Debiuty najzdolniejszych młodzieżowców, przełamanie napastników i pierwsze wyjazdowe zwycięstwo ŁKS-u od lutego.
Kazimierz Moskal, trener ŁKS-u na mecz z KKS-em Kalisz wystawił zawodników, którzy do tej pory nie stanowili o sile drużyny. Szansę dostał Anton Fase, skrzydłowy, który do tej pory zawodził nawet w drugoligowych rezerwach. W drużynie beniaminka ekstraklasy zadebiutował Jan Łabędzki. To młody pomocnik, uznawany za jeden z największych talentów łódzkiej akademii. Szansę dostał Dawid Arndt, bramkarz, który do tej pory był zmiennikiem Aleksandra Bobka.
Ełkaesiacy przegrywali. Gola w 11. minucie zdobył Mateusz Żebrowski. Szybko odzyskali kontrolę nad meczem i przeszli do ataku. Dziesięć minut przed końcem pierwszej odsłony gry, Fase zdobył wyrównującego gola. Niestety, nie dane nam będzie obejrzeć debiutanckiego trafienia Holendra, bo Polsat pokpił sprawę (więcej tutaj). Prowadzenie ełkaesiacy objęli po bramce Piotra Janczukowicza.
W drugiej połowie na boisku pojawili się Stipe Jurić i Engjell Hoti. Albańczyk dośrodkował Chorwatowi z rzutu wolnego, a ten pokonał bramkarza strzałem głową. Kolejny napastnik ŁKS-u przełamał niemoc strzelecką.
Na kwadrans przed końcem spotkania Jan Łabędzki zszedł z boiska, a jego miejsce zajął Ricardo Goncalves. Syn mistrza Polski z ŁKS-em ogłoszony został objawieniem lata w drugiej lidze.
Ełkaesiacy prosili się o kłopoty. W 82. minucie kaliszanie strzelili kontaktowego gola. Nie poprzestali na nim i dalej atakowali strzeżoną przez Arndta bramkę. Łodzian uratowała poprzeczka.