W czerwcu siedmiu piłkarzom ŁKS-u kończą się kontrakty. Którzy zasłużyli na nowe umowy, a których powinno się pożegnać bez żalu??
Trzech zawodników, którzy mogą odejść po zakończeniu rozgrywek, jest wypożyczonych do ŁKS-u z innych klubów i wydaje się, że tylko jeden zasłużył na to, by zostać wykupionym. Chodzi o Maksymiliana Sitka. Jego przyjście do ŁKS-u zostało odebrane raczej z obojętnością, bowiem skrzydłowy wcześniej zaliczył dwa przeciętne sezony na poziomie 1. Ligi w barwach Podbeskidzie Bielsko-Biała. W Łodzi również jego początki nie były najlepsze – w rundzie jesiennej trapiony przez problemy zdrowotne piłkarz tylko raz wyszedł w podstawowym składzie.
Wiosną jednak jego sytuacja odmieniła się na lepsze. Strzelił premierowego gola, na wagę zwycięstwa przeciwko Chrobremu Głogów, i w każdym z tegorocznych spotkań rozegrał przynajmniej 45 minut. Z pewnością powinien dawać drużynie więcej konkretów w postaci trafień czy asyst, natomiast jest to gracz, który wnosi coś do przebiegu spotkania. Drybluje, wygrywa sporo pojedynków i potrafi wykorzystywać swoją szybkość. Raczej nie jest to materiał na lidera drużyny, ale na solidnego zmiennika z potencjałem na grę w wyjściowym składzie – jak najbardziej. Dlatego ŁKS powinien aktywować jego opcję wykupu.
CZY UTALENTOWANY BRAMKARZ POWINIEN ODEJŚĆ Z ŁKS-u?
W przeciwieństwie do Aleksandra Pawlaka oraz Marko Mrvaljevicia. Pawlak miał zwiększyć rywalizację na prawej obronie, ale od początku ten pomysł wydawał się być dość karkołomny. Przed ŁKS-em po raz ostatni pojawił się na boisku w maju 2023 roku. I faktycznie szybko się okazało się, że nie stanowi praktycznie żadnego zagrożenia dla grającego na tej samej stronie Kamila Dankowskiego. 23-latek w ŁKS-ie wystąpił tylko dwa razy – 30 lipca 2024 roku wszedł na ostatnie 10 minut pierwszego ligowego meczu, z Arką Gdynia, a niecałe dwa miesiące później rozegrał 90 minut przeciwko czwartoligowemu Gromowi Nowy Staw w Pucharze Polski. Na początku roku został przesunięty do drużyny rezerw, ale nawet tam przestał się pokazywać na boisku.
Ostatni wypożyczony gracz to Marko Mrvaljević, który został sprowadzony w zimą . Oczekiwania wobec Czarnogórca były spore; w końcu miał zastąpić najlepszego strzelca Stefana Feiertaga. Na razie Mrvaljević nie sprostał zadaniu. Naturalnie niełatwo jest się wyróżniać i regularnie trafiać do bramki rywala w drużynie, która generalnie radzi sobie tak słabo jak ŁKS wiosną, natomiast bilans w postaci jednego gola, jednej asysty i jednego wywalczonego rzutu karnego jest niezadowalający.
Tym bardziej jak przyjrzymy się poszczególnym występom Mrvaljevicia, który miał być lepszy od Feiertaga, więcej dawać w pressingu, a tymczasem jest zawodnikiem o zadziwiająco podobnej charakterystyce co Austriak. Tak samo jak Feiertag nie bryluje, mając piłkę przy nodze, tak samo jak Feiertag najlepiej radzi sobie w powietrzu, ale różnica pomiędzy obydwoma panami polega na tym, że Feiertag był skuteczny, czego nie można powiedzieć o Mrvaljeviciu. Niby tylko tyle, ale jednak wystarczająco dużo, żeby ŁKS nie decydował się na podpisanie kontraktu z Czarnogórcem na stałe.
Niejasna jest również przyszłość Pirula. Hiszpan to jeden z najlepszych, o ile nie najlepszy piłkarz, który przywdziewał koszulkę z przeplatanką na piersi od momentu reaktywacji klubu w 2013 roku. Najlepszy zagraniczny strzelec, najlepszy strzelec na poziomie 1. ligi w historii klubu oraz gracz z najdłuższym stażem spośród wszystkich piłkarzy z aktualnej kadry ŁKS-u.
Na al. Unii 2 trafił z ojczystej Hiszpanii w lecie 2019 roku i od tego momentu rozegrał 180 meczów, strzelił 44 gole i zanotował 29 asyst. Mimo to ostatnie dwa lata nie są dla niego udane. Pirulo od początku sezonu 2023/2024 przestał przypominać dawnego lidera ŁKS-u, a stał się postacią irytującą, snującą się po murawie. W odzyskaniu dawnej dyspozycji nie pomógł upływający czas (w kwietniu tego roku skończył 33 lata), trapiące go kontuzje i kombinacje związane ze znalezieniem mu optymalnego miejsca na boisku.
Najlepsze sezony Pirulo rozgrywał jako prawoskrzydłowy, ale przed startem bieżących rozgrywek został przesunięty do środka pola. Szybko okazało się jednak, że radzi sobie tam o wiele gorzej niż na boku. Zresztą w obecnej sytuacji można odnieść wrażenie, że niezależnie od tego, na jakiej pozycji będzie występował, to po prostu będzie mu szło słabo.
Dlatego wydaje się, że najlepszą decyzją dla obu stron byłoby rozstanie. Oczywiście z należytym szacunkiem, na który Pirulo zasłużył swoimi nietuzinkowymi umiejętnościami i oddaniem, jakie pokazywał reprezentując klubowe barwy.
Intrygująco prezentuje się też sytuacja na bokach obrony, gdzie kontrakty wygasają Piotrowi Głowackiemu oraz Kamilowi Dankowskiemu. Obaj występują regularnie, ale jest to bardziej efektem braku konkurencji, aniżeli wysokiej formy (choć Dankowski ostatnimi czasy prezentuje się lepiej, a Głowacki w niedawnym starciu z Ruchem Chorzów strzelił kapitalnego gola). Chyba bliżej odejścia z klubu jest Głowacki, który w tym roku skończy 34 lata (Dankowski jest o cztery lata młodszy).
Ponadto w klubie jest już piłkarz, który mógłby z powodzeniem zastąpić Głowackiego i nazywa się on Mateusz Książek (któremu także kończy się umowa). To utalentowany 17-letni lewy obrońca, który ma już na swoim koncie debiut w pierwszej drużynie ŁKS-u i nawet dwa występy w reprezentacji Polski do lat 18.
Zakładając, że z klubu odeszliby zarówno wspomniany Pawlak, jak i Dankowski, to ŁKS musiałby na prawą obronę ściągnąć co najmniej dwóch nowych zawodników. W takiej sytuacji jeden z tych piłkarzy powinien zostać w klubie i zdecydowanie bardziej zasłużył na to ten drugi. Dankowski trafił do ŁKS-u w 2020 roku, rozegrał dla niego 120 meczów (część z nich jako kapitan), strzelił pięć goli i zanotował 16 asyst. Rzecz jasna widać u niego braki w grze obronnej, a i dośrodkowania czy zagrania posyłane przez niego w strefę ataku pozostawiają sporo do życzenia, ale jako opcja rezerwowa, nie podstawowa, powinien dawać radę przynajmniej przez jeszcze jeden rok.