Czy Taras Romanczuk z Jagiellonii Białystok w meczu z Widzewem nie powinien pauzować za cztery żółte kartki? Jak się okazuje – zrobił to już wcześniej. Bo Polak potrafi.
Do redakcji „Łódzki Sportu” przyszedł mail od czytelnika, kibica Widzewa.
„(..) Zaintrygowało mnie, że w ostatnim meczu w drużynie rywali zagrał Taras Romanczuk. Jeszcze przed meczem z Piastem Gliwice oficjalna strona Jagiellonii informowała, że ma na koncie trzy żółte kartki. Piłkarz w Gliwicach otrzymał żółtą kartkę, czyli w meczu z Widzewem powinien pauzować.
Jednak w tygodniu poprzedzającym mecz w Łodzi piłkarz w jednym z wywiadów poinformował, że czwartą żółtą kartkę w sezonie otrzymał jesienią w meczu z Legią, gdy był na ławce rezerwowych. W protokole meczowym wpisany był jako członek sztabu drużyny. Smaczku dodaje fakt, że był wtedy kontuzjowany, czyli wygląda na to, że celowo „wykartkował się” w okresie, kiedy i tak nie mógł grać.
Czy Redakcja lodzkisport.pl mogłaby to sprawdzić u źródła, czyli w PZPN? Wiem, że dopiero od tego sezonu członkowie sztabów trenerskich pauzują za żółte kartki, tak jak zawodnicy. Wcześniej tylko za czerwone.
Oczywiście moją intencją jest sprawdzenie, czy Widzewowi należy się walkower. Jest jeszcze jedna. Gdyby to było zgodne z przepisami, kontuzjowani zawodnicy np. Jordi Sanchez mogliby tę lukę w regulaminie wykorzystywać tak jak Taras Romanczuk” – napisał.
Temat kartek piłkarza Jagiellonii podejmowany był jeszcze przed meczem w Widzewie. Oczywiście klub z Białegostoku sprawdził to w PKO Ekstraklasie. Odpowiedź była jednoznaczna. „Taras Romnczuk ma 5 żółtych kartek, a 1 z meczu z Legią, gdy nie był wpisany do protokołu meczowego jako członek składu, ale siedział na ławce jako dodatkowa osoba wpisana przez klub”.
CZYTAJ TEŻ: Ten piłkarz jest dla Widzewa jak złoto
– Nie wszyscy odnotowali, że dostałem żółtą kartkę siedząc na ławce w meczu z Legią. Ta w Gliwicach nie była czwarta, tylko piąta i nie muszę pauzować – tłumaczył sam piłkarz.
Wygląda jednak na to, że rzeczywiście jest luka w przepisach. Od tego sezonu liczone są też kartki osób siedzących na ławce. Gdy uzbierają za dużo (cztery, osiem i dwanaście), to będą musieli to odpokutować. Wcześniej tylko „czerwień” wyrzucała z ławki. Gdyby kontuzja Jordiego okazała się poważna, taka która wykluczałaby go jeszcze z co najmniej dwóch meczów, to Widzew mógłby go w najbliższy piątek posadzić na ławce jako dodatkową osobą, a Hiszpan powinien coś nabroić, by zarobić kartkę. W kolejnym meczu by pauzował, chociaż i tak nie mógłby grać. Polak przecież potrafi.
My jednak liczymy, że Jordi będzie gotowy na Lechię Gdańsk, zagra, nie zobaczy czwartej żółtej kartki w sezonie i będzie mógł wystąpić w meczu ze Śląskiem Wrocław. No i w obu meczach strzeli gole.