W niedzielę o godz. 12.40 Widzew podejmie Termalikę Bruk-Bet Niecieczę. W składzie gości nie powinno zabraknąć Adama Radwańskiego.
23-latek grał w Widzewie dwa razy – w 2017 roku w trzeciej lidze (16 meczów i jeden gol) i potem już w drugiej w sezonie 2019/2020 (29 i 6). Wydawało się, że w przyszłości może być bardzo ważną postacią drugiej linii łódzkiej drużyny. Oczekiwania były większe, chociaż trzeba zaznaczyć, że poniżej pewnego poziomu Radwański nie schodził. Na pewno miał większy potencjał, który nie został jednak wykorzystany przez trenerów. Po awansie do pierwszej ligi piłkarz zdecydował się jednak odejść, sam poprosił o rozwiązanie kontraktu. Było to po tym, jak po ostatnim meczu sezonu ze Zniczem Pruszków na boisko przy al. Piłsudskiego 138 wbiegli kibice. Jeden z nich uderzył piłkarza w twarz. Radwański czuł się zagrożony i nie chciał dłużej grać w Widzewie. Jego nowym klubem została właśnie Termalika.
W tym sezonie Fortuna 1 Ligi 23-latek zagrał w 25 meczach i zdobył dwa gole. Jednego z nich jesienią w meczu przeciwko łódzkiej drużynie. To wtedy wywalczył miejsce w składzie zespołu trenera Mariusza Lewandowskiego. – Może to był dla mnie przełomowy występ. Udało mi się wtedy strzelić bramkę, co bardzo mnie cieszyło. Chciałem pokazać, że należy mi się pierwsza jedenastka. Mam nadzieję, że teraz swoją postawą pokazuję trenerowi, że można na mnie liczyć – mówi piłkarz z telewizją klubu z Niecieczy.
Radwański nie ukrywa, że w niedzielę czeka go sentymentalna podróż. – Cieszę się, że gramy z Widzewem, w którym miałem przyjemność grać przez kilka lat i osiągać sukcesy, jakimi były awanse do drugiej i pierwszej ligi. Będzie to więc dla mnie szczególny mecz – mówi.
Pomocnik Termaliki nie wspomina już o skandalu z ubiegłego lata. Cieszy się za to, że kibice wracają na trybuny. – Na pewno każdy piłkarz marzy o ty, by grać przy pełnych trybunach. Cieszymy się więc, że kibice wracają, chociaż na razie nie tak licznie, bo przecież stadion może być zajęty w 25 procentach. Ale i tak przy kibicach gra się przyjemniej, słychać, jak dopingują. Jest zupełnie inaczej – powiedział. Radwańskiemu życzymy jak najlepiej, ale w niedzielę nie możemy mu życzyć powodzenia.