Czasem w klubach traktują transfery perspektywicznie, np. licząc, że jakiś piłkarz „odpali” za jakiś czas w przyszłości. Ale czasem robi się je z tego powodu, by nowi piłkarze pomogli zespołowi jak najszybciej. W przypadku Widzewa trzeba przyjąć, że tak właśnie było. Drużyna trenera Janusza Niedźwiedzia zaczynała sezon z myślą o zajęciu miejsca w pierwszej szóstce, ale po pierwszym etapie rozgrywek było już oczywiste, że bije się o awans. I to się nie zmieniło aż do teraz.
Zimą miały być dwa transfery, a było ich aż siedem. Dwa zdecydowanie last minute, po tym, jak kontuzji doznali bramkarze Jakub Wrąbel oraz Konrad Reszka. W ich miejsce ściągnięto Henricha Ravasa i Wasyla Łytwynenkę. Tego drugiego musimy wyjąć z naszej analizy, bo nie zdążył jeszcze zadebiutować w Widzewie. Z kolei Słowak zapracował już na pierwsze oceny.
Transfer Norwega był przemyślany. Widzew szukał piłkarza na lewe skrzydło i znalazł właśnie 27-latka. Normann Hansen był wybrany, obserwowany, przebadany, a transfer w końcu sfinalizowany. Czy to był dobry wybór? Dzisiaj nie można odpowiedzieć na to pytanie, bo czasem piłkarz potrzebuje więcej czasu, by pokazać pełnię swoich umiejętności. Idealny jest przykład Marka Hanouska, który swoją pierwszą rundę w Widzewie miał przeciętną, a później stał się najlepszym graczem łódzkiej drużyny.
Trzeba więc poczekać z ostateczną oceną Norwega, ale gdybyśmy mieli brać pod uwagę to, co zaprezentował dotychczas, to nasza ocena nie byłaby wysoka. Widzew – jaki pisaliśmy powyżej – ma cel do zrealizowania tu i teraz i naszym zdaniem Normann Hansen powinien zrobić więcej. Dotychczas zagrał w siedmiu meczach (11 punktów drużyny), z czego w pięciu w pierwszym składzie. W sumie na boisku był przez 439 minut. Na koncie ma tylko jedną asystę, a gola jeszcze nie strzelił. Jak na zawodnika ofensywnego, nie są to dobre liczby. Powinny być znacznie lepsze.
CZYTAJ TEŻ: Któryś z najgroźniejszych rywali Widzewa na pewno straci punkty
Po Norwegu widać jednak, że ma potencjał, więc można spodziewać się, że w przyszłości Widzew będzie miał z niego pożytek. Przypominamy jednak, że jego kontrakt obowiązuje do końca sezonu i zostanie przedłużony o dwa lata, ale pod warunkiem awansu do PKO Ekstraklasy. Jeśli więc Kristoffer chce zostać przy al. Piłsudskiego na dłużej, to w sześciu meczach, jakie pozostały do końca sezonu, powinien zrobić dla drużyny coś więcej, niż dotychczas. Gole, asysty, jakiś wygrany mecz dzięki jego zagraniu – na to liczymy.
Nie jest Roberto Carlosem. Nie jest też Rafałem Siadaczką, ani Brazylijczykiem Dudu. Austriak to solidny gracz, ale chyba też oczekiwaliśmy po nim czegoś więcej. Chyba niedobrze, że na lewej stronie defensywy nie ma konkurencji, bo być może większa rywalizacja wyzwoliłaby w nim coś ekstra. Wyżej wymienieni piłkarz (Roberto Carlosa już sobie odpuścimy) mieli to coś, oprócz tego, że dobrze bronili. Siadaczka miał szybkość i piekielnie mocny strzał z dystansu, Dudu świetnie ułożoną lewą nogę, którą świetnie dośrodkowywał i strzelał gole z rzutów wolnych. Kreuzriegler to po prostu solidny obrońca. Na jego usprawiedliwienie trzeba jednak zauważyć, że Widzew gra w takim ustawieniu – z wahadłowymi – że Austriak musi się skupiać właściwie tylko na defensywnie. Przed nim jest jeszcze dwóch kolegów po lewej stronie boiska.
Kreuzriegler nie zawalił żadnego meczu, ale w co najmniej kilku przypadkach mógł się zachować (ustawić) w polu karnym inaczej, tzn. lepiej. To samo z wyprowadzaniem piłki. To też jest do poprawy.
Wiosną Austriak zagrał w ośmiu meczach (siedem razy w jedenastce), a na boisku był 641 minut.
Przychodził do Widzewa z bardzo trudną misją zastąpienia Juliusza Letniowskiego. Każdy kto pamięta, ile Julek dawał drużynie jesienią, musi sobie zdawać sprawę, że to trudne zadanie. Czy Lipski mu sprostał? Trzeba mu jeszcze dać trochę czasu. Na pewno gra wolniej od Letniowskiego, co niestety widać gołym okiem. Na pewno potrafi pięknie podać, co już pokazał co najmniej dwukrotnie. Czekamy też na strzały z dystansu. Jeśli nie takie, po których padną jego gole, to chociaż takie, po których któryś z kolegów zmyli i pokona bramkarza. Na pewno pamiętacie, jak Letniowski zdobywał bramki kolegami, tj. Bartoszem Guzdkiem i Mattią Montinim.
Po Lipskim oczekujemy po prostu więcej, niż pokazuje dotychczas, tym bardziej, że dostrzegamy jego potencjał. I trzeba się pośpieszyć, bo liga zmierza ku końcowi, a Letniowski ładuje akumulator.
Lipski dotychczas wystąpił do tej pory w sześciu meczach (pięć razy w pierwszym składzie). Na boisku był przez 450 minut. Ma na koncie trzy asysty i jeszcze nie zdobył gola.
Jeśli chodzi o liczby, bo z nowych piłkarzy nie ma sobie równych. Strzelił przecież trzy bramki i miał dwie asysty. Uzbierał to w pięciu występach (pięć w pierwszym składzie) przez 404 minuty. Bardzo więc szkoda, że 29-latek ma problemy z kontuzjami. Z ich powodu opuścił już kilka meczów.
Gra Pawłowskiego? Pisaliśmy kilka razy, że nie była wybitna i Bartek pewnie zdaje sobie z tego sprawę. W sytuacji Widzewa, to jednak w ogóle nie jest ważne. Ważne są punkty, a te Pawłowski drużynie załatwiał.
W meczu z Puszczą Niepołomice w ostatnią sobotę był najlepszy na boisku. Kilka razy ratował drużynę przed stratą bramki. Słowak zrobił więc to, co do niego należy. Jak było wcześniej? Pamiętamy jego błędy przy co najmniej dwóch golach, ale trzeba pamiętać, że wszedł do bramki w trybie awaryjnym, niemal z marszu po przyjeździe do Łodzi. Czas działa na jego korzyść i mamy wrażenie, że Ravas już nie zawiedzie.
Do tej pory zagrał w czterech spotkaniach (360 minut) i wpuścił trzy gole.
To też transfer last minute, który nie był spodziewany. Ale każdy młodzieżowiec, zwłaszcza już ograny i to w PKO Ekstraklasie, jest na wagę złota. 20-latek do tej pory zagrał w siedmiu meczach (cztery razy w jedenastce). Na boisku był przez 373 minuty. Jak prawie każdy młody piłkarz, i Terpiłowski ma wahania formy – jest bardzo aktywny, by za chwilę na długie minuty zniknąć. Ale dwie bramki strzelił. Asysty jeszcze nie zaliczył, ale tak naprawdę, to nie jego wina, bo przecież wyłożył idealną piłkę Bartoszowi Guzdkowi.
Podsumowując, zimowe transfery na razie trzeba ocenić na „trójkę”. Do końca roku szkolnego, tj. piłkarskiego sezonu, jest jeszcze trochę czasu, więc nowi widzewiacy mogą podciągnąć ocenę do „czwórki”. I zdecydowanie powinni to zrobić.
Bartłomiej PawłowskiErnest TerpiłowskiHenrich RavasKristoffer HansenMartin KreuzrieglerPatryk LipskiWidzew Łódź