Co imponuje, a nad czym ŁKS musi popracować? Wnioski po meczu ze Stomilem.
ŁKS wygrał ze Stomilem 3:0. Chociaż nie jestem tak ortodoksyjny jak Marcin Feddek i nie uważam, ze wzorem Bayernu Monachium podopieczni Kibu Vicuny powinni odprawiać rywala tej klasy przynajmniej pięcioma bramkami, to mam kilka przemyśleń. W minionym sezonie, szczególnie za kadencji Ireneusza Mamrota, łodzianom zdarzały się podobne mecze. Remisy z Zagłębiem Sosnowiec i Jastrzębiem. Wymęczone zwycięstwo z GKS-em Bełchatów, w którym gra kompletnie się nie kleiła. Porażka z Sandecją Nowy Sącz. Tym razem było przeciętnie, a ŁKS skończył mecz z trzema bramkami. Co było dobre, a nad czym trzeba popracować?
ŁKS strzelił dwie bramki ze stałych fragmentów gry. Ostatni raz podobna sztuka, udała się łodzianom za kadencji Wojciecha Stawowego, 27 września 2020 roku. Wtedy bezpośrednio, po uderzeniach z rzutów wolnych bramki zdobywali Maksymilian Rozwandowicz i Łukasz Sekulski. Wszyscy, którzy dłużej obserwują grę łódzkiej drużyny, wiedzą, że rzuty rożne nie są jej najmocniejszą stroną. W meczu ze Stomilem, pierwszy gol to wstrzelenie piłki w pole karne z rzutu wolnego Pirulo. Drugie trafienie, padł po kornerze wykonanym przez Michała Trąbkę.
ŁKS ma problemy z koncentracją. Między 65. a 75. minutą podopieczni Vicuny, zostali zepchnięci do defensywy. Nikt nie był w stanie zatrzymać skrzydłowych Stomilu i tylko ogromne problemy z finalizacją, napastników drużyny z Warmii sprawiły, że Marek Kozioł nie wyciął piłki z siatki. Na pewno nie pomogło zejście Jakuba Tosika, który przez większość meczu brał na siebie ciężar przenoszenia gry na połowę przeciwnika.
Forma niektórych zawodników zaskakuje. W doskonałej dyspozycji jest Jakub Tosik, który kolejny mecz z rzędu pokazuje, że powinien być podstawowym defensywnym pomocnikiem. Dopóki był na boisku, środek pola był zaryglowany, a Stomil próbował atakować wyłącznie skrzydłami. Zaskoczeniem jest Piotr Janczukowicz, nad którym większość kibiców postawiła już krzyżyk. Młody napastnik daje bardzo dobre zmiany, rozgrywa piłkę, a w meczu z drużyną z Warmii wreszcie zdobył pierwszego gola w sezonie. Mikkel Rygaard wreszcie wszedł na wyższe obroty i pokazuje, że jeżeli trener mu zaufa może być jednym z najważniejszych punktów drużyny. Od jego przechwytu i podania zaczęła się akcja, po której padł gol na 3:0.
Zawodzi Bartosz Szeliga. Zdobył bramkę, ale mógł mieć na koncie dwie. W pierwszej połowie minął się z piłką, w drugiej podał pod nogi napastnikowi. Nie daje od siebie dużo w ofensywie, a w defensywie tylko przeszkadza. Bardzo słabo gra Stipe Jurić. Brakuje mu szybkości, ma problemy z podjęciem decyzji o strzale, przegrał pojedynek z drobniejszym od siebie Maciejem Dampcem. Początek był obiecujący, ale teraz z meczu na mecz notuje zjazd.