnik, sprowadzony do klubu zimą, będzie prawdziwym wzmocnieniem? Nie ma reguły. Transfery, także w Widzewie, to w dużej mierze loteria. Najlepszym na to dowodem jest poprzednie zimowe okno transferowe.
Zimą 2021 klub z al. Piłsudskiego 138 sprowadził siedmiu piłkarzy. Tylko dwóch z nich sprawdziło się i są w drużynie do dzisiaj. Mało tego – to najlepsi gracze Widzewa w minionym roku. Mowa oczywiście o Marku Hanousku i Jakubie Wrąblu. Obaj znaleźli się w TOP3 plebiscytu Piłkarz Roku Łódzkiego Sportu.
Z pozostałej piątki czterech już w drużynie nie ma i nikt za nimi nie tęskni. To Caique, Kacper Gach, Vjaceslavs Kudrjavcevs i Piotr Samiec-Talar. Jest w niej wciąż Paweł Tomczyk, ale pod koniec roku 22-latek został wystawiony na listę transferową i przygotowania do wiosny zaczął w drugim zespole Widzewa. Możliwe, że niedługo zmieni klub. Jest to prawdopodobne także w przypadku Filipa Bechta, Michała Grudniewskiego, Patryka Muchy i Abdula-Aziza Tetteha
Zimą 2021 Widzew też żegnał piłkarzy. Odeszli wtedy Petar Mikulić, Daniel Mąka i Henrik Ojamaa, a Marcel Pięczek i Robert Prochownik poszli na wypożyczenia. Ta ostatnia dwójka w teorii już wróciła do Łodzi, ale Pięczek szybko przeniósł się na zasadzie transferu definitywnego do Puszczy Niepołomice, a Prochownik szuka dla siebie nowego klubu. Treningi zaczął z GKS-em Bełchatów.
Poprzednią zimę chyba woleliby zapomnieć przy al. Unii. Rundę drużyna zakończyła w górze tabeli i prezes Tomasz Salski, oczywiście z dużą pomocą dyrektora sportowego Krzysztofa Przytuły, zdecydował, że potrzebne są wzmocnienia. Sięgnął bardzo głęboko do kieszeni i sprowadził m.in. Ricardinho i Mikkela Rygaarda. Na dokładkę przyszli jeszcze Piotr Janczukowicz, Adam Marciniak.
Odszedł tylko Daniel Celea. Te transfery okazały się jednak nietrafione. Ci gracze nie pomogli drużynie wywalczyć awansu, a bardzo wysokie kontrakty dwóch pierwszych piłkarzy okazały się zabójcze dla ŁKS-u. Klub nie mógł liczyć na miliony z PKO Ekstraklasy, a kontrakty z Brazylijczykiem i Duńczykiem trzeba było opłacać dalej. Jak to się skończyło, dobrze wiemy. ŁKS popadł w długi, Rygaard odszedł, chociaż dalej trzeba mu płacić. Prawdziwa katastrofa. Teraz kibice nawet nie mają co liczyć na wzmocnienia i nie chodzi tylko o zapewnienia Salskiego i trenera Kibu Vicunii, że kadra zespołu jest bardzo silna. Przez długi ŁKS ma po prostu transferowy zakaz od FIFY.
Zimowe okienko transferowe uchodzi za trudniejsze, bo na rynku nie ma tak wielu wolnych piłkarzy. Zwykle kontrakty kończą się zawodnikom po sezonie, czyli latem. Widzew jest tego dobrym przykładem, bo w czerwcu 2022 roku wygasają umowy sporej grupie piłkarzy. Rok temu Widzewowi udało się jednak ściągnąć Hanouska – w ostatnim dniu okna, oraz wypożyczyć Wrąbla, którego później wykupił. Czyli da się wzmocnić drużynę.
A jak było w poprzednich latach? Zima 2020 nie była pod tym względem udana. Na plus było tylko przyjście Krystiana Nowaka, który jednak szybko doznał bardzo poważnej kontuzji i nie mógł pomóc drużynie. Odpowiedzialny wtedy za transfery Rafał Pawlak chwalił się też sprowadzeniem Prochownika, Henrika Ojamy i Huberta Wołąkiewicza, ale szybko okazało się, że nie ma się czym chwalić. To były transferowe niewypały.
Tak sobie było też rok wcześniej. Przyszło sześciu nowych zawodników, ale do dzisiaj został tylko Daniel Tanżyna, który obecnie jest kapitanem i dobrym duchem drużyny, ale długo w Widzewie grał słabo, popełniał wiele błędów. Pozostali to Kohei Kato, Łukasz Turzyniecki, Marcel Stefaniak, Rafał Wolsztyński i Adam Radwański. Zawiedli tak, jak zawiodła wtedy cała drużyna.
Zimą 2020 roku poważnie zbroił się ŁKS, który walczył o utrzymanie w PKO Ekstraklasie. Pomóc w tym mieli aż trzej Hiszpanie: Samuel Corral, Carlos Moros i Antonio Dominguez, a także Maciej Dąbrowski, Jakub Wróbel i Tadej Vidmajer. Nie pomogli i drużyna spadła, ale potem ŁKS miał pożytek m.in. z Domingueza i Dąbrowskiego. Pozostali nie okazali się wzmocnieniami.
Trzeba też przypomnieć, że zimą 2020 roku drużyna z al. Unii straciła m.in. Daniego Ramireza i Piotra Pyrdoła.
Rok wcześniej ŁKS już tak nie szalał. Przyszli Łukasz Sekulski, który strzelił później trochę bramek i Adrian Klimczak.
Jak będzie tym razem w obu łódzkich klubach? W ŁKS-ie będzie nijak. W Widzewie? Okaże się najwcześniej za kilka miesięcy. Szanse, że nowi pomogą są, co pokazują ostatnie zimowe okna transferowe.