Już tylko dwa tygodnie pozostały na złożenie wniosku do Ministerstwa Zdrowia w Programie Wsparcia Mistrzów. Widzew liczy na prawie 7 milionów złotych dofinansowania na remont ośrodka treningowego przy ul. Małachowskiego. Wniosek musi jednak złożyć z urzędem miasta, bo to miasto jest właścicielem Łodzianki. Problem w tym, że od dawna trwa konflikt klubu z władzami Łodzi. I nic się w tym względzie nie zmienia.
– Temat tego wniosku jest dla nas priorytetem. Prace trwają. W ubiegłym tygodniu wysłaliśmy prośbę do miasta z wzorem porozumienia, z którym będziemy pracować – powiedział wiceprezes Michał Rydz.
W kontakcie z PZPN i ministerstwem jest prezes Mateusz Dróżdż. Obaj członkowie zarządu klubu dodali jednak, że polityczny kapitał przy tej sprawie próbują zbić łódzcy radni, a konkretnie Bartosz Domaszewicz, który pisze o tej sprawie na Twitterze. – Wprowadza opinię publiczną w błąd. Nie pozwolimy na to – dodał Rydz. Obaj członkowie zarządu Widzewa podkreślili też, że w urzędzie jest grupa, która nie sprzyja klubowi.
CZYTAJ TEŻ: Jordi Sanchez opuści Widzew? „Musimy sprzedawać, ale z głową”
Dróżdż i Rydz chwalą jednak współpracę z MOSiR-em, który prowadzi ten temat. – Liczymy na to, że wniosek zostanie złożony. Czekamy na miasto, jaki ma być konkretnie zakres tych prac – mówi Dróżdż.
W programie „Robotniczy Talk Show”, który został wyemitowany we wtorek wieczór, była też mowa o drodze, która prowadzi do ośrodka przy ul. Małachowskiego. Ta od dawna jest dziurawa. Jak twierdzą prezesi, Widzew był gotów zapłacić za wylanie asfaltem tej drogi, ale to nie jest proste. – Usłyszeliśmy, że to wszystko może trwać nawet 3 lata – zdradził Rydz. Chodzi m.in. o to, że mowa o parku, który w dodatku jest zabytkiem.
Dróżdż przyznał, że przez rozmowy z miastem o Łodziance stanął w miejscu temat budowy własnego ośrodka treningowego w innym miejscu. – Jako zarząd przedstawiliśmy radzie nadzorczej rekomendacje dwóch terenów poza Łodzią. Wszystko jest dogadane, właściwie jutro moglibyśmy zamykać formalności. Wyjście z Łodzi byłoby prostsze, ale ogólnie budowa takiego ośrodka to długo proces – stwierdził Dróżdż.
Teraz klub stara się o inwestycję w Łodziankę, bo pojawiła się taka możliwość. – Ten ośrodek pozwoli przetrwać najbliższe lata, ale nie pozwoli się rozwijać – mówi prezes Widzewa. Zdradził też, że miasto ma w planach budowę nowego boiska przy ul. Niciarnianej, które od lat niszczeje. – Może to też rozwiązanie na kolejne lata, ale to nie jest inwestycja, która pozwoli gonić najlepsze kluby w Polsce. Co najwyżej może wyrównać warunki, jakie ma ŁKS. Ośrodek przy Minerskiej jest o wiele bardziej praktyczny, niż Łodzianka – uważa Dróżdż.
Kibicom marzy się też rozbudowa Serca Łodzi, ale jak się okazuje, nie ma na to wielkich szans. – Pewnie, że byśmy chcieli, bo zainteresowanie meczami Widzewa jest ogromne i musimy odmawiać naszym gościom. Chcielibyśmy stadion na 30 tysięcy, bo tyle jest optymalnie, ale w tym momencie to niemożliwe – nie owijał w bawełnę prezes klubu. – Oczywiście kiedyś usiądziemy do tego tematu, bo tracimy pieniądze nie mogąc wpuszczać więcej kibiców. Ale to wiązałoby się z zamknięciem sektorów. Na to nie możemy sobie teraz pozwolić nawet jeśli kibice zadeklarowaliby, że i tak kupowaliby na nie karnety. Kibice już uratowali Widzew, naszą rolą jest tak nim zarządzać, by nie musieli już tego robić.
CZYTAJ TEŻ: Janusz Niedźwiedź już przedłużył kontrakt z Widzewem
Były też pytania o przenosiny widzewskich biur w inne miejsce i prezesi klubu po raz kolejny powtórzyli, że na stadionie jest dla pracowników Widzewa za mało miejsca i w czerwcu możliwa jest przeprowadzka.