W czasach prawdziwej świetności łódzkiej piłki, gdy Widzew i ŁKS zaliczały się do ścisłej polskiej czołówki, jako młody stażem dziennikarz zajmowałem się oboma klubami. Mój zwyczajny dzień w pracy polegał na tym, że jechałem na trening tej drużyny, która zaczynała wcześniej, po czym przenosiłem się na przeciwną stronę Piotrkowskiej, by sprawdzić co dzieje się w drugim klubie. Często podwozili mnie piłkarze – ci z ŁKS-u, mieszkający na Widzewie lub Stokach, albo widzewiacy mający mieszkania na Retkini. Często prosili, bym pozdrowił ich kolegów z tego drugiego zespołu.
Podobnie było z trenerami, a już kierownicy drużyn – ludzie będący prawdziwymi instytucjami, czyli Marek Łopiński i Tadeusz Gapiński – byli bardzo dobrymi kolegami. Nikomu nie przeszkadzało, że Marek Dziuba najpierw grał, a później odnosił sukcesy jako trener ŁKS-u i Widzewa, a Andrzej Pyrdoł przenosił się z jednego klubu do drugiego.
Jeszcze wcześniej, kiedy byłem dzieckiem, Widzew największe sukcesy święcił na stadionie przy al. Unii, dzięki czemu wygrane z europejskimi potentatami oglądały dziesiątki tysięcy ludzi. Zbigniew Boniek i Jan Tomaszewski wspominali, że na zgrupowania reprezentacji widzewiacy i ełkaesiacy często podróżowali razem, a popołudnia i wieczory spędzali w kawiarni w dzisiejszym Pasażu Schillera.
Nie zawsze można to było nazwać przyjaźnią, ale na pewno szczerą sympatią. Wielokrotnie byłem przekaźnikiem informacji: ci z ŁKS-u prosili, bym przekazał ludziom z Widzewa, że np. najbliższy rywal zagra w osłabionym składzie, albo że jakiś lider wraca po kontuzji. I na odwrót.
Zaczęło się to zmieniać na początku XXI wieku. Kolega z pracy, który przejął ode mnie ŁKS, wracał do redakcji i pierwsze o czym mówił, to problemy Widzewa. Pamiętam, że newsa o skazaniu stopera Widzewa za jazdę pod wpływem alkoholu, zdradził nam – z satysfakcją – działacz klubu z al. Unii. Kluby zaczęły się od siebie oddalać za sprawą ludzi, bo do władzy dochodzili kibole, którym daleko było do klasy poprzedników.
Dziś oba kluby dzieli bardzo głęboka przepaść. Media społeczościowe aż kipią od wzajemnych złośliwości, szyderczych komentarzy i pretensji pod adresem lokalnego rywala. Mam wrażenie, że często kibiców bardziej cieszą niepowodzenia przeciwnika z drugiej strony Piotrkowskiej niż własne sukcesy. Dekadę temu uważałem, że większe kompleksy mają ełkaesiacy, teraz – moim zdaniem – gorzej jest po widzewskiej stronie. Nie wiem, czemu ma służyć ciągłe wytykanie gorszej frekwencji? Pokazaniu, jacy my jesteśmy wspaniali, bo zapełniamy cały stadion? Pretensje, że obiekt przy al. Unii jest nowocześniejszy? Tak, bo samochód kupiony pięć lat temu jest gorszy od nowego tej samej klasy. Ten drugi jest też droższy, bo wszystkie ceny poszły do góry.
Zadałem sobie trudu (naprawdę to ciężkie doświadczenie) i przez kilka dni czytałem w internecie komentarze dotyczące łódzkiej piłki. Połowa wpisów kibiców Widzewa w socjal mediach poświęcona jest ŁKS-owi? Nie rozumiem, dlaczego, skoro drużyna wygrała dwa kolejne mecze, pokonując w tym czasie lidera. Może to leczenie jakichś kompleksów, ale jakich?
Jestem przekonany, że dzisiejsza słabość łódzkiej piłki bierze się także z tego, że miasto tak bardzo się podzieliło. Zamiast lokalnej rywalizacji, która – co podkreślają gwiazdy sprzed lat – motywowała do lepszych wyników, jest coraz większa wrogość. Nie wróży to niczego dobrego…
6 Comments
Jestem kibicem od lat 80 i niestety muszę stwierdzić że ten artykuł to kompletne brednie. Nigdy wśród Widzewa i ŁKS nie było dobrych relacji. Być może oficjalnie było bardziej dyplomatyczne. Zdarzały się wypowiedzi trenera łks-u że słabszego trzeba dobić kiedy Widzew miał słabszy okres. ŁKS zbierał na pogrzeb Widzewa. Na trybunach zawsze była wielka nienawiść. To ŁKS wymyślał coraz to nowe powody wysokiej frekwencji na Widzewie….efekt nowego stadionu i inne bzdury. Jak można nie wspominać o kompromitującej frekwencji na ŁKS ? Wszyscy wiedzieć że ŁKS nie ma kibiców i stadion na 18000 to wyrzucanie pieniędzy w błoto . Na Widzewie natomiast 18000 to minimum 10000 za mało. Niech pan posłucha np Hajto to dowie się pan jakie relacje panują do dziś wśród starych piłkarzy
Jak by nie wioski to by widzew miał gówno nie kibiców
Ponad polowa kibicow Widzewa na meczach (srednia 17 tys w Ekstraklasie na razie) to Lodzianie. Ilu Lodzian jest wsrod tych rodowitych 5 tysiecy, ktorzy przychodza na stadion krola Chrobrego?
1) Trybuna glowna na LKSie w 2015 (koniec budowy) kosztowala ponad 94 mln. Szacowane wtedy koszty calego stadionu (chocby tu: stadiony.net/aktualnosci/2015/07/lodz_stadion_lks_oddany_zobacz_go_z_bliska) to jeszcze 60% tej kwoty do dokonczenia calego stadionu. Czyli przy tych Pana “tanich materialach” caly stadion LKS to koszt 235 mln.
2) Koszt stadionu Widzewa (oddany w 2017, a wiec 2 lata pozniej, co oznacza ze wtedy tez juz byly drozsze materialy niz w 2015, gdy oddawana trynune na LKS, bo materialy stale drozeja) to 138 mln.
Moze Pan odpowiedziec jakich zalozen Pan uzyl do podparcia tezy o rownych kosztach stadionow i roznicy wynikajacej tylko z kosztow materialow? Przyjmujac tylko lekki wzrost cen materialow miedzy 2015 i 2017, cena stadionu Widzewa w 2015 powinna byc kolo 110-120 mln. Co oznacza, ze twierdzi Pan w swoim felietonie, ze koszt wybudowania pozostalych 3ech trybun w 2015 to powinno byc 16-26 mln. Przy 94 mln wydanych TYLKO na jedna trybune.
Jeszcza raz bardzo prosze o uzasadnienie swoich tez w obliczy przedstawionych przez mnie faktow i liczb. Licze, ze jako rzetelny i obiektywny dziennikarz i kibic Widzewa bez problemu uzasadni Pan swoja teze. W koncu nielatwo musi byc kibicowi Widzewa mowic, ze klub konfabuluje, i musi Pan miec mocne argumenty na takie tezy. Wiec slucham…