W pierwszym ligowym meczu w 2023 roku Widzew miał tyle samu bohaterów co czarnych charakterów. Bartłomiej Pawłowski robił co mógł, żeby łodzianie wygrali, koszmarnie mylił się Mateusz Żyro, ale w ostatnich sekundach meczu beniaminek ekstraklasy wyszarpał remis.
Niestety pomylił się przy wybiciu i w dużej mierze przez niego łodzianie stracili pierwszego gola. Nie miał wielu okazji do interwencji, ale pewnie łapał piłki. Przy żadnej z bramek nie miał nic do powiedzenia, bo Pogoń strzelała z najbliższej odległości.
Ogromny błąd, który popełnił we własnym polu karnym kosztował Widzew utratę drugiego gola. Próbował przeciąć prostopadłe podanie, ale potknął się i niepilnowany Kowalczyk z najbliższej odległości pokonał Ravasa. Przez ten błąd stracił pewność siebie. Im dłużej grał tym więcej błędów popełniał. Zszedł z boiska na dziesięć minut przed końcowym gwizdkiem.
Często to on zaczynał ofensywne akcje Widzewa, bo drużyna ze Szczecina na długie fragmenty meczu wyłączyła łódzki środek pola. Po jego wysokim podaniu Nunes mógł zdobyć gola.
Gdyby nie on, Widzew po pierwszej połowie przegrywałby wysoko. Zatrzymał Pontusa Almqvista, kiedy wychodził sam na sam. Grał z dużym spokojem i klasą. Mógł zostać bohaterem Widzewa, bo chwilę po golu Pawłowskiego widzewiacy znowu byli w polu karnym Pogoni, a Szota miał przed sobą pustą bramkę. Nieczysto trafił w piłkę i grę wznawiał golkiper Pogoni.
W pierwszej połowie bardzo słabo. To po jego stracie, Kamil Grosicki zdobył gola Im dłużej grał tym lepiej się spisywał. Na początku drugiej połowy próbował wywalczyć rzut karny. Chociaż sędzia sprawdzał VAR to nie przyznał jedenastki. Później imponował przerzutami i był chyba najbardziej kreatywnym piłkarzem Widzewa.
Mówiło się, że nie może pokazać wszystkich atutów, bo musi grać za kontuzjowanego Nunesa na lewej stronie. Na prawej wcale nie było lepiej. Niewidoczny długimi fragmentami gry. W drugiej połowie zmienił go Paweł Zieliński.
Pogoń grała ostro, a Hanouskowi w to graj. Kiedy trzeba było potrafił podostrzyć, wprowadzał dużo spokoju w grę widzewiaków.
Niestety, ale z tak twardo grającą Pogonią nie mógł pokazać wszystkich atutów. Chociaż dał kilka dobrych, prostopadłych podań to widać było, że jest przyćmiony, przez środek pola drużyny ze Szczecina. W drugiej połowie zaczął grać bardziej agresywnie, przez co prawie obejrzał żółtą kartkę.
Jako pierwszy miał szansę żeby wyrównać. Kilka minut po tym jak Pogoń zdobyła gola, dostał piłkę przed polem karnym i uderzył z dystansu. Szkoda, że trafił w poprzeczkę, bo mielibyśmy gola kolejki. Po godzinie gry trafił głową. Chwilę później znowu uratował Widzew. Po koronkowej akcji, praktycznie z linii końcowej wyłożył piłkę Terpiłowskiemu, który strzelił gola na 2:2. Widać jego “widzewski charakter”. Pod koniec, gdy Widzew przegrywał jak szalony uderzał rozpaczliwie z dystansu licząc, że bramkarz choć raz się pomyli. Na minutę przed końcem czasu doliczonego dośrodkował do Jordiego, który wywalczył rzut karny. Najlepszy widzewiak. To dzięki jego zaangażowaniu łodzianie zdobyli punkt.
Wszystko fajnie do momentu kiedy trzeba oddać strzał. Piłkarzowi z ekstraklasy nie wypada tak niechluje uderzać na bramkę. W drugiej połowie pod nogi spadła mu piłka w polu karnym. Niestety nie trafił. Chwilę później zaliczył asystę. Był dobrze ustawiony przy rzucie rożnym. Dośrodkował do Pawłowskiego, który zdobył wyrównującego gola. Kwadrans później zamienił podanie Pawłowskiego na gola, czym odkupił swoje winy.
Pokazywał się do gry. Kiedy Widzew nie mógł to stosował taktykę “laga na Jordiego”. Nieco w cieniu Pawłowskiego, który na połowie rywala pracował bardziej intensywnie. Przy bramce na 2:2 błysnął świetną techniką. Wraz z Pawłowskim rozklepał defensywę Pogoni. W ostatniej akcji meczu chciał strzelać, ale nabił piłkarza Pogoni. Dzięki niemu Widzew miał rzut karny.
Ocena wyjściowa. O niebo lepszy od Milosa, ale to nie on był głównym aktorem widzewskiego spektaklu.
Grał krótko, ale zmienił fatalnego Żyrę i chyba mógł lepiej zachować się przy trzeciej bramce. Nie zdążył za Luką Zahoviciem, który za łatwo doszedł do sytuacji strzeleckiej. Co zabrał Widzewowi to oddał na sekundy przed gwizdkiem, bo wykorzystał karnego.