Cztery zwycięstwa, jeden remis i cztery porażki – to bilans Widzewa w dziewięciu meczach PKO Ekstraklasy. Dało to oczywiście 13 punktów i siódme miejsce w tabeli. Trzeba jednak pamiętać, że wyprzedzić łódzką drużynę może jeszcze Lech Poznań, który ma dwa punkty mniej, ale jeden zaległy mecz do rozegrania. Zrównać się z Widzewem mogą Górnik Zabrze i Piast Gliwice, które też rozegrały po osiem spotkań.
Chociaż sporo już widzieliśmy i sporo wiemy, to wciąż trudno jednoznacznie odpowiedzieć, jak silny jest Widzew. Głównie dlatego, że liga jest niezwykle wyrównana. Jeszcze do niedawna wydawało się, że od reszty stawki odstaje na plus Wisła Płock, dość zaskakujący lider PKO Ekstraklasy, ale i zespół z Płocka zaczął przegrywać i został dogoniony przez rywali. Przez jakiś czasu kroku dotrzymywała mu Legia Warszawa, ale w ostatniej kolejce drużyna ze stolicy przegrała z Rakowem Częstochowa aż 0:4. Czołówka ligi bardzo się wyrównała i w tej chwili trzy zespoły – oprócz Wisły i Legii, także Pogoń Szczecin – mają po 17 punktów. Tuż za nimi z jednym punktem na koncie mniej jest Raków Częstochowa (ale też mecz mniej).
WYWIAD ŁS. Tomasz Wichniarek z Widzewa: Zrealizowaliśmy transfery, na jakich nam zależało
Widzew do lidera traci tylko cztery oczka. Brzmi to naprawdę dobrze, ale prawda jest taka, że równocześnie nad strefą spadkową ma tylko trzy punkty przewagi! To pokazuje najdobitniej, jak wyrównana w tym sezonie jest PKO Ekstraklasa. Nie ma ani jednej drużyny, która nie przegrałaby nawet jednego meczu. Każdy z zespołów ma na koncie przynajmniej dwie porażki.
W poprzednim sezonie po dziewięciu kolejkach liderem był późniejszy mistrz Polski Lech, a w pierwszej szóstce znajdowały się cztery zespoły, które zakończyły rozgrywki na czterech pierwszych miejscach. Dobrze zaczęły też Śląsk Wrocław i Legia Warszawa, które potem jednak spadły w tabeli na piętnaste i dziesiąte miejsce. Nie ma więc reguły, ale jednak wtedy mogliśmy w dużej mierze dostrzec, które drużyny będą naprawdę mocne. Teraz to chyba wciąż spora niewiadoma, chociaż Legia, Raków i Pogoń wydają się jednak faworytami ligi. Wielki kryzys dotknął za to Lechię Gdańsk, czwarty zespół sezonu 2021/2022, który teraz zamyka tabelę. Lechia ma tylko cztery punkty, o jeden mniej od Miedzi Legnica. I właśnie te dwie drużyny póki co wyraźnie odstają od reszty. Już teraz do bezpiecznego miejsca tracą pięć i sześć punktów. Oczywiście jeszcze wszystko może się zmienić, bo sezon będzie długi.
Fatalna postawa Lechii jest sporym zaskoczeniem. Zastanawia też słaba postawa Miedzi, gdy zestawimy tę drużynę z innymi beniaminkami. W Fortuna 1. Lidze zespół trenera Wojciecha Łobodzińskiego zdecydowanie przewyższał rywali, a do tego latem klub z Legnicy przeprowadził bardzo ciekawe transfery. Tymczasem w tym sezonie wygrał tylko jeden mecz, a aż pięć przegrał. Korona Kielce radzi sobie lepiej – ma 11 punktów, a najlepiej spośród nowych drużyn w piłkarskiej elicie właśnie Widzew.
CZYTAJ TEŻ: Sprawdzamy, jak biega Widzew
Wracamy więc do pytania, czy wynik łódzkiej drużyny jest satysfakcjonujący. Patrząc na innych beniaminków, jak najbardziej. Patrząc na całą tabelę – również. Z całą pewnością zespół trenera Janusza Niedźwiedzia nie odstaje od innych drużyn i jak najbardziej pasuje do PKO Ekstraklasy. Nawet w przegranych meczach: z Pogonią Szczecin, Lechią Gdańsk, Legią Warszawa i Lechem Poznań, nie odstawał wyraźnie od przeciwników, a przecież trzy z nich to czołowe drużyny ubiegłego sezonu plus Legia. O porażkach – trzech różnicą jednego gola – decydowały w dużej mierze wysokie umiejętności poszczególnych piłkarzy, jednostek, gwiazd ligi. Żaden zespół Widzewa całkowicie nie zdominował, a tym bardziej nie rozbił. Drużyna Niedźwiedzia w każdym z tych meczów dzielnie walczyła.
Jeśli chodzi o te spotkania, to trudno mówić o niedosycie. Może z Pogonią i Lechią możliwe były remisy. Z Legią i Lechem jednak nie. Na pewno można też było wygrać ze Śląskiem Wrocław, ale skończyło się podziałem punktów. I chyba był to sprawiedliwy wynik.
Były też cztery zwycięstwa: z Jagiellonią Białystok, Wartą Poznań, Wisłą Płock i Cracovią. Trzy z nich były bezdyskusyjne. Widzew przeważał, grał lepiej, był skuteczniejszy i tym razem to on miał w składzie indywidualności, jak Bartłomieja Pawłowskiego, Jordiego Sancheza, czy ostatnio Dominika Kuna. Z Wartą było trochę szczęścia, bo gol, który dał trzy punkty, padł w doliczonym czasie gry, ale szczęście zwykle sprzyja lepszym, a Widzew grał do końca o wygraną nie zadowalając się remisem.
Patrząc na to, że czerwono-biało-czerwona drużyna powróciła do elity po ośmiu latach, patrząc na to jak prezentuje się w porównaniu z innymi beniaminkami, jak wygląda na tle innych drużyn, oraz jak przebiegało tych dziewięć meczów Widzewa, można chyba stwierdzić, że jego wynik jest satysfakcjonujący. Trzeba też mierzyć siły na zamiary. Chyba nikt nie sądził, że łódzka drużyna będzie liderem na tym etapie rozgrywek.
CZYTAJ TEŻ: Niesamowite! Widzew przyciąga kibiców w całej Polsce
Mowa oczywiście o postawie drużyny, formie, wynikach. A dodać do tego trzeba też styl gry zespołu trenera Niedźwiedzia, który zawsze gra odważnie i o zwycięstwo. Tylko raz – w meczu z Lechem – widzewiacy cofnęli się do obrony, ale z założeniem na grę z kontry, co przy lepszej skuteczności mogło przynieść dobre efekty. Na plus Widzewa trzeba jeszcze dopisać, to co sam klub z Łodzi dał całej lidze. A dał wiele. To m.in. wspaniała atmosfera w Sercu Łodzi, liczna widownia nie tylko na meczach przy al. Piłsudskiego 138, ale też na stadionach, na których Widzew gości. Za klubem idzie też piękna historia. Podsumowując, Widzew pasuje do PKO Ekstraklasy jak ulał. Na całe szczęście także sportowo.