Długo trzeba było na to czekać, ale w końcu się udało. Bramkarz Widzewa Henrich Ravas znów zakończył mecz z czystym kontem.
Zanim w poniedziałek Widzew wygrał 1:0 z Miedzią Legnica, zaliczył serię dziewięciu meczów bez zwycięstwa. Nie wszystkie przegrał, ale w każdym z nich tracił bramki. Po raz ostatni na zero z tyłu zagrał ze Śląskiem Wrocław 17 lutego. Wcześniej wiosną tylko raz udała się ta sztuka, kiedy czerwono-biało-czerwoni bezbramkowo zremisowali z Lechią Gdańsk.
CZYTAJ TEŻ: Henrich Ravas na dłużej w Widzewie
W tych ostatnich dziewięciu spotkaniach osiem razy w bramce Widzewa stał Henrich Ravas, a w jednym Jakub Wrąbel. Temu drugiemu nie udał się powrót na boisko po długim rozbracie z piłką, bo w meczu z Piastem Gliwice dał się pokonać aż trzy razy.
Do bramki wrócił Ravas i nareszcie udało mu się nie wpuścić żadnego gola. W meczu w Legnicy nie miał bardzo dużo pracy, ale miał za to szczęście, które najwyraźniej do niego wróciło. Rywale raz trafili w słupek, a raz w poprzeczkę. Innym razem Słowaka uratował Patryk Stępiński. Po strzale z rzutu wolnego Angelo Henriqueza kapitan łódzkiej drużyny wyręczył Ravasa i brzuchem zatrzymał strzał Chilijczyka. To właśnie po dobitce piłka uderzyła w poprzeczkę.
Dzięki tej interwencji Ravas zakończył mecz bez utraty bramki po raz 12. w tym sezonie, co czyni go jednym z najlepszych bramkarzy PKO Ekstraklasy w tym względzie. Nie ma już szans, by przegonił Vladana Kovacevicia z
Rakowa Częstochowa, bo bramkarz nowego mistrza Polski nie dał się pokonać aż 16 razy! Drugi Filip Bednarek z Lecha Poznań jest jednak w zasięgu widzewiaka, bo nie wpuścił gola w 13 spotkaniach.