ŁKS jest liderem Fortuna 1 Ligi. Wszystko układa się po myśli łodzian i chociaż Kazimierz Moskal, główny architekt tego sukcesu nie chce składać obietnic to wydaje się, że łodzianie mają wszelkie argumenty sportowe, żeby wiosną obronić pierwszą lokatę. Tym bardziej, że teoretycznie bogatsze kluby zmagają się ze swoimi problemami. W Arce Gdynia zwolniono Ryszarda Tarasiewicza i nie wiadomo jeszcze kto będzie przygotowywał drużynę do rundy rewanżowej. Wisła Kraków, która miała walczyć o powrót do elity niedługo może zmienić właścicieli, albo stracić Jarosława Królewskiego, jednego z głównych akcjonariuszy. Tak naprawdę tabela Fortuna 1 Ligi najlepiej rysuje obraz tego, w których klubach panuje stabilizacja. Ruch Chorzów i Puszcza Niepołomice, które depczą ełkaesiakom po piętach stawiają na stabilizację w pionie sportowym i jak widać przynosi to wymierne efekty.
– Nie obiecuję awansu. W każdym meczu będziemy grali o jak najlepszy wynik, taki jest sens mojej pracy. Przyjęliśmy filozofię skupiania się na kolejnych spotkaniach. Nic lepszego w tym momencie nie jesteśmy w stanie wymyślić – powiedział trener ŁKS-u.
Czytaj także: Saga transferowa skończyła się zanim się zaczęła.
Według naszych informacji ŁKS nie rozgląda się intensywnie na rynku transferowym. Szefowie łódzkiego klubu nie chcą popełnić podobnych błędów jak dwa lata temu, kiedy to zimą wzmocnili drużynę zawodnikami, na których nie było ich stać, bo liczyli, że pomogą dokonać jak się wtedy wydawało formalności i zapewnią bezpośredni awans do ekstraklasy. Za te decyzje ŁKS płaci do tej pory i będzie płacił jeszcze przez cały kolejny rok, ale sytuacja nie jest tak tragiczna jak jeszcze w poprzednim sezonie. Szefowie łódzkiego klubu otwarcie mówią, że mają zaległości w wypłatach wobec piłkarzy, ale jednocześnie kontrolują sytuację, tak żeby nie dopuścić do momentu, w którym piłkarze będą rozwiązywali umowy z winy klubu.
– Trzymamy się tego, żeby nie przekroczyć dwumiesięcznego zadłużenia wobec piłkarzy. Wobec niektórych wynosi mniej. Nie doprowadzimy do takiej sytuacji, jak w poprzednim sezonie, że niektórzy na pensje czekali po trzy albo cztery miesiące. Z naszego punktu widzenia to niemożliwe. Cały czas ponosimy konsekwencje działań, które podejmowaliśmy wcześniej. Jeżeli spojrzelibyśmy z punktu widzenia operacyjnego na bieżące wydatki i przychody, które nie są konsekwencją działań z poprzednich lat, finanse klubu wyglądałyby lepiej. Niestety, od niektórych rzeczy nie da się odciąć, trzeba sobie z nimi poradzić, pokonać je. Nikt nie machnie złotą różdżką i nie sprawi, że nasze problemy znikną. To wymaga systematycznej pracy – mówił Jarosław Olszowy, prezes ŁKS-u w rozmowie z Łódzkim Sportem (całość tutaj).
Niewykluczone, że tak jak latem łodzianie zaproszą wybranych przez siebie zawodników na testy. Wtedy na zajęciach pojawił się Dietmar Reynders, z którym nie zdecydowano się podpisać umowy, ale Nelson Balongo i Władysław Ochrończuk zapracowali na kontrakty i grają w pierwszej drużynie. Być może zawodnicy testowani pojawią się jeszcze w tym miesiącu i wezmą udział w sparingu z Polonią Piotrków, który zaplanowano na 26 listopada. Raczej nie będą to kluczowi piłkarze, tylko młodzi zawodnicy, którzy dopiero w przyszłości mogliby stanowić o sile ŁKS-u.
Czytaj także: ŁKS zagra sparing w listopadzie.
Niewykluczone, że sztab szkoleniowy lidera Fortuna 1 Ligi sięgnie po graczy z drugiej drużyny. Stamtąd wyciągnięto przecież Mateusza Kowalczyka, który robi furorę w lidze, chociaż na początku rundy planowano, że podstawowym młodzieżowcem będzie Marcel Wszołek. ŁKS ma z czego wybierać, bo w rezerwach wyróżnia się chociażby 17-letni Jan Łabędzki, który gra w pomocy, a przez kontuzję Mieszka Lorenca, pierwsza drużyna straciła wartościowego gracza w środku pola.
– Przyglądamy się młodym. Niektórych bierzemy do treningów. Oni grają jeszcze dwa mecze, zobaczymy, którzy będą przygotowywali się z nami po nowym roku – zdradził Moskal.
W ŁKS-ie nikt nie ukrywa, że żeby dokonać transferów do klubu, najlepiej byłoby najpierw kogoś sprzedać. Największe zainteresowanie wzbudzają Aleksander Bobek i Mateusz Kowalczyk, ale 19-latkowie deklarują, że sezon chcą dokończyć w Łodzi. Oprócz tego, że z tego co słyszmy w ŁKS-ie czują się bardzo dobrze, dochodzą też sprawy prywatne. Obaj piłkarze w tym roku zdają maturę i nie chcą zmieniać szkoły na pół roku przed egzaminem dojrzałości.
Czytaj także: “Nie boimy się, że Bobek i Kowalczyk odejdą”
Pierwsze pożegnanie z drużyną z al. Unii już się odbyło. Za porozumieniem stron rozwiązano kontrakt z Javim Moreno. Hiszpański skrzydłowy dużo zarabiał, a nie nadawał się do gry w pierwszej drużynie ŁKS-u. Patrząc na to, że w kontrakcie miał miesięcznie zagwarantowaną pięciocyfrową kwotę, trudno dziwić się szefom klubu z al. Unii, że pożegnali się z tak drogim zawodnikiem, który nie wyróżniał się nawet w rezerwach.
Czytaj także: To koniec Javiego Moreno w ŁKS-ie.
Jesienią, skauci klubów z ekstraklasy przyglądali się Pirulo. Za hiszpańskiego skrzydłowego trzeba będzie słono zapłacić ŁKS-owi. Kontrakt najlepszego strzelca łódzkiej drużyny kończy się dopiero w 2025 roku. To nie wszyscy piłkarze, którzy wzbudzają zainteresowanie.
Problemem jest Marek Kozioł, bo zarabia duże jak na pierwszą ligę pieniądze, a nie gra. ŁKS chciałby sprzedać bramkarza w tym oknie transferowym, ale nie wiadomo czy znajdą się chętni. Latem nie udało się pożegnać, ani Kozioła, ani Mateusza Bąkowicza, chociaż czyniono ku temu kroki.
Latem kończą się kontrakty Michała Trąbki i Bartosza Szeligi. To piłkarze, którzy pod koniec rundy byli w świetnej formie i podobno wzbudzili zainteresowanie bogatszych klubów. Z drugiej strony, w każdym oknie transferowym pojawiają się informacje, że któryś z klubów ekstraklasy interesuje się Trąbką, a koniec, końców pomocnik gra w Łodzi. Z tego co nam wiadomo żaden z zawodników ŁKS-u nie myśli o zmianie klubu. Wszyscy chcą pomóc drużynie w walce o awans do ekstraklasy.
Czytaj także: Jak trener ŁKS-u buduje piłkarzy?
Nie jest też tak, że piłkarze ŁKS-u nie są na sprzedaż. Jeżeli wybrany klub pojawi się i przedstawi satysfakcjonującą ofertę, albo wpłaci wymagane odstępne, a sam zawodnik będzie chętny na przenosiny, szefowie łódzkiego klubu nie będą robili mu problemów.