Kontuzja Petera Therkildsena prowokuje pytanie o sprowadzenie nowego prawego obrońcy. Czy jest taka konieczność?
Plany transferowe Widzewa są jasne od dawna. Już sprowadzono dziewięciu piłkarzy, dojdą trzej kolejni. Wiadomo, na jakie pozycje: środkowy obrońca, ofensywny pomocnik i “dziewiątka”.
Takie są plany, ale jest też potrzeba chwili. Właściwie przez cały okres przygotowawczy udało się uniknąć kontuzji w zespole. Oczywiście bywały urazy, ale nie na tyle poważne, że wymagały dłuższej przerwy w treningach. Udało się więc znakomicie, bo w przeszłości było z tym różnie.
Niestety pech dopadł Widzew w pierwszej kolejce nowego sezonu. Podstawowy prawy obrońca Peter Therkildsen musiał opuścić przedwcześnie boisko. Wiadomo już, że jego uraz jest poważny. To zerwany mięsień uda. A to oznacza przerwę od sześciu do ośmiu tygodni.
Na szczęście w kadrze jest zmiennik dla Duńczyka. To Marcel Krajewski. To żaden żółtodziób. Tak naprawdę to była niewiadoma, czy Żeljko Sopić po prawej stronie defensywy postawi na Therkildsena, czy właśnie na młodzieżowego reprezentanta Polski. W poprzednim sezonie Krajewski wystąpił w 24 meczach, 17 razy w pierwszym składzie. To więc ograny i solidny gracz. Nie ma obawy, że nie poradzi sobie w PKO BP Ekstraklasie. Już w meczu z Zagłębiem Lubin dał naprawdę dobrą zmianę.
Ale to już jedyny zdrowy prawy obrońca w drużynie. Pojawia się więc pytanie, czy Mindaugas Nikolicius powinien szukać ewentualnego zmiennika dla 20-latka, czy czekać na Therkildsena mając nadzieję, że Krajewskiemu nic się nie stanie.
Trudno jednoznacznie na to odpowiedzieć. Duńczyk ma wrócić za dwa miesiące. Nie ma więc mowy o całej straconej rundzie. Gdyby Widzew sprowadził kogoś nowego, to za jakiś czas w kadrze zrobiłoby się aż trzech prawych obrońców. Dwóch byłoby niezadowolonych.
Zobaczmy, kogo Sopić jeszcze ma w kadrze, kto mógłby zagrać w razie potrzeby na prawej stronie bloku defensywnego. Nie ma zapewne mowy o zmianie ustawienia na trójkę obrońców, jak było choćby u Janusza Niedźwiedzia. Widzew ma trzech stoperów, ale Chorwat jest wierny ustawieniu 1-4-1-4-1. I jest Krajewski, więc nie trzeba póki co kombinować.
W przeszłości na prawej obronie z konieczności grywał Paweł Kwiatkowski, ale jego już nie ma. Pożegnano też Lirima Kastratiego i Fabio Nunesa. Gościnnie z Akademią Widzewa trenuje nominalny prawy obrońca Patryk Stępiński, który szuka nowego klubu, ale mało prawdopodobne, by Widzew po niego sięgnął.
W teorii, gdyby była taka potrzeba, na prawej obronie grać mógłby np. Angel Baena, ofensywny skrzydłowy. Z pewnością wie, co to gra obronna.
Możliwe są też pewnie roszady wśród bocznych obrońców. W kadrze są Samuel Kozlovsky i Dion Gallapeni. Skoro Therkildsen mógł grać na obu flankach w poprzednim sezonie, to i Słowak albo Kosowianin poradziliby sobie z takim wyzwaniem. A są jeszcze stoperzy. Na boku – gdyby byla taka koniecnzość – pewnie mógłby zagrać choćby Mateusz Żyro.
W przypadku – odpukać – gdyby coś stało się Krajewskiemu, Sopić zapewne szyłby z tego, co ma. Sprowadzanie nowego piłkarza wydaje się nieracjonalne, chociaż niczego nie można wykluczyć.