W obecnych czasach piłkarze odbierani są jako ikony popkultury, osoby które nie muszą tak naprawdę wiele osiągnąć, by z marszu stać się idolami dzieci i młodzieży. Jednocześnie zawodnicy wywołują ogromne, nierzadko mniej pozytywne emocje u ludzi dorosłych, a to ze względu na zarabiane naprawdę niezłe pieniądze.
Trzeba jednak pamiętać, że do pewnego poziomu rozgrywkowego, a co za tym idzie i finansowego, dochodzą tylko ci chłopcy, którzy poświęcili bardzo dużo ze swojego dzieciństwa i okresu dorastania.
Ostatnio byłem w odwiedzinach w łódzkiej Szkole Mistrzostwa Sportowego. Widząc, ile dzieci tam trenuje poczułem dumę z samego siebie, z tego, że w swoim życiu przeszedłem drogę pełną wyrzeczeń, smutków i poświęceń. Ja, dzieciak z Polesia, który codziennie autobusem linii 86 jeździł na boisko przy al. Unii Lubelskiej, marząc o meczach na największych stadionach świata.
Podczas wizyty na SMS-ie rozmawiałem z jednym z reprezentantów Polski. Widząc te wszystkie dzieci marzące o karierze wielkiego piłkarza, zadał mi pytanie czy, gdybym mógł cofnąć się o jakieś 30 lat, powtórzyłbym tę całą drogę, bo sam, mimo naprawdę udanej kariery, wcale nie był tego taki pewien.
To tylko świadczy o tym, ile cierpień i wyrzeczeń kosztuje tych wszystkich młodych chłopaków osiągnięcie nawet niewielkiego sukcesu, załóżmy wejścia na poziom Fortuna 1 Ligi. Bo nie oszukujmy się, w niższych ligach już nikt nie zarabia wielkich pieniędzy.
Często ludzie, patrząc na profesjonalnych piłkarzy, widzą tylko ładne auta i markowe ubrania. Widzą efekt końcowy, a nie wiedzą tego, jak ciężką i wyboistą drogę pokonują piłkarze.
A i życie „na szczycie” nie jest usłane różami. Presja ze strony tysięcy ludzi to codzienność, jeden słabszy dzień może mieć ogromny wpływ na całą karierę. A przecież do tego dochodzą częste przeprowadzki (także za granicę), samotnie spędzane święta, długie rozłąki z najbliższymi i kontuzje. Naprawdę nie dziwi, że wielu zawodników zmaga się ze stanami depresyjnymi.
Życie piłkarza może więc i jest usłane różami. Ale te róże mają swoje kolce, a im ich więcej, tym mocniej kłują.
CZYTAJ TAKŻE >>> Nowy sezon, stare problemy. Witamy w ŁKS