Łódzka piłka nożna żyje w cyklach. W końcu XX wieku trwały one od mistrzostwa do mistrzostwa. W obecnym, niestety od bankructwa do bankructwa. Gdy przy al. Unii rozpoczęto budowę stadionu, ŁKS splajtował i wycofał się z rozgrywek. Władze Łodzi zatrzymały inwestycję, a połowę pieniędzy przerzuciły na drugą stronę miasta, by stworzyć nowy dom dla Widzewa. Ale zanim nowy obiekt wyszedł z fundamentów, spółka Sylwestra Cacka też zbankrutowała. Pamiętam pierwszą konferencję odradzającego się klubu, zorganizowaną na tle budowy.
Oba kluby odrodziły się, ŁKS awansował nawet do ekstraklasy, ale dziś, gdy już bardzo blisko jest dokończenia stadionu, znów znalazł się w trudnej sytuacji. Od kilku tygodni zamiast o sporcie, pisze się o nim w kontekście problemów finansowych. Są one poważne, mimo że z klubu płyną uspokajające sygnały.
Łódzką piłką zajmuję się od prawie 30 lat, przeżyłem sukcesy i klęski. Niestety, to co dzieje się dziś przy al. Unii, przypomina wydarzenia sprzed lat. W połowie lat 90. tonący w długach ŁKS uratował Antoni Ptak. Po jego odejściu, a właściwie wygonieniu go, agonia trwała kilka lat i zakończyła się upadkiem, choć rządzący zapewniali, że wieki kapitał stoi za bramą i czeka na sygnał, by przelać pieniądze. Podobnie było w Widzewie. Gdy na przełomie wieków staczał się coraz szybciej, też słyszałem o bogatych inwestorach, którzy dofinansują spółkę, a drużyna znów będzie walczyć o Ligę Mistrzów. Jak się skończyło, kibice pamiętają… Gdyby nie pasjonaci i Zbigniew Boniek, już wtedy trzeba by zaczynać od czwartej ligi.
Mam nadzieję, że ŁKS zdoła uniknąć tragicznego scenariusza. Na pewno trzeba mu pomóc. Tylko jak? Najprostszym sposobem jest kupowanie biletów na mecze. Brakujących milionów z tego nie będzie, ale nie trzeba będzie dokładać do organizacji meczów, będzie za co sfinansować wyjazdy.
W takiej sytuacji pojawia się pytanie o rolę miasta w ratowaniu klubu. Czy władze Łodzi powinny wesprzeć jedną ze swoich wizytówek? Według raportu Deloitte’a przygotowanego dla Fortuna 1. Ligi Widzew i ŁKS wypracowały w poprzednim sezonie 57,6 mln zł wartości medialnej miasta. Przekładając to na normalny język, tyle trzeba by zapłacić za reklamę, jaką zrobiły Łodzi kluby piłkarskie.
W Polsce taka pomoc jest czymś normalnym. Gdyby nie wsparcie samorządu Piast Gliwice nie byłby mistrzem Polski, Śląsk Wrocław i Górnik Zabrze zapewne dawno by zbankrutowały, podobnie jak Korona Kielce. A Lechia Gdańsk, Arka Gdynia, Pogoń Szczecin byłyby dużo biedniejsze.
Władze Łodzi Widzewa i ŁKS-u nie rozpieszczają. Owszem, oba kluby dostały (dostaną) nowoczesne stadiony, czyli wędkę, jednak konkurencja otrzymuje też rybę, jaką są wysokie dotacje.
Czy miasto powinno pomóc uratować tonący ŁKS, na przykład udzielając mu kredytu? Przyznam, że nie wiem… Z jednej strony uważam, że nie powinno się pozwolić, by jedna z wizytówek Łodzi upadła. Z drugiej, że publiczne można wydać na coś bardziej pożytecznego niż spłacanie długów wobec przeciętnych kopaczy.
Zapraszam do dyskusji kibiców, nie tylko ŁKS-u. Specjalnie dla Was stworzyliśmy dział TRYBUNA KIBICA, by można było wyrazić swoje zdanie.