– Widać, że jesteśmy jednością, ale traciliśmy swoje DNA. W naszej grze była nerwowość, brakowało pewności siebie – powiedział Janusz Niedźwiedź, trener Widzewa.
Widzew przegrał z Koroną Kielce 0:3 i przedłużył serię porażek na własnym stadionie. To rekord. Nigdy w historii czterokrotnych mistrzów Polski nie zdarzyło się, żeby schodzili pokonani sześć razy z rzędu.
– Dobrnęliśmy do końca, ale nie w takim stylu jak chcieliśmy. Nie daliśmy kibicom i sobie, tego czego oczekiwaliśmy. Koniec rundy, nie tylko ten mecz to materiał do przemyśleń co mogliśmy zrobić lepiej. Kibice byli fantastyczni, pokazali, że “zawsze w 12 to nie jest puste hasło”. Daliśmy piękne chwile kibicom, ale chcę przeprosić za ostatnie momenty. Źle skończyliśmy. Musimy się bardzo mocno poprawić. Sprawić, żeby takich sytuacji nie było. Dzisiaj nie byliśmy sobą. Tak samo jak w Radomiu. Dla nas to bolesne, ale wdzięczność kibiców jest dla nas ważna. Bardzo wiele osób docenia to co zrobiliśmy w tym trudnym sezonie. Mieliśmy ochotę na więcej, ale zatrzymaliśmy się w pewnym momencie. Zabrakło naszej duszy, tego co robiliśmy przez 2/3 sezonu. Do tego trzeba wrócić, żeby robić kolejne kroki jako klub i drużyna – powiedział Janusz Niedźwiedź, trener Widzewa.
Eksperci i kibice uważają, że w drużynie wszystko zaczęło się psuć po meczu z Legią, który widzewiacy zremisowali 2:2.
– Myślę, że kwintesencją były dwa poprzednie mecze. Dużo osób mówi o Legii, ale wydaje mi się, że z Lechem też graliśmy dobrze. Analizowaliśmy to. Myślę, że w najbliższych dniach podsumujemy, powiemy jak to wyglądało z naszej perspektywy. Mając tą wiedzę, mogę powiedzieć, że byliśmy bez szans, żeby nie wpaść w dołek. Mieliśmy zryw z Miedzią i Górnikiem. Szkoda, że sezon nie skończył się dwa mecze wcześniej, bo nie byłoby tak złego obrazu. Dziękuję kibicom i moim piłkarzom. Wiosna była trudna, nie mogliśmy wrócić do tego co graliśmy. Każdy z nas chciał, ale nie było nas stać na więcej – ocenił trener beniaminka.
Widzew zmagał się z problemami kadrowymi. Dlatego, w ostatnim spotkaniu w tym sezonie wystawił mocno eksperymentalny skład.
– Sytuacja kadrowa była bardzo zła. Podjęliśmy świadomie decyzję, że nie będziemy narażać zawodników i wyłączymy ich z ostatnich meczów. Niektórzy cały czas grali na przeciwbólowych tabletkach. Urazy się odnawiały. Kibice tego nie wiedzieli. Bartek Pawłowski nie trenował, wrócił dopiero dzień przed meczem. Takich sytuacji w ostatnim czasie było sporo. Przy naszej kadrze to było szczególnie widoczne – powiedział Niedźwiedź.
Czytaj także: Fatalny występ na pożegnanie.
Wbrew pogłoskom, szkoleniowiec Widzewa nie uważa, że stracił szatnię.
– Widać, że jesteśmy jednością, ale traciliśmy swoje DNA. W naszej grze była nerwowość, brakowało pewności siebie. Dopiero w drugiej połowie zagraliśmy swój futbol, zaczęło się zazębiać, ale trzecia bramka nas dobiła. Musimy zmienić wiele, ale niech kibice się nie zmieniają, bo są fantastyczni – ocenił trener.
W Widzewie intensywne okno transferowe. Właściciel zapowiada aż sześć wzmocnień, ale będą też pożegnania.
– Lada moment będziemy rozmawiali z zawodnikami o ich przyszłości. Chcę, żeby zawodnicy dowiadywali się o swojej przyszłości ode mnie. Nie będę chował się za mediami. Podsumowaliśmy już poprzedni okres, wiemy jak ma wyglądać nasza kadra w nadchodzącym sezonie – zdradził Niedźwiedź.
Czytaj także: Najgorszy mecz Widzewa na koniec.
Na koniec trener, który utrzymał Widzew w ekstraklasie podziękował za sezon.
– Dziękuję zawodnikom, kibicom, piłkarzom, wszystkim ludziom, którzy są w klubie. Rozwinęliśmy się, w dwa lata zrobiliśmy progres. Teraz będziemy odpoczywali, a za chwilę wracamy do ciężkiej pracy. Cieszę się, że mogę tu być i doświadczać tej niesamowitej atmosfery – zakończył Niedźwiedź.