Jesienią tego roku ma się według pierwotnych planów rozpocząć budowa ośrodka treningowego dla Widzewa. Ale klub jest w zawieszeniu.
Ośrodek powstać ma on w Bukowcu w porozumieniu z gminą Brójce. Widzew Training Center kosztować ma 40 milionów złotych, z czego aż 23 ma pochodzić z Ministerstwa Sportu. Pozostałą część zabezpieczył Tomasz Stamirowski, większościowy udziałowiec spółki.
Klub złożył wnioski o dofinansowanie w specjalnych programach. W październiku miał zapewnieni, że pieniądze będą na pewno, ale niedawno okazało się, że pierwszy z wniosków (na 10 milionów złotych) został oceniony negatywnie, a w sprawie drugiego (na 13 milionów złotych) nie ma jeszcze decyzji ministerstwa.
W Widzewie oczywiście byli zaskoczeni. W przypadku odrzucenia wniosku chodziło o to, że spółka, która występuje o dofinansowanie, musi być zarejestrowana przed końcem 2019 roku, a Widzew Training Center, spółka celowa klubu, powstała w ubiegłym roku. Możliwe są jednak odstępstwa i minister sportu osobiście może się na to zgodzić. Tak było w przypadku Widzewa, co potwierdza ówczesny szef resortu sportu Kamil Bortniczuk.
Ruch należy więc teraz do nowego ministra Sławomira Nitrasa. W Widzewie muszą czekać. – Cały czas jesteśmy dobrej myśli, ale też gotowi rozmawiać z ministerstwem na temat tej sytuacji. Mamy dowody na to, że dokumenty zostały złożone zgodnie z ustaleniami – zapewnił w TV Toya (cytuje go portal WTM) Maciej Szymański, wiceprezes Widzewa, który osobiście zajmuje się tematem budowy ośrodka. – Czekamy na rozwój sytuacji i liczymy na to, że będziemy mieli możliwość porozmawiania z ministrem Sławomirem Nitrasem, w oparciu o dokumentację. Nasze priorytety i chęć budowy ośrodka treningowego się nie zmienia. Chcemy to realizować i wierzymy, że będzie dobra wola, aby przede wszystkim porozmawiać, a następnie postarać się rozwiązać tę sytuację.
Pozostaje więc czekać. Część kibiców ma jednak prawo się niepokoić, czy budowa zacznie się w tym roku. Bez pieniędzy z ministerstwa nie ma szans na ośrodek. Czy będą opóźnienia?
– To zależy od rozstrzygnięcia drugiego programu. Pamiętajmy, że on trwa, więc tak naprawdę trzeba to traktować całościowo. Dopiero wtedy, gdy dobiegnie końca, będziemy mogli sprecyzować czas trwania inwestycji. Ciężko określić, czy możliwa jest realizacja inwestycji przy założeniu, że dostajemy środki tylko z drugiego programu, a pierwszy wniosek musimy pisać od nowa. Mamy za mało danych, by móc to ocenić, ponieważ jest to kwestia wymiaru dofinansowania i możliwości klubu – wyjaśnił wiceprezes Szymański.