Zacznijmy od derbów. Udało się wygrać po 12 latach. Wielka sprawa.
– Fajnie, że Widzew wygrał. Bardzo się cieszyłem. Ale na chłodno, to raczej ŁKS przegrał. Gdyby chwilę przed golem dla Widzewa, to rywale strzelili bramkę – a mogli – to tej euforii by nie było. To był mecz słabego z jaszcze słabszym. Poziom był kiepski. Było tyle błędów, niedokładności. Nie może w kółko mówić, że to były derby, że inna stawka meczu, presja. Brak jakości piłkarskiej w obu zespołach była aż za nadto widoczny. Widzew był minimalnie lepszy, może dlatego wygrał. Powiedziałbym, że było 55 do 45 na jego korzyść. Bonusem była ta jedyna bramka. Ale Arka Gdynia przegrała mecz i skończyło się dobrze.
Potem jednak przyszedł zimny prysznic i bolesna porażka z Resovią.
– Może się zdarzyć wypadek przy pracy, tak jak porażka 2:5 z Arką na początek rundy. Ale to już nie są wypadki, jeśli takie mecze się powtarzają, jeśli przegrywasz cztery mecze na swoim stadionie i do tego dwa tak wysoko. Bardzo życzę Widzewowi awansu, ale patrząc na wyniki i przede wszystkim na grę drużyny, to ona nie jest lepsza nawet od Górnika Łęczna, najgorszej drużyny w ekstraklasie.
Droga do niej jeszcze jest jednak daleka.
– Nie wykorzystać splotu wydarzeń, jakie się dzieją, czyli porażki Arki, Korony, wcześniej innych drużyn, to byłoby mistrzostwo świata. Ale Widzew też musi w końcu sobie pomóc. Zostały dwa mecze i trzeba w nich zagrać zdecydowanie lepiej niż ostatnio. Bo mimo wygranej nawet ten występ w derbach nie był przecież dobry.
Jak oceni pan taktykę, ustawienie Widzewa?
– Przede wszystkim wystawianie Marka Hanouska na stoperze, to jest osłabianie drugiej linii. Trener Orest Lenczyk mówił, że dobry piłkarz poradzi sobie na każdej pozycji. Idealnym przykładem jest Mirek Szymkowiak, który często był przestawiany i wszędzie radził sobie dobrze. Ale na niektórych pozycjach bardzo dobrze. I tak samo jest z Hanouskiem. W przeszłości podobnie grali Zbyszek Wyciszkiewicz i Dariusz Gęsior. To byli nominalnie defensywni pomocnicy, ale grali też świetnie do przodu, strzelali gole, zaliczali asysty. Hanousek też tak może grać, bo to potrafi. W obronie, mimo błędów, poradzi sobie, ale w pomocy radziłby sobie lepiej z korzyścią dla drużyny. Gdy nie było innych stoperów, to zrozumiałe, że został przesunięty, ale gdy oni są w kadrze, to już tego nie rozumiem.
CZYTAJ TEŻ: W niedzielę Widzew może awansować
Wspomnę jeszcze Franciszka Smudę, który bardziej opieprzał nas po wygranych meczach, niż przegranych. Po porażkach wiadomo, że nie musiał, bo każdy spuszczał głowę i wiedział, że było źle. Wtedy się denerwowaliśmy, że się czepia – o co mu chodzi, przecież wygraliśmy? Ale z perspektywy czasu widzę, że miał rację. I tak powinien zareagować trener po derbach. W meczu z ŁKS-em było bardzo dużo błędów w obronie, wiele popełnił ich szczególnie Martin Kreuzriegler, który mimo że był ostatnim obrońcą, to kiwał się z rywalami. I w następnym meczu popełniał podobne błędy! To są jaja, to znaczy, że nikt nie wyciąga wniosków. Inna sprawa to zmiany. Przegrywasz z Resovią 0:2 do przerwy i na drugą połowę wychodzisz bez zmian? To znaczy, że drużyna grała dobrze? Zmiany są za późno. Po wejściu na boisko piłkarz potrzebuje nawet 10 minut, by wejść na dobre obroty, bo wchodzi od razu na szybkie tempo i trudno się dostosować z marszu. Dopiero później zaczyna grać płynnie. Skoro Resovia mogła strzelić do przerwy dwa gole, to znaczy, że Widzew mógł po przerwie strzelić trzy. Ale trzeba coś zmienić, skoro idzie źle. Da się tyle bramek zdobyć w jednej połowie, bo Resovia to właśnie zrobiła po przerwie.
Wróćmy jeszcze do Hanouska. W kadrze są nominalni stoperzy, a gra on.
– W Widzewie jest kilku środkowych obrońców, a na stoperze grają nominalny prawy obrońca i defensywny pomocnik. Owszem, czasem się uda nie stracić gola i nie przegra, ale to nie są środkowi obrońcy. Jak powiedziałem, Hanouska brakuje w drugiej linii. Nie odmawiam walki i chęci Dominikowi Kunowi, ale za walkę dostaje się medale na froncie. Tu trzeba grać w piłkę. Pomocnik musi mieć liczby – gole i asysty, a on wiosną nie zrobił żadnych. Co z tego, że nawet przejmie piłkę, skoro następne podanie ma niecelne. Kiedyś był taki świetny defensywny pomocnik Claude Makelele, był znakomity w odbiorze. Nie strzelał goli, nie miał asyst, ale nigdy nie podał niecelnie, nie tracił piłek. A Kun odbiera i traci. Proszę mi wierzyć, że to jest najgorsze, co może się zdarzyć w środku pola! A Kun robi to ciągle.
Przed meczem z Resovią, ale wcześniej też, choćby przed spotkaniami ze Skrą czy Koroną, zwracano uwagę, że to drużyny groźne po stałych fragmentach gry. Wydaje się, że trenerzy Widzewa to zbagatelizowali. Efekty widzieliśmy.
– To są pytania nie do mnie, a do trenerów. Oni powinni się tłumaczyć.
Dziennikarze pytali o to trenera Janusza Niedźwiedzia, ale nie chciał odpowiadać, denerwował się.
– A właśnie teraz powinien na takie pytania odpowiadać. Jak się wygrywa, to z bananem na twarzy fajnie się opowiada. To nie jest pierwszy mecz, w którym Widzew tak traci bramki. Przecież ta porażka z Resovią to był blamaż. Jak można chcieć awansować i grać takie mecze? Trzy kolejki temu drużynie z Rzeszowa groził spadek. Wygrała tak łatwo z Widzewem, bo grała już na luzie? Bez sensu takie gadanie. To Widzew powinien do przerwy prowadzić 2:0 i wygrać 4:1. Tym bardziej po derbach, które piłkarsko były słabe, ale powinny dać drużynie powera. Wygrała prestiżowy mecz, znów była nad Arką. Przez pierwsze 15, 20 minut Resovia nie powinna wyjść ze swojej połowy, a ona zdobyła gola i to po zagraniu, które można było przewidzieć. Po zwycięstwie z ŁKS-em nie wypadało krytykować Widzewa, nawet jeśli grał słabo. Ale w szatni taka krytyka być powinna, jak u Smudy kiedyś. A może była, ale nie trafiło to do piłkarzy? Trzeba było wyciągnąć wnioski i poprawić błędy, które były. Trzeba było wygrać z Resovią.
Łatwo się mówi.
– Ale przecież Widzew chce awansować i grać w ekstraklasie. Nie można przegrać czterech meczów na własnym stadionie i to w takim stylu. Można przegrać raz, po jakiejś jednej kontrze, gdy nie idzie z przodu. Zdarza się. Ale tyle razy i po takich samych błędach w grze, ustawieniu? Gdyby Widzew zremisował z Arką, wygrał z Koroną, to ile miałby punktów i ile mniej miałyby te drużyny? To oddanie im tych punktów w prezencie, a tego dobre drużyny nie robią.
A jeśli zdarzą się baraże. Jak pan to widzi?
– Widzew grałby u siebie – jeden, a potem być może drugi mecz. Ale z taką formą i z tym co prezentują Odra Opole czy Chrobry Głogów, to mam duże wątpliwości. Jeszcze oni pewnie graliby na większym luzie, bo oni mogą, a Widzew musi. Presja byłaby większa, a z tą sobie chyba piłkarze łódzkiej drużyny nie radzą. Nie chcesz presji, to zmień zawód. Chociaż muszę zmartwić, że wszędzie jest jakiś szef i wszędzie ta presja jest.
Niektórzy twierdzą, że widzewiacy słabo biegają – wolno, jednostajnie. Słaby jest pressing.
– Widzę to oczywiście i to już trwa któryś tam sezon. Na początku tego Karol Danielak zasuwał, teraz jest jednym z wielu. Nie widzę tej szybkości i dynamiki, którą miał wtedy. Gdy bramkarz łapie piłkę po rogu, to dwóch, trzech piłkarzy na pełnym gazie powinno biec w stronę bramki rywala. Ja tego w Widzewie nie widziałem od bardzo dawna. Gra z kontry wbrew pozorom jest jednym z najprostszych metod przedostania się pod bramkę, bo przeciwnicy są zaangażowania w działania ofensywnie w polu karnym. Nie pamiętam takiego gola Widzewa.
CZYTAJ TEŻ: Co się stało z Widzewem? Pytania, które się nasuwają
Czasem mamy wrażenie, że rywali na boisku jest więcej. To wynika właśnie z faktu, że oni więcej biegają, wychodzą na pozycje. Gdy jakiś piłkarz ma piłkę, a jego koledzy się poruszają, to ma do kogo zagrać, ma kilka wariantów rozegrania. A gdy stoją w miejscu, to ma jeden wariant i to zwykle ten najgorszy. Gdy nie ma wyboru, to często odwraca się z piłką i podaje do tyłu, by od nowa budować akcję. Widzew tak ma, prawda?
Na szczęście dobrą robotę robi Bartłomiej Pawłowski?
– Ale nie można na każdego rywala grać tą samą taktyką. Na ŁKS to był dobry pomysł, by Pawłowski był w ataku, bo to dobry piłkarz na kontry. Ale już Resovią, to było bez sensu, bo to chłopak z gazem na bok. Walka w polu karnym z wysokimi obrońcami, w ogóle przy zagęszczonej obronie, nie jest dla niego. Taktykę trzeba zmieniać.
Może jednak coś optymistycznego na koniec?
– Arka i Korona przegrywają. Nic innego na tę chwilę nie widzę. Może w Widzewie budują formę na dwa ostatnie mecze, albo na baraże? Potem, jakkolwiek się to skończy, musi przyjść czas rozliczeń i decyzji, co dalej.