Na koniec 2023 roku Widzew wciąż jest uczestnikiem rozgrywek o Puchar Polski. To cieszy najbardziej. Ale powodów do radości jest więcej.
Widzew pokonał w Mielcu Stal w meczu 1/8 finału Pucharu Polski. Nie jest to wydarzenie w historii łódzkiego klubu ogromne, ale od czasu reaktywacji klubu w 2015 roku jednak historyczne. Po raz ostatni do ćwierćfinału tych rozgrywek Widzew doszedł bowiem aż 21 lat temu.
Co cieszy najbardziej? Poza oczywistą oczywistością, czyli samą wygraną i awansem, jest jeszcze kilka rzeczy, które mogły wprowadzić kibiców w dobry nastrój.
Po świetnym meczu z Lechem Poznań przyszło znacznie gorsze spotkanie z Radomiakiem. Ale widzewiacy szybko z tego dołka wyszli. Jedno to zwycięstwo, drugie jest styl. Słowa trenera Daniela Myśliwca z pomeczowej konferencji nie były przesadzone. – Najważniejsze jest to, że osiągnęliśmy cel, którym był awans. Jeszcze bardziej cieszy mnie jednak, że zrobiliśmy to w niezłym stylu. Graliśmy dobrze w piłkę, mieliśmy dużo sytuacji. Dramaturgia w końcówce wzrosła, bo przeciwnik nie miał nic do stracenia. Ten mecz mógł wyglądać spokojniej, lecz jeszcze raz podkreślę, że cieszę się z zaprezentowanego przez nas stylu. Cały zespół wykonał kapitalną pracę – powiedział.
Nie brakowało w tym meczu dramaturgii, szczególnie w samej końcówce, gdy Michał Trąbka trafił w poprzeczkę, ale nie zmienia to faktu, że Widzew był lepszy i na zwycięstwo zasłużył. To chyba zgodna opinia wszystkich, którzy ten mecz oglądali.
Nie było idealnie, ale dobrze zagrały całe formacje i poszczególni piłkarze. Dobrze też z drużyną zagrał Myśliwiec, o czym dalej.
Wydawało się niemal pewne, że między słupkami w Mielcu stanie Jakub Szymański, który bronił w dwóch poprzednich rundach Pucharu Polski i spisywał się bardzo dobrze. Bywa tak, że trenerzy mają bramkarza nr 1 w lidze, ale w pucharze dają szansę temu drugiemu. Wydawało się, że tak samo będzie w Widzewie. Przed meczem zresztą Myśliwiec sugerował, że w pierwszym składzie będzie Szymański.
A jednak był Henrich Ravas, absolutny nr 1 w widzewskiej bramce, jeden z najlepszych bramkarzy PKO Ekstraklasy, reprezentant Słowacji i bardzo prawdopodobny uczestnik Euro 2024. Po dwóch meczach z zespołami niżej notowanymi przyszedł czas na rywala z najwyższej klasy rozgrywkowej, więc trener Widzewa postawił na najlepszych. Tak jak już też wspominał, zawsze skład na kolejny mecz jest optymalny, najlepszy, jakim obecnie dysponuje. Ravas to najlepszy bramkarz Widzewa, więc zagrał. I była to bardzo dobra decyzja, bo Słowak znów stanął na wysokości zadania.
Po prawej stronie nr 1 był Mato Milos, a nr 2 Patryk Stępiński. Wydawało się, że Paweł Zieliński będzie grał od święta, a jednak Myśliwiec odzyskał go dla drużyny. Zieliński znów zagrał naprawdę dobry mecz, był pewnym punktem zespołu. Nie jest powiedziane, że gdyby Chorwat był zdrowy, to Zieliński wylądowałby na ławce.
CZYTAJ TEŻ: Widzew w ćwierćfinale Pucharu Polski. Kiedy losowanie i kolejna runda
Jeszcze lepiej wypadł po drugiej stronie defensywy Luis da Silva. Portugalczyk miewał na początku sezonu występy fatalne i wydawało się, że jego transfer to wtopa. Myśliwiec rzucił go na bok i to była dobra decyzja. Już z Lechem Poznań zagrał naprawdę dobrze na lewej obronie, a teraz tylko potwierdził, że to pozycja dla niego.
Da Silva jest twardy, szybki i silny. Nie daje się przepychać, jak wcześniej grający tutaj Fabio Nunes i Andrejs Ciganiks. Lepiej od nich broni. Portugalczyk lubi też włączać się do ofensywny, chociaż szwankuje skuteczność. Mimo zmarnowanej sytuacji w meczu ze Stalą Mielec, to był bardzo dobry występ da Silvy.
Nowa pozycja Portugalczyka to zasługa Myśliwca, który kombinuje, co byłoby najlepsze dla poszczególnych piłkarzy, ale przede wszystkim dla drużyny. I tak samo było w przypadku Fabio Nunesa, który z obrony i to lewej wylądował na prawym skrzydle. W Mielcu zaliczył bardzo dobry występ. Powinien mieć ze dwie asysty, gdyby koledzy byli skuteczniejsi.
W poprzedniej rundzie PP dwa gole dla Widzewa zdobył Jordi Sanchez. I usiadł na ławce. Trener zdecydował, że lepiej będzie, jeśli zacznie Imad Rondić. I znów się nie pomylił. Bośniak zdobył gola, który otworzył wynik i w dodatku to był gol bardzo ładny.
Jordi też dostał swoje minuty i też je wykorzystał. Obaj napastnicy zadowoleni i trener też zadowoleni.
A kibice zadowoleni?