Widzew, jak żaden inny klub w naszej Ekstraklasie, ma dużą i stałą grupę wiernych kibiców, którzy rzadko opuszczają jego domowe mecze.
Jak przed każdym sezonem, kluby Ekstraklasy walczą o jak największą sprzedaż karnetów. Może z małymi wyjątkami, bo na przykład Legia Warszawa ustaliła górny limit sprzedaży na 10.000 i jej kibice wykupili już wszystkie. Warto przypomnieć, że pojemność stadionu w Warszawie wynosi 31.103 widzów. Takie ograniczenie ma swoje uzasadnienie. Nie tylko motywuje do zakupu limitowanej liczby karnetów, ale wpływa na przykład również na sprzedaż gadżetów. Kibice, którzy sporadycznie pojawiają się na meczach, wydają na nie w dniu meczowym więcej, niż posiadacze biletów sezonowych. Ci są za to mocniej związani emocjonalnie z klubem i silniej chłoną informacje o nim. Mają też większe wymagania w stosunku do zarządzających i zawodników. Wracając do stołecznego klubu, to może jednak Legia znalazła sposób, by za jakiś czas pobić rekord sprzedaży Widzewa? Na przykład z roku na rok nieznacznie podnosząc limit. Zobaczymy, co przyświecało włodarzom stołecznego klubu.
Przed sezonem 2024/2025 znów największą liczbę karnetów sprzedał Widzew. Nie jest to żadna niespodzianka. Do tego polska piłka nożna jest przyzwyczajona. Łódzki klub ma, jak żaden inny w naszej Ekstraklasie, dużą i stałą grupę wiernych kibiców, którzy rzadko opuszczają jego domowe mecze. Wielu nie przydarza się to w ogóle. Czy można skopiować fenomen Widzewa? Każdy klub może na swój sposób budować społeczność, ale skopiować się nie da, bo nie da się kopiować historii. Fenomen Widzewa wynika z sukcesów klubu z lat osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych, a także upadków i odbudowy. Ostatniej przez Reaktywację Tradycji Sportowych Widzew Łódź, a w gruncie rzeczy wszystkich jego kibiców. Także świetnej atmosfery na stadionie, którą wprowadzali prowadzący doping oraz wielu akcji budujących społeczność, które inicjował nie tylko klub, ale także stowarzyszenia kibiców, czy pojedyncze, czasem już nieco zapomniane osoby. Wielka Orkiestra Widzewskiej Pomocy została wymyślona przez jednego z fanów, który już rzadko pojawia się na stadionie, a zna go zapewne niewiele osób. Aż wreszcie, a raczej przede wszystkim, wartości, które stworzyli dawni piłkarze i kibice. Unikalna flaga „Dzięki Wam tu jesteśmy” świetnie oddaje hołd ich przedstawicielom, choć całą politykę historyczną klubu należałoby przemyśleć. Jest tu wiele do zrobienia, a czas na to jest dobry.
Wracając jednak do karnetów, to Widzew sprzedał wszystkie przewidziane na ten sezon. W pierwszej turze, gdy była możliwość zakupu przez posiadaczy karnetów z poprzedniego sezonu, na ponowny zakup zdecydowało się 14.637 posiadaczy, czyli 91,42 proc. z nich. Sporo, ale to nie może dziwić. Większość kibiców kupiła je już dawno, a badania na ten temat pokazują, że z każdym rokiem od zakupu procent rezygnujących maleje, by po pięciu latach ustabilizować się na niskim poziomie. Rezygnacje są głównie z powodów losowych i związane przede wszystkim z pogorszeniem osobistej sytuacji. Dla kibiców, którzy posiadają karnety od kilku lat, mecz staje się rytuałem i ważną częścią życia. Wręcz uzależnieniem, z którego trudno byłoby zrezygnować. W Widzewie jest to widoczne.
Kibice od lat budują mikrospołeczności. Wspólnie organizują wyjazdy na mecze, spędzają czas przed nimi i razem przeżywają zwycięstwa oraz porażki. Nierzadko spotykają się też poza dniem meczowym. Nawet z rodzinami. Wielu tworzy wspólne fora na komunikatorach i często kontaktuje się, omawiając mecze lub sytuację w klubie.
Reklama
Oczywiście ceny karnetów nie powinny zbyt gwałtownie wzrosnąć. Gdyby tak się stało można byłoby przede wszystkim spodziewać się silnych protestów. Dlatego podwyżki muszą być uzasadnione i najlepiej nie przekraczać 15 proc. W Widzewie prezes zarządu Michał Rydz zadbał o to uzasadnienie, wskazując chociażby na inflację kosztów, a ceny karnetów łódzkiego klubu wzrosły w zależności od sektora od 12 do 14 proc. Wszystko zgodnie z kanonami sztuki i dobrą komunikacją, dlatego podniosły się tylko nieliczne głosy niezadowolenia.
Ceny karnetów Widzewa w tym sezonie kształtują się w wersji podstawowej, czyli dla osób, które kupowały je po raz pierwszy, od 660 zł (sektory B i D), poprzez 790-810 zł na sektor C, aż po 855 zł na sektor A i najdroższych – 1410 zł w centralnej części tego sektora. Te ostatnie były kiedyś najniższymi w hierarchii karnetami VIP. Za przedłużenie przewidziana była w tym sezonie zniżka w zależności od sektora od około 15 do 20 proc. Procentowo najwyższa na sektory B i D. Dla porównania na Legię karnety (normalne) w cenie regularnej kosztowały od 469 zł (żyleta), poprzez 739 zł w strefie 2, do najdroższych w strefie 1 w cenie 979 zł. Klub zaoferował też niższe ceny posiadaczom karnetów z poprzedniego sezonu, różnicując w zależności od tego, czy posiadacz miał 100 proc. frekwencji (w strefie 1 posiadacz płacił 75 proc. ceny regularnej), czy nie (płacił wtedy 85 proc.).
W Widzewie mniej musieliby płacić kibice z niższą frekwencją, bo jest system zwalniania miejsc, z którego fani wywiązują się dość sumiennie, a klub dodatkowo sporo na tym zarabia. System zwalniania jest też ważnym elementem ich odpowiedzialności za Widzew.
Reklama
Lech przedstawił dwie ceny karnetów normalnych. Na strefę A 880 zł i strefę B 630 zł. Również klub z Poznania ma zniżki lojalnościowe. Posiadanie karnetu przez rundę sprawia, że zyskuje się 5 proc. rabatu. Po dwóch sezonach można uzyskać rabat maksymalny w wysokości 20 proc. Ostatni sezon nie był jednak dla Lecha dobry i bilety sezonowe sprzedają się słabo. Do tego dochodzi wielkość stadionu. Mimo średniej frekwencji w ostatnim sezonie – na poziomie 24.852 – poza nielicznymi meczami, nie powinno być problemów z nabyciem biletów. Pojemność stadionu wynosi przecież 42.837 miejsc.
Stadion Widzewa jest mniejszy niż stadiony Lecha czy Legii. Dwa inne kluby, Jagiellonia Białystok i Pogoń Szczecin, mają stadiony o pojemności nieco ponad 20 tysięcy widzów. Pierwszy dokładnie 22.372, drugi 21.163. Oba sprzedały oczywiście dużo mniej karnetów niż Widzew. Jagiellonia przekroczyła niedawno liczbę 7.300, a Pogoń sprzedała ich około 5.000. Mistrz Polski zaoferował karnety w cenach dla dwóch stref 700 zł (prosta/bok) oraz 560 zł (ultra/rodzinny/łuk). Zniżki za kontynuację wyniosły 15 proc. Natomiast klub ze Szczecina zaoferował karnety w cenie od 771 zł na trybuny za bramkami, poprzez 846 zł w narożniku (młyn), po 920 zł na prostej. Nie licząc prostej plus, gdzie cena wyniosła 1.144 zł. Przedłużający otrzymali rabat 15-procentowy.
Patrząc na ceny karnetów Widzewa, to osiągnęły one poziom porównywalny do wiodących klubów Ekstraklasy, a nawet dla niektórych stref nieco wyższy. Chwała kibicom, że tak szybko je wykupili.
Reklama
O ile niektóre kluby, ze względu na wielkości stadionów, będą miały zapewne znów wyższą średnią frekwencję, to Widzew będzie miał ją stabilną, a kibiców na stadionie silniej związanych z klubem, bo tacy są posiadacze karnetów. Ich oczekiwania zapewne będą powoli rosły. Teraz czas, żeby swoje zrobili sztab szkoleniowy i piłkarze.