Trzecia kolejna porażka z rzędu Widzewa w Sercu Łodzi. Tym razem ze Stalą Mielec, która wcześniej nie wygrała dziesięciu kolejnych spotkań.
Tradycyjnie były zmiany w składzie Widzewa, bo wrócił Patryk Stępiński, a wypadł Mateusz Żyro. W drugiej linii mieliśmy dwóch-starych wahadłowych: Mato Milosa i Andrejsa Ciganiksa, a w ataku po prawej stronie Jakuba Sypka, który w jedenastce wyszedł dopiero po raz drugi w tym sezonie.
W 12. minucie Sypek miał naprawdę świetną okazję, ale bramkarz odbił jego strzał na rzut rożny. Kilka minut później w słupek bramki Stali trafił Bartłomiej Pawłowski.
Widzew miał w pierwszym kwadransie dwie bardzo dobre okazje, ale to jednak goście wyszli w tym czasie na prowadzenie. Po prawej stronie nikt nie przypilnował Marcina Flisa, który wstrzelił piłkę w pole karne, a Bartłomiej Ciepiela idealnie dołożył stopę i trafił w okienko bramki Widzewa.
To był fatalny początek dla łodzian. który przecież w tym sezonie nie wygrał meczu, w którym pierwszy tracił gola. To nie wróżyło najlepiej. Do tego mamy w pamięci statystyki: Widzew po raz ostatni zdobył bramkę przed przerwą 21 października (w meczu z Miedzią Legnica), a w ostatnich ośmiu spotkaniach gole strzelał tylko po 65. minucie. Trudno było być optymistą.
Do przerwy Widzewowi nic się już właściwie nie udało. Nie było strzałów i okazji. Wszystkie dośrodkowania wahadłowych były złe, żadne nie trafiło do Jordiego Sancheza, a nawet w pobliże Hiszpana. Tempo gry było wolne, podania po ziemi niecelne, pojedynki jeden na jeden nieudane. Jeśli do tego dodamy, że goście właściwie od zdobycia bramki grali na czas, to można sobie wyobrazić, że nie był to dobry mecz.
Na przerwę piłkarze Widzewa schodzili przegrywając. Po raz trzynasty z rzędu nie zdobyli gola w pierwszej połowie. Znów wyglądało to bardzo źle.
A po kilku minutach drugiej połowy jeszcze gorzej. W 52. minucie po rzucie rożnym goście prowadzili już 2:0. Tym razem Bartłomiej Pawłowski wybił piłkę pod nogi Mateusza Maka, którego nie zablokował Marek Hanousek. Strzał piłkarza Stali był też zbyt dobry dla Henricha Ravasa.
Szansa na kontaktowego gola pojawiła się w 61, minucie. Pawłowski zatańczył wtedy przed bramką z trójką, może czwórką rywali, ale przesadził i jeden z rywali zablokował jego strzał. To jednak była już jakaś nadzieja, że może Widzew jeszcze spróbuje odrobić straty. Niestety już chwilę później mogło i powinno być 0:3, ale Mak z bliska trafił tylko w słupek. Fatalny błąd popełnił w tej akcji Marek Hanousek, który miał udział przy obu golach dla Stali. Jak już profesor grał źle, to naprawdę nie mogło być dobrze…
Stal nie strzeliła już trzeciego gola, ale Widzew tym razem też w końcówce meczu nic nie zdobył. Owszem, starali się łodzianie, próbowali jakoś zagrozić bramce rywali, ale nic im nie wychodziło.
To trzecia porażka Widzewa u siebie z rzędu. Wciąż na wiosnę wygrał tylko raz. O marzeniach związanych z pucharami trzeba zapomnieć. Teraz wypada zerkać w dół tabeli i sprawdzić, ile punktów powinno wystarczyć do utrzymania. Bo zaczyna się robić nerwowo.
Widzew Łódź – Stal Mielec 0:2 (0:1)
0:1 – Ciepiela 10.
0:2 – Mak (52.)
Widzew: Ravas – Stępiński (74. Czorbadżijski), Szota, Kreuzriegler – Milos (66. Kun), Hanousek, Shehu (66. Letniowski), Ciganiks (74. Normann Hansen) – Sypek (66. Zjawiński), Jordi, Pawłowski.
Stal: Mrozek – Kasperkiewicz, Matras, Flis – Hiszpański (22. Wolski), Wlazło, Żyra (72. Vallejo), Getinger (90.+3 Leandro) – Mak (72. Hinokio), Ciepiela (72. Sappinen), Domański.
Żółte kartki: Shehu, Jordi – Flis.
Widzów: 16342