

Nie tak miała wyglądać runda jesienna w wykonaniu piłkarzy ŁKS-u. Łodzianie nie spisywali się na miarę oczekiwań, czego efektem była listopadowa zmiana trenera – Szymona Grabowskiego zastąpił Grzegorz Szoka. O tej decyzji, o zbliżającym się okienku transferowym oraz o celach i marzeniach na rundę wiosenną porozmawialiśmy z Radosławem Mozyrko, dyrektorem sportowym Łódzkiego Klubu Sportowego.
Bartosz Jankowski: Pół roku to czas, po którym można się pokusić o pierwsze podsumowania transferów. Jak więc ocenia pan letnie okienko w ŁKS-ie?
Radosław Mozyrko (dyrektor sportowy ŁKS-u): Patrząc zero-jedynkowo, wynik zespołu jest nieadekwatny do naszych oczekiwań, więc mogłoby się wydawać, że i transfery okazały się nieudane. To jednak nie jest takie proste, bo na to, czy transfer jest udany, składa się kilka aspektów, a nie sam wynik. Po pierwsze, biorę pod uwagę dostępność zawodników w meczach i treningach. Po drugie, patrzymy na odpowiednie statystyki istotne dla każdej z pozycji. Po trzecie, liczymy zdobyte punkty, kiedy dany zawodnik jest na boisku i po czwarte, sprawdzamy procentowy udział zawodników w zdobytych i straconych bramkach.
To teraz poproszę o kilka szczegółów.
Nowi zawodnicy zanotowali 74% zdobytych punktów przy strzelonych golach i tylko 34% przy golach straconych. W ofensywie wyróżniali się Fabian Piasecki, Mateusz Lewandowski, Jasper Loffelsend i Bastien Toma. Ta statystyka wygląda naprawdę dobrze. Bardzo dobrze wygląda też dostępność piłkarzy, bo dłuższą przerwę miał tylko Miłosz Szczepański. Gorzej sytuacja wygląda, gdy spojrzymy na punkty, czyli na to, co osiągnęła cała drużyna, ale moim zdaniem większość letnich transferów pomagała jesienią drużynie, więc i okienko można uznać za umiarkowanie udane.
A jak będzie wyglądało zimowe okienko transferowe?
W zimę rzadko jest duży ruch i u nas też nie spodziewam się wielu zmian. Chcemy dać czas naszym zawodnikom na wypracowanie formy pod wodzą trenera Szoki. Celujemy w dwa transfery do klubu i ewentualnie zbliżoną liczbę odejść.
Kiedy piłkarze wrócą do treningów?
Drużyna wraca do zajęć 5 stycznia. Na początek zawodnicy przejdą badania, chwilę potrenują w Łodzi i na 10 stycznia zaplanowany jest wylot na zgrupowanie do Turcji. Tam przewidziane są trzy sparingi. Po powrocie do Polski zagramy jeszcze jeden sparing i już na początku lutego wracamy do walki o punkty, bo 7 lutego czeka nas wyjazdowy mecz z Polonią Bytom – na sztucznej murawie.
Zrzedła panu mina po wspomnieniu o tej sztucznej murawie.
Niestety tak to się ułożyło. Na pewno zimą w Polsce też będziemy trenować na sztucznej murawie – po pierwsze, żeby lepiej przygotować się do meczu z Polonią i po drugie dlatego, że jest duże prawdopodobieństwo, że jednak po powrocie z Turcji boiska naturalne u nas nie będą dostępne ze względu na pogodę. Specjalnie tak zaplanowaliśmy okres przygotowawczy, by po zgrupowaniu mieć jeszcze dwa pełne mikrocykle tutaj, na własnych obiektach.

Dużo kawy pan pije, żeby cały czas pracować na tak wysokich obrotach?
Niestety to nie kawa jest moim głównym wrogiem, bo żeby utrzymywać wysoki poziom energii zajadam się słodyczami. Kawy też sporo piję, ale chyba w rozsądnych ilościach. Nie będę ukrywał, że ta praca jest intensywna, dni są długie, cały czas jest się pod telefonem.
Więcej pracy ma pan teraz czy w trakcie rundy?
Pracy cały czas jest mniej więcej tyle samo, ale jest ona inna. Gdy okienko jest zamknięte, skupiam się bardziej na planowaniu kolejnych etapów sezonu, przygotowywaniu gruntu pod negocjacje, obserwowaniu zawodników, rozmowach ze sztabem i z zarządem. Teraz z kolei jest już więcej negocjacji, rozmów z zawodnikami i klubami. Do tego cały czas szukamy, bo już musimy myśleć o lecie. Nie dziwi mnie to, że niewielu dyrektorów sportowych wytrzymuje na tym stanowisku 20-30 lat. Naprawdę traci się w tej robocie sporo zdrowia.
CZYTAJ TAKŻE >>> Dramatyczne sceny w meczu ŁKS-u. Jest komunikat klubu
Wspomniał pan o dwóch planowanych transferach. Na jakim etapie są negocjacje?
Mamy wyselekcjonowanych sześciu zawodników – trzech do środka pola i trzech obrońców. Nie są to łatwe negocjacje, bo mówimy o rozmowach trzech stron – ŁKS-u, zawodnika z jego agentem i klubu, z którym dany zawodnik jest obecnie związany. Dlatego może to się trochę przeciągać.
Chciałbym też dopytać o planowanie kolejnych etapów sezonu. Jak to robić, skoro co pół roku zmieniacie trenera? Chociaż nie wiem, czy słowo „zmieniacie” jest odpowiednie, bo odniosłem wrażenie, że pan nie był do końca przekonany do zwolnienia Szymona Grabowskiego.
To była moja druga sytuacja, w której zwolniłem trenera. Przy pierwszej byłem przekonany na 100%, teraz odrobinę mniej. Przede wszystkim po zmianie systemu zaczęliśmy nieco lepiej punktować, więc pojawiło się światełko w tunelu. Inna kwestia, to relacje interpersonalne. Biorąc pod uwagę, jaką osobą jest trener Grabowski i jak się z nim współpracowało, to musiałbym być chyba jakimś socjopatą, żeby bez mrugnięcia okiem go zwolnić. Te ostatnie dni przed rozmową z Szymonem Grabowskim były dla mnie bardzo trudne. Ostatecznie doszliśmy jednak do wniosku, że musimy wprowadzić taką zmianę.

W klubie pojawił się Grzegorz Szoka pod którego wodzą ŁKS jeszcze nie przegrał. Co zmieniło się w drużynie wraz z przyjściem nowego trenera?
Myślę, że największą zmianą jest mniejsza rotacja w wyjściowej jedenastce. Bardzo dużo czasu zespół poświęcił na pracę nad defensywą, co widać na boisku. Zdecydowanie mniej ćwiczeń dotyczyło gry w ataku. Na duży plus jest to, że piłkarze są w stanie przenosić schematy rozegrań z treningów na mecze. Przykładem jest chociażby akcja, po której był rzut karny dla nas w meczu z Wisłą. Nie bez znaczenia jest też fakt, że zmiana trenera dała piłkarzom możliwość „nowego otwarcia” i zrzucenia z siebie pewnej presji, która już od jakiegoś czasu na nich ciążyła.
Czy ten sezon jest dla ŁKS-u już stracony i zamiast gry o awans znowu celujecie w popularny ostatnimi czasy „plan dwuletni”?
Dopóki istnieje matematyczna szansa, będziemy walczyć o każdy punkt. Jednocześnie trzeba jasno powiedzieć: straciliśmy ich za dużo i to mocno komplikuje sytuację. Jeśli chcemy realnie myśleć o miejscu barażowym, musimy na wiosnę punktować na poziomie naszej obecnej domowej średniej – około 2.0. Tylko taki wynik może utrzymać nas w grze o awans do końca sezonu.
ZOBACZ TAKŻE >>> ŁKS zagrał z Wisłą odważnie, a piłkarz gospodarzy został doceniony [ZDJĘCIA]