Widzew Łódź chciał po raz pierwszy od sezonu 2012/13 pokonać mistrza kraju. Okazja ku temu była dobra, bo do Łodzi przyjechał będący w kryzysie Raków Częstochowa. Niestety mecz nie ułożył się po myśli podopiecznych Daniela Myśliwca.
Widzew Łódź mierzy się z Rakowem, jeszcze aktualnym mistrzem Polski. Łodzianie są w znakomitej formie i mają na koncie cztery wygrane mecze z rzędu. Dzisiaj podopieczni Daniela Myśliwca mają teoretycznie najtrudniejsze zadanie, ale tylko teoretycznie.
Raków nie jest w najwyższej formie, a nad łodzianami mają jedynie cztery punkty przewagi. Dla Widzewa jest to znakomita okazja, żeby pokonać mistrza Polski po raz pierwszy od 12 lat, gdy do w 2012 roku czerwono-biało-czerowoni pokonali Śląsk Wrocław 2:1.
Widzew dobrze wszedł w mecz. Może nie udokumentował tego klarownymi sytuacjami pod bramką Kovačevicia, ale widać było optyczną przewagę drużyny Daniela Myśliwca. Szybko się to jednak zmieniło. W 15. minucie Rafał Gikiewicz “wsadził na konia” Marka Hanouska. Czech otrzymał podanie od bramkarza w momencie, gdy był otoczony graczami Rakowa. Pomocnik Widzewa zdołał oddać piłkę do kolegi z drużyny, ale po jego podaniu stopa Hanouska wylądowała na nodze gracza z Częstochowy. Po analizie VAR arbiter wyciągnął czerwony kartonik i wyrzucił Hanouska do szatni.
Od tamtego momentu przeważał Raków, który zamknął Widzew w okolicy pola karnego Rafała Gikiewicza. Bramkarz Widzewa kilkukrotnie uchronił swój zespół przed stratą gola i w dużej mierze dzięki niemu Widzew nie stracił bramki w pierwszej połowie. Gikiewicz zatrzymywał kolejno: Yeboaha, Carlosa i Racovitana. Wcześniej 36-latek musiał naprawiać błąd Mateusza Żyro. Piłka trafiła wtedy jeszcze pod nogi Kochergina, ale ten nie zdołał umieścić piłki w pustej bramce strzałem z dystansu.
Obraz gry po zmianie stron się nie zmienił. Nadal atakował Raków, a Widzew ofiarnie się bronił. Znów błysnął Rafał Gikiewicz, który poszybował w górę i złapał groźny strzał Crnaca. Niespodziewanie to Widzew miał jednak jedną z lepszych okazji. Sánchez świetnie przyjął piłkę w polu karnym Rakowa, dwukrotnie przełożył sobie futbolówkę i uderzył na bramkę Rakowa. Kovačević świetnie zareagował, tym bardziej, że piłka odbiła się jeszcze od nogi jednego z obrońców.
Bramkarz Widzewa robił, co mógł, ale w 81. minucie w końcu skapitulował. Kochergin huknął z dystansu, futbolówka musnęła jeszcze po drodze Dominika Kuna i wpadła do siatki Widzewa. Gospodarze chcieli odpowiedzieć za sprawą Diliberto, który groźnie uderzył, ale Kovačević z trudem sparował uderzenie do boku. W doliczonym czasie gry łodzianie świetnie rozklepali defensywę gości, ale Diliberto w dogodnej okazji uderzając z pierwszej piłki, trafił Dominika Kuna.
Widzew Łódź 0:1 Raków Częstochowa
0:1 – Vladyslav Kochergin 81′
Widzew: Gikiewicz – Szota (Miloš 89′), Żyro, Ibiza, Silva – Hanousek, Pawłowski, Álvarez (Diliberto 84′), Ciganiks (Nunes 75′), Klimek (Kun 46′) – Sánchez (Rondić 81′)
Raków: Kovačević – Tudor, Racovitan, Svarnas – Papanikolaou (Lederman 46′), Berggren (Zwoliński 77′), Silva (Drachal 85′), Yeboah (Nowak 67′), Kochergin – Crnac