Młodych trenerów na polskim rynku jest coraz więcej. Czy to trend, czy może naturalna kolej rzeczy? W 2011 roku w polskiej ekstraklasie debiutował Radosław Mroczkowski, który uznawany był za jedno z trenerskich odkryć tamtego okresu.
Piłka nożna się zmienia i dzieje się to niezależnie od tego czy tego chcemy, czy nie. Coraz większe znaczenie mają nowinki technologiczne, nowoczesne wskaźniki i statystyki. Kto nie jest w stanie się do tego przystosować, zostaje w tyle. Szkoleniowcem, który przed laty zadebiutował w Ekstraklasie jako trener Widzewa i mimo nie najmocniejszej kadry potrafił w niej osiągać przyzwoite wyniki jest Radosław Mroczkowski. Czy jego praca w Łodzi była też szansą dla innych młodych szkoleniowców?
– Myślę, że trochę tak. Młodzi trenerzy, którzy pracują w niższych ligach i nie zadebiutowali jeszcze na najwyższym poziomie rozgrywkowym, zawsze mocno trzymają kciuki za tych nowych szkoleniowców, którzy pojawiają się w lidze. Sukces i osiągnięcia tych drugich to potencjalna szansa na pracę dla pierwszych, bo będzie oznaczać, że oni też mogą to zrobić. Gdy ja debiutowałem w Widzewie było też kilku innych trenerów, którzy też wchodzili w ten świat. Oczywiście nie może być też tak, że wiek jest głównym atutem trenera – przyznaje Mroczkowski.
ZOBACZ TAKŻE>>>Widzew – Warta, czyli pojedynek rannych bokserów
W Ekstraklasie pracuje aktualnie czterech szkoleniowców poniżej 40. roku życia. Menadżerowi starszej daty jednak wciąż mają się dobrze, co pokazuje przykład Jana Urbana czy Waldemara Fornalika. Czy zatem fala młodych trenerów to w polskiej lidze trend czy jednak naturalna zmiana pokoleniowa, która następuje stopniowo?
– Trzeba by spytać w klubach jak oni na to patrzą. Żeby porównywać trenerów, należy im stworzyć takie same warunki. Jeśli one się zmieniają to wyniki mogą się znacząco różnić. Oczywiście widać coraz więcej młodych szkoleniowców. Sytuacja każdego jest inna, bo np. trener Warty Poznań, Dawid Szulczek ma takie, a nie inne możliwości rozwoju. Można się zastanawiać jakie osiągałby wyniki gdyby był w trochę mocniejszym klubie. Z kolei Dawid Szwagra z Rakowa to postać, która została rzucona na głęboką wodę. Z roli asystenta awansował na pierwszego trenera i gra w europejskich pucharach – komentuje były menadżer czerwono-biało-czerwonych.
Przed dwoma miesiącami w Widzewie podjęto decyzję o rezygnacji z usług Janusza Niedźwiedzia. Zastąpił go młodszy Daniel Myśliwiec, były szkoleniowiec Stali Rzeszów. Łodzianie potrzebowali zmian, ale przy Piłsudskiego nie chciano rezygnować z pewnej strategii. Z tego powodu postawiono właśnie na Myśliwca. Jednak w wielu klubach nadal są opory by stawiać na “młodzież”. Niedawno pojawiły się plotki na temat zatrudnienia Marcina Matysiaka w Łódzkim Klubie Sportowym. Był on szkoleniowcem w rezerwach łódzkiej drużyny i świetnie tam sobie radził. Ostatecznie włodarze ŁKS-u zdecydowali się na Piotra Stokowca.
– Nie możemy przekładać osiągnięć trenera w niższych ligach na poziom Ekstraklasy. To są dwie inne rzeczy. Być może gdyby trener otrzymał konkretne wsparcie to udałoby mu się zrealizować postawione cele. Jednak ŁKS jest teraz w trudnym położeniu, być może potrzebuje czegoś innego. Pamiętajmy, że w każdym klubie, przed zatrudnieniem trenera jest sporo analiz i dyskusji. Brane są pod uwagę elementy osobowościowe, bo jednak praca w klubie z dna tabeli to ciężki kawałek chleba. Kluczowe jest jednak to wsparcie, o którym wspomniałem na początku. Można dostać szansę w klubie, ale jeśli nie będzie pomocy ze strony klubu to nie będzie sukcesów – zakończył Mroczkowski.