Wypełnił cel, jakim było utrzymanie, ale wiosna jego drużyny to katastrofa – kibice Widzewa dyskutują, czy Janusz Niedźwiedź dalej powinien prowadzić zespół.
W niedzielę Widzew przegrał już po raz ósmy w tym roku (wygrał dwa razy i sześciokrotnie zremisował). Tym razem z Radomiakiem. Oczywiście przegrać można, ale po raz kolejny czerwono-biało-czerwoni zaprezentowali się bardzo słabo. Bez formy wciąż jest większość piłkarzy, co oznacza, że bez formy jest cała drużyna. Widzewiacy źle biegają, brakuje im agresji, szybkości, są przewidywalni, łatwi do rozczytania. Zawodzą w każdej formacji. Po zespole z jesieni: odważnym i ofensywnym, nie ma śladu.
Gdyby brać pod uwagę tylko mecze rundy wiosennej, czyli wszystkie rozegrane w tym roku, to zespół trenera Janusza Niedźwiedzia spadłby z ligi, bo w tabeli wiosny jest trzeci od końca przed Miedzią Legnica, która już spadła, oraz Wisłą Płock, która właśnie znalazła się w strefie spadkowej. Na szczęście dwa zwycięstwa wystarczyły (ze Śląskiem Wrocław i Miedzią), by się utrzymać. Zdecydowała zaliczka z jesieni. Po rundzie Widzew był trzeci, teraz jest dopiero jedenasty.
Nie ma już dyskusji, czy zespół Niedźwiedzia jest w kryzysie, czy w dołku. To oczywiste, że w nim jest, bo praktycznie cała wiosna to jeden wielki kryzys. Najgorsze jest jednak to, że nie widać, by Widzew miał z niego wyjść. Słabe mecze to już normalność i smutna rzeczywistość czterokrotnego mistrza Polski. Jedyna dobra wiadomość jest taka, że sezon kończy się już w najbliższą sobotę. Widzew zagra u siebie z Koroną Kielce i będzie to mecz o honor, bo pięć ostatnich spotkań w Sercu Łodzi przegrał, co nie zdarzyło się nigdy w historii. Idzie to więc na konto Niedźwiedzia.
CZYTAJ TEŻ: Koniec sezonu gwiazdy Widzewa?
Od dawna kibice i dziennikarze, a na pewno też ludzie pracujący w Widzewie, zastanawiają się, co się dzieje. Były już o to pytania, ale jednej odpowiedzi brak. Mówi się o braku wzmocnień zimą (przyszedł tylko Andrejs Ciganiks), braku odpowiednich boisk do treningów po powrocie ze zgrupowania w Turcji, o chorobach i kontuzjach w drużynie. Wątpliwości są też do przygotowania motorycznego piłkarzy, bo rzeczywiście biegają źle.
Z podobnymi problemami zmagają się też jednak w innych klubach, chociaż rzeczywiście np. tak złych warunków treningowych jak łódzki zespół, chyba nie ma nigdzie. To jednak na pewno tylko część powodów fatalnej wiosny. Dużą winę ponosi na pewno sztab trenerski na czele z Niedźwiedziem i elementy typowo piłkarskie, taktyczne. Gra drużyny jest przewidywalna, nie działają stałe fragmenty gry (w Radomiu po własnym rogu Widzew znów mógł stracić gola), właściwie nic nie działa. Słabo spisuje się defensywa, druga linia, atak, a wahadłowi, od których w systemie preferowanym przez trenera, zależy bardzo dużo, to już całkowita klapa. Nie widać, by Niedźwiedź próbował coś zmienić, a przecież słabe mecze i słabe wyniki pchają do zmian: ustawienia, taktyki, czy zmian personalnych. Takie niby są – choćby w Radomiu w ataku – ale chyba zbyt asekuracyjne. Niedźwiedź często mówi o powtarzalności, o czasie potrzebnym do budowy zespołu, ale czy naprawdę coś się tu buduje? Jedyna powtarzalność, to słabe mecze i kolejne porażki.
Niektórzy wskazują też na to, że właściwie żaden piłkarz pod okiem Niedźwiedzia się nie rozwija, a już w szczególności młodzi piłkarze. Jedynym, który czasem się wyróżnia jest Ernest Terpiłowski.
– My nie byliśmy w stanie dopasować się swoim poziomem do tego, jak grał Radomiak – mówił w niedzielę trener. Do Radomiaka? Po dwóch latach budowy zespołu?
Gdy wyniki są złe, to zawsze winny jest trener – tak się przyjęło. Nic więc dziwnego, że po kolejnej porażce w mediach społecznościowych rozgorzała dyskusja o tym, czy Niedźwiedź powinien odejść (ma jeszcze rok kontraktu). Większość pisze, że powinien zostać i kontynuować pracę, ale są i tacy, którzy uważają, że szkoleniowiec już tego nie podźwignie. „Stracił drużynę” – piszą niektórzy i rzeczywiście nie widać już chemii między piłkarzami, a trenerem.
Nie brakuje też opinii, że trener powinien zostać, ale należy gruntowanie przebudować zespół: jedno powinni odejść, bo już nie rokują, a nowi, znacznie lepsi, powinni dołączyć do kadry.
CZYTAJ TEŻ: Trener Widzewa: „Nie byliśmy w stanie dopasować się poziomem”
Niedźwiedź to najdłużej pracujący w Widzewie trener od czasu reaktywacji. Tylko Marcin Kaczmarek dostał jeden pełny sezon. Obecny szkoleniowiec właśnie kończy drugi. I wydaje się, że rozpocznie trzeci. Niedawno głośno zrobiło się o jego rzekomym konflikcie z prezesem Mateuszem Dróżdżem. Pracę stracił Dróżdż, więc mało prawdopodobne, by większościowy udziałowiec klubu Tomasz Stamirowski teraz zwalniał także trenera.
Wszystko wskazuje na to, że Niedźwiedź zostanie, ale na pewno potrzebuje wsparcia i wzmocnień. Może bez starego prezesa będzie o to łatwiej. Może teraz w ogóle więcej uwagi w klubie skupią na sprawach sportowych, bo przez ostatnie miesiące wszystko inne wydawało się ważniejsze od tego. I efekty widać.