Tak najczęściej mówi się, gdy przedkładamy coś nad czymś. Gdy uznajemy, że są sprawy ważne i ważniejsze. Kiedy podejmujemy decyzje trudne, skomplikowane i kierujemy się nie rozsądkiem, lecz rozumem, czyli odkładamy emocje na bok. Bartosz Mrozek 23-letni bramkarz Lecha Poznań, kiedy wychodził do trzeciego kolejnego dośrodkowania na swoim przedpolu nie kierował się tanim sentymentalizmem, koleżeńskością czy sympatią. Miał trafić w piłkę rękami i to zrobił. Uchronił pozornie zespół przed utratą gola, lecz nie uchronił drużyny przed rzutem karnym.
Tym, którego po drodze staranował był jego niedawny kolega z młodszej ekipy Lecha, wychowanek Akademii Piłkarskiej tego klubu – 18-letni Kamil Cybulski. Faul był ewidentny i choć Mrozek w piłkę trafił to mógł niejako przy okazji spowodować bardzo poważne urazy naszego młodzieńca. Arbiter dostał sygnał od VAR-u, by sprawdzić zdarzenie a potem już było „ z górki”. Rzut karny wykonany spokojnie przez Imada Rondicia i wyrównanie. Wcześniej bowiem Kristoffer Velde wykończył centrę Filipa Szymczaka przepięknym strzałem głową. Była to 21. minuta meczu, a 180 sekund później znów Velde spróbował swoich sił z dystansu i trafił w poprzeczkę.
NIE PRZEGAP: Ostatni mecz Widzewa w domu [ZDJĘCIA]
W pierwszej połowie Lech dominował, a łodzianie do momentu faulu Mrozka mogli tylko pomarzyć o wyrównaniu. Coś jednak się w szatni Lecha i Widzewa wydarzyło, bowiem po przerwie rozgorzał bój nad boje. Syte koty, czyli Lech, myślały tylko o tym, jak spokojnie wygrzewać się na słońcu, a głodne, czyli Widzew, rzuciły się jak myszy na Popiela. W ciągu kilkudziesięciu sekund Mrozek kapitalnymi interwencjami obronił swój zespół, znakomicie reagując na strzały z bliska Ibizy i Żyry. Była to 48. minuta. Potem pokazał się Kamil Cybulski , który próbował dwukrotnie – w 54. (wspaniała zmarnowana szansa) i 60. minucie oszukać Bartosza Mrozka. Kiedy już golkiper dał się omamić i wyprowadzić w pole, wówczas ratowali go Salamon czy nasz Andrejs Ciganiks, pudłując w doskonałych sytuacjach.
Mocno rozgniewany siedzeniem na ławce rezerwowych Jordi Sanchez także mógł postawić kropkę nad i. Niestety raz spudłował, a przy drugiej szansie główkował z bliska w słupek. Także Rafał Gikiewicz musiał być czujny w doliczonym czasie gry, jak inspektor Urzędu Skarbowego. Niepokoił go Ishak, z kilku metrów kopiąc w aut, a potem znów Bartosz Mrozek nie dał się dwukrotnie pokonać Sanchezowi. Skończyło się zatem 1:1, a po meczu do szatni sędziów pobiegł bohater poznaniaków – nr 1 „Człowiek, który zatrzymał Widzew” i przekonywał sędziów, że jego interwencja była czysta, a karny pochopnie podyktowany. „Zimna Zośka” już za nami, a zatem skąd wziął się przy-Mrozek? Po trosze 23-latek został najlepszym zawodnikiem tego spotkania dzięki widzewskiemu brakowi skuteczności i słabszej grze obrońców Lecha, ale skoro nie potrafiliśmy go pokonać, to niech dalej błyszczy formą. To tylko nasza wina.
WARTO WIEDZIEĆ: Czy Widzewowi należał się drugi rzut karny?
Remis cenny, ale mnie ogarnia smutek, bo znów nie zagrał Serafin Szota. Siedzący na ławce bardzo dobry zawodnik… Czy nas na to stać? Ponoć chodzi o pieniądze. Obrońca Widzewa nie zgadza się na obniżenie kontraktu, a zatem prawdopodobnie posadzenie go na ławie to próba zmiękczenia piłkarza. Czy czekają go, podobnie jak zawodnika Polonii Warszawa Daniela Kokosińskiego, treningi o 6.00? I wszystko to dlatego, że nie chciał się zgodzić na obniżenie pensji. Pieniądze i kobiety potrafią poróżnić wszystkich. Tu raczej ewidentnie chodzi o „hajs”.
Widzew rozstał się z prawie 18-tysięczną widownią honorowo. ŁKS pożegna się niebawem, choć minimalna przegrana z Zagłębiem w Lubinie 1:2 wstydu mu nie przynosi. Wart odnotować, że bramkę dla „Ełksy” zdobył 17-letni Aleksander Iwańczyk, syn znanego dziennikarza sportowego. Tata zapewne dumny jest z jego debiutu, ale co wyrośnie z Olka? Zobaczymy.. Podobnie jak, co będzie z „Rycerzami wiosny”.
Na Widzewie skończyła się wspaniała seria. Dotychczas drużyna ta pracowała na tytuł „bezkompromisowego króla roku”. Łodzianie u siebie do ostatniej niedzieli jeszcze nie zremisowali – 9 zwycięstw i 7 porażek. Do niedzieli, bo remis wspaniałą serię zakończył.
Jeszcze tylko jedna runda i wakacje. Dla wszystkich. Pojedziemy na urlopy, bez sentymentu i kompromisu. Za dużo pięknych meczów nie było, ale niech może zostaną nam tylko te jak ostatnio – twarde i zacięte.
CZYTAJ TEŻ: Gdzie na wakacje w tym roku? (OCENY ŁKS)
Dariusz Postolski, dziennikarz, komentator sportowy, ekspert Radia Łódź