Większość piłkarzy, która trafia do ŁKS-u, w Łodzi pokazuje co najwyżej ułamek swoich rzeczywistych umiejętności, a metody trenerskie kolejnych szkoleniowców najgorsze efekty także przynoszą akurat w ŁKS-ie. Z czego to wynika?
Pierwsza drużyna ŁKS-u jest w rozsypce. Łodzianie w pięciu ostatnich meczach zdobyli tylko jeden punkt i na pięć kolejek przed końcem rozgrywek stracili nawet matematyczne szanse na wejście do strefy barażowej. Wyniki są zdecydowanie poniżej oczekiwań, piłkarze wyglądają na sfrustrowanych, zblazowanych i bojaźliwych, a kibice na znak protestu w dwóch ostatnich spotkaniach przestali dopingować drużynę w drugiej połowie.
KOLEJNY ZMARNOWANY SEZON ŁKS-u. ILE TO JESZCZE POTRWA?
Kończący się sezon jest tak naprawdę kulminacją tego, co się dzieje w ŁKS-ie od lat, czyli ciągłych zmian, tymczasowości i ogólnego poczucia rozczarowania. Nic dziwnego więc, że w takim środowisku zarówno zawodnicy, jak i trenerzy nie potrafią kolejno grać i osiągać tak dobrych wyników jak w innych klubach.
Aktualnie szkoleniowcem ŁKS-u – tymczasowym – jest Ryszard Robakiewicz. Przed nim od maja 2020 roku na ławce trenerskiej łodzian zasiadało dziewięć osób. Spośród nich jedyną postacią, która ma na ten moment zatrudnienie, jest Kibu Vicuna. Hiszpan z polskim paszportem od niemal dwóch lat pracuje w… indyjskim trzecioligowcu Diamond Harbour. Poza nim w ŁKS-ie w ostatnich latach pracowali jeszcze: Ariel Galeano, Jakub Dziółka, Marcin Matysiak, Piotr Stokowiec, Kazimierz Moskal, Marcin Pogorzała, Ireneusz Mamrot i Wojciech Stawowy. Ponad połowa z nich po odejściu z ŁKS-u nie pracowała już w żadnym klubie, a Moskal wraz z Pogorzałą zaliczyli trwający niespełna pół roku epizod w Wiśle Kraków. Jedyną osobą z tego grona, która pracowała w większej liczbie klubów, jest Mamrot, który po okresie pracy w ŁKS-ie trenował piłkarzy Jagiellonii Białystok, Górnika Łęczna i Miedzi Legnica.
W związku z tym teza, jakoby ŁKS stał się cmentarzem trenerskich karier, nie będzie kontrowersyjna.
Istnieje naprawdę spore grono zawodników, którzy po odejściu z ŁKS-u zaczynają w nowym klubie pokazywać swoją najlepszą wersję, która w Łodzi była widoczna jedynie w niewielkim stopniu. Dobrym przykładem, potwierdzającym istnienie takiego zjawiska, jest Kelechukwu Ibe-Torti. To 22-letni skrzydłowy, który w ŁKS-ie spędził ponad cztery lata, od początku sezonu 2020/2021 aż do stycznia, z roczną przerwą na wypożyczenie do Resovii Rzeszów. Rozegrał w ŁKS-ie 50 meczów, ale… tylko jedno od pierwszej do ostatniej minuty.
To, czego nie Kelechukwu nie mógł doświadczyć w ŁKS-ie, w pełni dostał w Stali Stalowa Wola. Dzięki temu w 10 występach dla nowego klubu zanotował już cztery trafienia, czyli… o jedno więcej niż przez wszystkie lata w ŁKS-ie. Zresztą to nie pierwszy piłkarz, który po odejściu z ŁKS-u radzi sobie o wiele lepiej:
A to tylko najbardziej skrajne przypadki, ponieważ spokojnie moglibyśmy powiększyć tę listę o kilka bądź nawet kilkanaście nazwisk. Co więcej, całkiem długa jest także lista graczy, którzy jakiś czas po odejściu z ŁKS-u strzelali łodzianom gola. Do takiej grupy zaliczają się m.in.: Łukasz Sekulski, Bartosz Szeliga, Maksymilian Rozwandowicz, Przemysław Sajdak czy wcześniej wspomniany Flis.
Niewykluczone, że niebawem do tego grona dołączą gracze, którzy aktualnie występują w ŁKS-ie. Dużą część z nich ma przeszłość w klubach ekstraklasy czy poważnych, zagranicznych ligach, a mimo to w ŁKS-ie prezentuje się bardzo przeciętnie. Mateusz Kupczak, Sebastian Rudol i Koki Hinokio wystąpili w ekstraklasie łącznie 450 razy, a w ostatnich meczach wyglądali tak, jakby był to dla nich pierwszy sezon w karierze.
Michał Mokrzycki, który jeszcze do nie tak dawna wyglądał na jednego z najlepszych środkowych pomocników w 1. lidze, zaczął popełniać juniorskie wręcz błędy. Gustaf Norlin, mający ze sobą pięć sezonów regularnej gry w szwedzkiej ekstraklasie, w Łodzi nadal czeka na zdobycie pierwszej bramki. Nawet wychowankowie jak Aleksander Bobek czy Antoni Młynarczyk, którzy w przeszłości imponowali swoją pozytywną bezczelnością i bezkompromisowością, są cieniami samych siebie.
A jeśli ŁKS-owi zależy na tym, żeby osiągać lepsze wyniki, to powinien stworzyć środowisko, w którym piłkarze będą grali na najwyższym poziomie swoich możliwości. Bez tego bardzo ciężko będzie o zbudowanie zespołu, który ma w najbliższych latach walczyć o powrót do ekstraklasy…