Zostały ostatnie godziny do meczu derbowego między Widzewem a ŁKS-em. Przed tą prestiżową rywalizacją, która do Ekstraklasy powraca po 11 latach przerwy, porozmawialiśmy z Danielem Mąką – jednym z symboli odbudowy Widzewa.
Gdy w kwietniu 2012 roku łódzkie kluby mierzyły się ze sobą w Ekstraklasie po raz ostatni, chyba nikt nie przypuszczał, że na następny taki mecz na najwyższym szczeblu rozgrywkom przyjdzie nam czekać aż 11 lat. Nikt też raczej nie zakładał, że następne spotkanie między Widzewem a ŁKS-em na jakimkolwiek poziomie odbędzie się dopiero w 2016 roku. To wtedy ekipy Marcina Pyrdoła i Marcina Płuski spotkały się ze sobą w III Lidze. W tym meczu wystąpił m. in. Daniel Mąka, który w historii RTS-u zapisał się na dobre. Mąka przez kilka sezonów był czołowym zawodnikiem drużyny z alei Piłsudskiego. Jednak gdy przystępował do swoich pierwszych derbów z herbem Widzewa na piersi, zawodnikiem klubu był dopiero od trzech miesięcy. Jak sam przyznaje po latach, wtedy jeszcze nie do końca czuł klimat tej rywalizacji.
– Pierwsze derby były dla mnie czymś nowym. Nie mialem wcześniej okazji przeżyć czegoś takiego. Pamiętam, że na sam stadion ŁKS-u wyjechaliśmy dużo wcześniej, nie do końca wiedziałem dlaczego. Powiedziano mi, że jedziemy na ulicę Piotrkowską gdzie czekają na nas nasi fani. Nie sądziłem, ze to będzie obraz, który zapamiętam na całe życie. Tłum fanatyków i śpiewy, które miały nas zmotywować. To był świetny widok. Szkoda, że nie udało się dociągnąć do końca tego prowadzenia i ostatecznie zakończyło się podziałem punktów – wspomina Daniel Mąka.
Sam piłkarz do dziś jest związany z Widzewem. Występuje w rezerwach łódzkiej drużyny, na poziomie IV Ligi. W RTS-ie zapracował sobie na szacunek dobrymi występami. Nim przyszedł do czerwono-bialo-czerwonych, niektórzy wypominali mu jednak sytuację, która miała miejsce w czasie gdy występował w Zawiszy Bydgoszcz. O co chodzi? Cofnijmy się w czasie o kilka lat. Bydgoski klub świętuje awans do Ekstraklasy. Podczas fety z tej okazji, Daniel Mąka bierze mikrofon i zachęca do pozdrowienia ŁKS-u Łódź, z którym fanów Zawiszy łączy wielka przyjaźń. To zachowanie nie umknęło uwadze sympatykom Widzewa. Czy ta sytuacja długo ciągnęła się za piłkarzem?
– Można powiedzieć, że nie ciągnęła się wcale. Ktoś zwrócił na to uwagę przy okazji mojego przyjścia do Widzewa, ale jak powiedział mi sam Michał Czaplarski, z którym wtedy łączyliśmy szatnie, a który dziś jest moim trener w rezerwach – odkupiłem winy pierwszym występem i strzeleniem dwóch goli. To co się wtedy wydarzyło na fecie Zawiszy było niepotrzebne, ale czasu się nie cofnie. Dziś jestem w Widzewie i tylko ten klub się dla mnie liczy – przyznaje strzelec jednej z bramek w meczu derbowym z 2016 roku.
Sam Mąką nigdy nie poznał jednak smaku zwycięstwa nad lokalnym rywalem. Był blisko w obu meczach, w których grał, ale w 2016 ełkaesiacy wyrównali w samej końcówce, zaś w 2017 słupek stanął na drodze piłce kopniętej przez Adama Radwańskiego. Jaki wynik typuje w sobotnim meczu?
– Jeśli miałbym postawić to powiedziałbym, że będzie 0:0. Myślę, że to będą “piłkarskie szachy”, a nie otwarty pojedynek. Chciałbym się jednak mylić i żeby to Widzew zwyciężył – podsumował zawodnik.
WIĘCEJ O DERBACH>>>Daniel Tanżyna: Dla mnie derby były najważniejszym meczem w sezonie
Wszystkie transmisje nowego sezonu ligowego PKO BP Ekstraklasy, w tym oczywiście komplet meczów Widzewa Łódź, obejrzeć można na antenie CANAL+, a także w serwisie streamingowym CANAL+ online, czyli specjalnej propozycji dla wszystkich, którzy poszukują wygodnego dostępu do rozgrywek sportowych na żywo oraz bogatej oferty seriali, filmów i dokumentów na żądanie. Więcej informacji znajdziecie na canalplus.com.