Poprzedni sezon ŁKS-u mógłby potoczyć się lepiej, gdyby nie agencja menedżerska?
W poprzednim sezonie, szczególnie na początku nie było meczu, w którym Kibu Vicuna mógłby wystawić tę samą jedenastkę, co w poprzednim. Kontuzje łapali wszyscy. Nawet Maciej Wolski, który wcześniej miał żelazne zdrowie pauzował kilka meczów. Michał Trąbka do zdrowia wracał kilka miesięcy. Na pewno wpływ na to miał poprzedni trener przygotowania motorycznego, bo odkąd z ŁKS-em znowu pracuje Paweł Drechsler, liderzy wyglądają fizycznie dużo lepiej i nie łapią tylu urazów.
Czytaj także: Na kogo musi uważać ŁKS?
Nowe światło na sprawę, rzucił Janusz Filipak, właściciel Cracovii. Udzielił wywiadu, w którym skrytykował Bartłomieja Bolka, prezesa agencji menedżerskiej BMG.
– Powiem otwarcie, menadżer Bolek, to jest zły menadżer, który robi dużo krzywdy w polskim futbolu. Organizuje zawodnikom dodatkowe treningi poza klubem, to są przeciążenia i na skutek tych przeciążeń wielu jego zawodników ma zerwane więzadła, jest chyba ze sześciu zawodników Bolka z zerwanymi więzadłami w różnych klubach. Nie jest problemem Pestka, problemem jest jego menedżer – powiedział Filipak (cała rozmowa tutaj).
W poprzednim sezonie, trzon kadry łodzian stanowili piłkarze z BMG Sport. Zawodników było dziesięciu, z czego pięciu występowało w pierwszym składzie, a pozostali pojawiali się na boisku bardzo często. Oprócz Trąbki na urazy narzekał Bartosz Szeliga, Jan Kuźma, Marcel Wszołek. Co ciekawe, w tym sezonie, oprócz Mieszka Lorenca, który zerwał więzadła, najdłużej pauzował Szeliga, którego interesy nadal reprezentuje BMG. Jeżeli Filipak nie pomylił się w ocenie, wiele wskazuje na to, że oprócz wszystkich problemów wewnętrznych ŁKS-u, nie pomógł również agent, który przez lata dostarczył do klubu najwięcej piłkarzy. Sytuacja zmieniła się przed sezonem. Gdy Krzysztofa Przytułę zastąpił Janusz Dziedzic, lider Fortuna 1 Ligi otworzył się również na inne agencje.
Czytaj także: Ale dał pan szoł, panie Sylwestrzak.