Widzew sprowadził dwóch nowych bramkarzy, ale wciąż nie są oni potwierdzeni do gry i jest z tym problem. Na tę chwilę wygląda to tak, że w bramce w niedzielnym meczu stanie Mateusz Ludwikowski.
W niedzielę Widzew podejmuje na swoim stadionie GKS Tychy. Stawka meczu jest ogromna, bo obie drużyny chcą awansować do PKO Ekstraklasy. W lepszej sytuacji jest łódzki zespół, który jest drugi w tabeli, ale od jakiegoś czasu nie idzie mu w Fortuna 1. Lidze najlepiej. Wiosną drużyna trenera Janusza Niedźwiedzia zdobyła tylko 4 punkty. Ostatnie dwa mecze w Sercu Łodzi przegrała. Wszyscy liczą na przełamanie. Przydałby się dobry bramkarz.
Jesienią nie trzeba się było martwić o „tyły”, bo prawdziwą ostoją w bramce był Jakub Wrąbel. Niestety niedawno doznał kontuzji, która wyeliminowała go z gry do końca sezonu. Potem wypadł także jego zmiennik Konrad Reszka, chociaż on akurat w ostatnim meczu zawiódł.
Widzew na szybko szukał zmienników i tak, najpierw kontrakt podpisał Henrich Ravas ze Słowacji. Później testy medyczne – pozytywnie, o czym zapewnił w piątek trener Janusz Niedźwiedź – przeszedł Wasyl Łytwynenko z Ukrainy. Umowa z nim to chyba tylko formalność, chociaż na dwie doby przed meczem, klub wciąż nie poinformował oficjalnie o tym, że 30-latek jest już formalnie jego piłkarzem (stało się to w końcu w piątek przed godziną 16)
Ravas ostatnio grał regularnie. Swój ostatni oficjalny mecz w barwach FK Senicy rozegrał 26 lutego. Gorzej z Ukraińcem, graczem drugoligowego klubu Obołoń Kijów, bo on – z wiadomych względów – dawno nie bronił.
Ale wyjścia nie ma, ktoś grać musi. Problem jednak nie w tym, że któryś z nowych bramkarzy niemal z marszu wejdzie do składu i zagra przy kilkunastotysięcznej publice w ważnym meczu i to w drużynie, której właściwie nie zna. Problem w tym, że na dwa dni przed meczem z GKS-em obaj wciąż nie są potwierdzeni do gry i – jak się dowiedzieliśmy – są z tym problemy. Głównie z Ravasem.
Widzew wróci na drogę zwycięstw? Zagraj z NobleBet!
Jeśli nie uda się ich rozwiązać – w klubie starają się to zrobić, chociaż nie wszystko zależy od nich – to w bramce stanąć będzie musiał Mateusz Ludwikowski (nie jest to prima aprilis). 18-latek nie ma właściwie żadnego doświadczenia, jeszcze nie grał na szczeblu centralnym.
W ogóle ostatnio nie gra, bo trenerzy nie dawali mu takiej szansy. Być może młody „Ludwik” wystąpił w ostatnim przed startem ligi sparingu w Turcji z drużyną Ingulec Petrowe. Nie wiadomo tego, bo skład był tajemnicą. Na pewno wystąpił we wcześniejszym meczu kontrolnym z drużyną Liwyj Bereh Kijów. Do bramki wszedł w 82. minucie zmieniając Wrąbla. Później rozegrał jeszcze jedną połowę w meczu rezerw z Piastem II Gliwice.
CZYTAJ TEŻ: Trener Widzewa: Nie mamy grać ładnie, ale skutecznie
Później Ludwikowski nie stawał już w bramce – ani czwartoligowych rezerw, ani pierwszego zespołu w meczu kontrolnym z Legią Warszawa w ostatnią sobotę. Z jakiego powodu, nie wiadomo. Z mistrzem Polski testowano bramkarza, z kolei w rezerwach stawiają na Marcela Buczkowskiego. I właśnie on został zgłoszony w piątek do rozgrywek Fortuna 1. Ligi. Na tę chwilę Widzew ma więc w kadrze Ludwikowskiego i niespełna 18-letniego Buczkowskiego. Być może nie będzie wyjścia i to ten duet będzie w meczowej kadrze w niedzielę.
Chyba że działacze zdążą z zatwierdzeniem któregoś z nowych obcokrajowców, ale – jak już wspominaliśmy – to nie zależy tylko od nich.. W każdym razie sytuacja zrobiła się poważna,