

Widzew Łódź miał szansę na trzecie zwycięstwo rzędu, grając z będącym w kryzysie Motorem Lublin. Zamiast tego podopieczni Igora Jovićevicia zupełnie zawiedli i polegli w Lublinie 0:3. Dwa gole swojemu byłemu klubowi zdobył Karol Czubak, który wygrał pojedynek napastników z Sebastianem Bergierem.
Widzew Łódź przystępował do spotkania z Motorem Lublin po dwóch zwycięstwach z rzędu. W ostatnich tygodniach łodzianie pokonali Bruk-Bet Termalicę Nieciecza i Radomiak Radom. Jeśli wygraliby z Motorem, to po raz pierwszy od przełomu marca i kwietnia zgarnęliby komplet punktów w trzech kolejnych meczach. Wiosną tego roku pokonali GKS Katowice, Piast Gliwice i Lechię Gdańsk.
Spotkanie z Motorem Lublin było obudowane bardzo ciekawą rywalizacją. Przeciwko sobie zagrają dwaj bramkostrzelni napastnicy. Po stronie Widzewa jest to Sebastian Bergier, który w tym sezonie ma na koncie pięć bramek. Były zawodnik GKS-u Katowice trafiał dla Widzewa w dwóch poprzednich meczach i na razie wygrywa rywalizację z Andim Zeqirim i Pape Meïssą Ba. Tyle samo goli na koncie ma także piłkarz gospodarzy piątkowego starcia.
Chodzi oczywiście o Karola Czubaka, który w przeszłości grał także w Widzewie. W Łodzi kariery nie zrobił. Odszedł do Arki, gdzie strzelał gola za golem na zapleczu ekstraklasy. Później odszedł do Belgii, ale tam odbił się od ściany. Wrócił do Polski i znów strzela. Tym razem w barwach Motoru Lublin.
CZYTAJ TAKŻE: Patryk Czubak wróci do ekstraklasy?
Pierwsza połowa nie obfitowała w zbyt wiele emocji na boisku. Po stronie Widzewa najaktywniejszy był Mariusz Fornalczyk, który oddał kilka strzałów, ale nie sprawiły one większego problemu bramkarzowi Motoru.
W końcówce Maciej Kikolski wygrał pojedynek sam na sam z Karolem Czubakiem, za co duży plus dla bramkarza Widzewa, ale nawet jakby napastnik gospodarzy trafił do siatki, to gola by nie było. Czubak spalił akcję, ale Maciej Kikolski nie mógł tego wiedzieć.
Wydawało się, że do przerwy nie będziemy oglądać bramek. Niewiele na to wskazywało, ale w 41. minucie Rodrigues dośrodkował z lewej strony, czym zaskoczył źle ustawionego Therkildsena. Akcję zamknął zupełnie niepilnowany Król, który bez problemu umieścił piłkę w siatce. Do szatni widzewiacy schodzili zatem przegrywając 0:1.
Po zmianie stron podopieczni Igora Jovicevicia mieli odrabiać straty, ale zamiast tego dostali drugiego gong tuż po wznowieniu gry. Tym razem Król wystąpił w roli asystenta, a podawał do Karola Czubaka, który efektowną piętką skarcił swój były klub, podwyższając na 2:0. Wydaje się, że więcej mógł zrobić tutaj Mateusz Żyro, który krył napastnika Motoru.
Po kilku minutach Widzew był już w zasadzie na deskach. Kompletnie linii nie trzymał Peter Therkildsen, co świetnie wykorzystał ponownie Karol Czubak, uciekając stoperom Widzewa. Gracz Motoru z dość ostrego kąta, nie patrząc nawet jak ustawiony jest Kikolski, huknął pod poprzeczkę. W 51. minucie Motor prowadził z Widzewem już 3:0.
Motor nie zamierzał jednak zdejmować nogi z gazu. W 67. minucie gospodarze powinni prowadzić 4:0, ale z najbliższej odległości piłkę nad poprzeczką przeniósł Bartoš. Po tej sytuacji Igor Jovićević wprowadził na boisko Zeqiriego i Zeqiriego, którzy dołączyli do wprowadzonych wcześniej Gallapeniego i Baeny. Później dołączył jeszcze Pape Meïssa Ba, ale nie sprawiło to, że łodzianie zaczęli huraganowo atakować. Dopiero w doliczonym czasie gry do groźnej sytuacji doszli Sebastian Bergier i Andi Zeqiri, ale strzał pierwszego z nich okazał się zbyt słaby, żeby sprawić jakiekolwiek problemy Brkiciowi. Szwajcar natomiast po niezłej indywidualnej akcji uderzył niecelnie z okolicy 16. metra.
Motor Lublin 3:0 Widzew Łódź
1:0 – Michał Król 41′
2:0 – Karol Czubak 47′
3:0 – Karol Czubak 51′
Motor: Brkić – Stolarski (Wójcik 83′), Bartoš, Najemski, Luberecki – Wolski, Samper (Scalet 78′), Rodrigues, Król, Ronaldo (Van Hoeven 67′), Czubak (Dadashov 78′)
Widzew: Kikolski – Krajewski, Żyro, Visus, Therkildsen (Gallapeni 57′) – Selahi, Akere (Baena 57′), Álvarez (Zeqiri 68′), Czyż (Pawłowski 68′), Fornalczyk (Meïssa Ba 83′) – Bergier
CZYTAJ TAKŻE: Widzew przygotowuje zimowe transfery. W planach „strzały do pierwszej jedenastki”