A co gdyby trener Widzewa pracował w Łódzkim Sporcie? Niemożliwe? Daniel Myśliwiec mógł zostać dziennikarzem! Mamy jego pierwszy tekst.
Daniel Myśliwiec, to jedno z najgorętszych nazwisk na rynku trenerskim. Stosunkowo młody szkoleniowiec z wcale nie najmocniejszej Stali Rzeszów zrobił jedną z głównych sił rozgrywek w pierwszej lidze, a później objął Widzew. Przy Piłsudskiego, w tym sezonie raczej nie zdobędzie mistrzostwa Polski, ale w jego zasięgu nadal jest krajowy puchar. A co gdyby Myśliwiec, zamiast prowadzić Widzew na boisku, pisał o nim w prasie? Na przykład w Łódzkim Sporcie.
Pewnie, mimo swojej dużej wiedzy taktycznej spotkałby się z komentarzami, że jest odklejony i niech lepiej zajmie się pisaniem, zamiast analizowaniem sposobu gry łódzkich klubów, bo od tego są nomen omen – trenerzy.
Czytaj także: W Widzewie ćwiczą stały fragment zimowej gry.
Ale to wcale nie było niemożliwe, bo podczas studiów na AWF-ie w Krakowie szkoleniowiec Widzewa zapisał się na specjalizację dziennikarską. Wszystko przez to, że w pierwszym terminie nie dostał się na kurs drugiej klasy trenerskiej (wtedy jeszcze do prowadzenia drużyn z lig wojewódzkich nie wymagano UEFA B).
– Termin składania dokumentów kwalifikacyjnych był bodajże do 10 lutego, ja je chciałem złożyć chyba drugiego lutego. Spore było moje zdziwienie, kiedy osoba odpowiedzialna za kurs powiedziała, że czas składania aplikacji już minął i jest po egzaminie. Spytałem jak to możliwe, skoro na drzwiach do pana gabinetu jest napisane, że do 10 lutego, a mamy drugiego. W końcu usłyszałem: „Dobra niech pan przyjdzie tego i tego”. Zdawałem sobie już wtedy sprawę, że to będzie raczej egzamin „na alibi” – mówi Myśliwiec cytowany przez Łączy Nas Piłka (tutaj).
Pierwsze kroki stawiał w Gazecie Wyborczej. Szefem działu krakowskiego sportu był wtedy Andrzej Klemba, dziennikarz, również związany z Widzewem.
– Zacząłem bawić się w dziennikarstwo. Posmakowałem trochę tego fachu, podobało mi się, ale wciąż czułem, że jednak trenowanie jest tym, czego chciałem spróbować – dodaje.
Myśliwiec wspomina o swoim pierwszym wywiadzie. Trener Widzewa pojechał na trening koszykarek Wisły Kraków by porozmawiać z Chamique Holdsclaw. Amerykanka była wtedy kontuzjowana i nie pojawiła się na zajęciach. Młody dziennikarz musiał improwizować. Do rozmowy zaprosił Dominique Canty.
– Była na treningu, zgodziła się porozmawiać, tylko niewiele o niej wiedziałem. Byłem nieprzygotowany. Szczerze jej powiedziałem, że jest dobrą koszykarką, a ja dopiero początkującym dziennikarzem. Podeszła do tego ze zrozumieniem, rozmowa bardzo przyjemna, ale wywiad – za moją sprawą – nie był dobry – wspomina.
Udało nam się dotrzeć do tej rozmowy. Wywiad Myśliwca z Canty ukazał się w weekendowym wydaniu Gazety Wyborczej z 28 lutego 2009 roku.
I jak oceniacie trenera Widzewa? Lepiej gdy pyta, czy jest pytany? A może uda nam się zaproponować mały czelendż i szkoleniowiec czterokrotnych mistrzów Polski napisze dla Łódzkiego Sportu relację z meczu ŁKS-u?