Niedawno opublikowano kolejny raport Finansowa Ekstraklasa. Można z niego odczytać, jak zmienia się sytuacja finansowa Widzewa na tle ligowych konkurentów, ale też jak zmieniają się konkurenci.
Według raportu w sezonie 2023/2024 polskie kluby najwyższej polskiej klasy rozgrywkowej zanotowały rekordowe w swojej historii przychody. Wyniosły one 1 mld 168 mln zł. Liczba robi wrażenie. Według danych zgromadzonych przez Grant Thornton, sama Legia Warszawa miała przychody w wysokości 267 mln zł, co stanowiło 22,86 proc. całej ligi. To sporo. Klub ze stolicy może nie gra w ostatnich latach na miarę możliwości i oczekiwań, a ostatni tytuł mistrzowski zdobył w 2021 roku, ale w wielu obszarach ma swoje przewagi, takie na przykład jak: dobrze zorganizowane struktury pozasportowe, funkcjonalny stadion czy ośrodek treningowy. Jako klubowi ze stolicy, o dużej popularności i z największego w Polsce miasta, Legii łatwiej jest też o przychody z dnia meczowego oraz sponsoringu. Ma też oczywiście wysokie zobowiązania. Również związane z budową wspomnianego ośrodka oraz brakiem sukcesów w rozgrywkach europejskich we wcześniejszych latach. Źle wygląda budowa pierwszej drużyny, bo przy takiej różnicy w wydatkach na wynagrodzenia zawodników, Legii powinna w lidze dominować. Na szczęście dla innych klubów tak nie jest, co zwiększa atrakcyjność całych rozgrywek.
Widzew na pewno jest na innym etapie rozwoju i ma niestety gorszy punkt wyjścia. Np. mniej funkcjonalny stadion, o którym często się wspomina. I nie chodzi tu tylko o jego pojemność, ale również możliwość pozyskiwania przychodów poza dniem meczowym z wynajmu oraz organizacji różnych wydarzeń. Klub z al. Piłsudskiego odnotował jednak również, jak cała Ekstraklasa, rekordowe w swojej historii przychody. Kwota 58,08 mln zł ogółem robi wrażenie. To jednak dopiero ósmy wynik w Ekstraklasie. Słyszałem już głosy, że sufit dla łódzkiego klubu jest blisko. Muszę uspokoić. Absolutnie nie. Sufit w osiąganiu przychodów jest jeszcze wysoko.
Sklepy klubów piłkarskich w Europie przyciągają. Czym mogą zainspirować Widzew i ŁKS?
Do podium na razie brakuje sporo, ale Widzew znacznie poprawił swój wynik z sezonu 2022/2023. Rok wcześniej było to tylko 38,31 mln zł, a przecież łódzki klub grał już wtedy w najwyższej klasie. Poprawa nastąpiła we wszystkich obszarach. Przychody komercyjne wyniosły 23,4 mln zł w porównaniu do 16 mln zł rok wcześniej. Scentralizowane prawa medialne i marketingowe wzrosły z 7,9 mln zł do poziomu 12,3 ml zł. Natomiast przychody z dnia meczowego z 14,4 mln zł w sezonie 2022/2023 do 17,6 mln zł.
Gdy oceniamy sufit Widzewa, to warto przyjrzeć się Rakowowi. Patrzymy przecież na gorszą pozycję łódzkiego klubu w stosunku do Legii i Lecha, a klub z Częstochowy ma jeszcze mniejsze możliwości uzyskiwania przychodów z dnia meczowego. Zresztą pozyskał ich według danych z raportu dużo mniej, bo tylko 6,9 miliona zł. Ktoś by mógł powiedzieć, że ma bogatszego właściciela. Tego nie należy negować, choć tu Widzew nie wygląda aż tak źle. Tomasz Stamirowski jako partner zarządzający znanego na rynku kapitałowym funduszu private equity Avallon MBO ma duże zdolności mobilizowania kapitału. Na pewno jeszcze to wykorzysta.
Właściciel w klubie piłkarskim ma dwa podstawowe sposoby przekazywania środków finansowych. Poprzez dokapitalizowanie lub kontrakty sponsorskie. Gdy popatrzymy na Raków, to przychodów komercyjnych osiągnął mniej niż Widzew. To nie z nich wzięła się jego przewaga a z przychodów z praw medialnych. Wliczane są do nich zarówno te od PKO Bank Polski Ekstraklasa, jaki i związane z udziałem w europejskich pucharach. Raków za udział w nich otrzymał prawie 10 milionów euro, a przecież nie awansował do fazy grupowej Ligi Mistrzów i zajął ostatnie miejsce w swojej grupie Ligi Europy. Tu dla Widzewa są duże rezerwy.
CZY KTOŚ DOGONI KIBICÓW WIDZEWA?
Widzew zarobił też wreszcie na transferach. Przychody transferowe łódzkiego klubu wyniosły 4,81 mln zł. Dało to co prawda dopiero 10 miejsce w lidze, ale to i tak poważny skok w porównaniu do wcześniejszych sezonów. Tu jeszcze są duże możliwości poprawy. Trzeba też podkreślić, że te przychody Widzew uzyskał nie dzięki szkoleniu, a skautingowi. Wydaje się, że zanim klub uzyska zwrot z inwestycji w akademię, minie dużo czasu. Może na tym etapie warto nadać wyższy priorytet skautingowi, co zresztą robi wiele klubów. Nie tylko za granicą. Również w Polsce. Dobrym przykładem jest tu wspomniany Raków Częstochowa, który latem tego roku sprzedał zawodników za ponad 80 milionów złotych, a samego Ante Crnaca za prawie 50 milionów. Teraz mocno penetruje polski rynek piłkarski i kupuje prawa do zawodników młodych, ale już ukształtowanych, a których wartość z dużym prawdopodobieństwem może rosnąć. Do klubu trafili Patryk Makuch, Ariel Mosór oraz nieco starszy od nich Michael Ameyaw. Dodatkowo jeszcze grupa zawodników zagranicznych. To inne podejście niż koncentrowanie się na skautingu młodzieżowym i szkoleniu w akademii, ale wymaga nie tylko poszukiwania piłkarzy, którym kończą się kontrakty, ale także takich, za których trzeba zapłacić.
Podejście w zakresie polityki transferowej Rakowa ma jeszcze jedną zaletę. Przychodzący zawodnicy mogą wzmocnić drużynę w walce o trofea. Jest z nimi mniejsze ryzyko niż z zawodnikami z akademii, którzy nie są jeszcze ukształtowani. Ta droga jest też dobra dla Widzewa.
Łódzki klub ma swoje ograniczenia w zakresie zwiększania przychodów z innych źródeł, ale skauting można poprawiać, a przez niego zwiększyć prawdopodobieństwo awansu do europejskich pucharów.
Reklama
Ten awans będzie kluczowy, jeśli Widzew chce się rozwijać i znacząco zwiększyć swój budżet. Potrzeba jednak więcej odwagi na rynku transferowym i pieniędzy na pierwszą drużynę. W tym przekierowania ich z innych obszarów. One się zwrócą, jeśli Widzew zacznie grać w fazie grupowej europejskich pucharów.