W czwartek Widzew poinformował za pośrednictwem social mediów, że w przypadku awansu do PKO Ekstraklasy klub może nie otrzymać licencji, a jeśli pozostanie w Fortuna 1. Lidze, to może dostać tylko warunkową zgodę. Wszystko przez braki infrastrukturalne.
Chodzi m.in. o brak zewnętrznego ogrodzenia stadionu, barierek kierujących przy bramkach oraz powiększonych ławek rezerwowych. Miasto odpowiedziało, że dostosuje obiekt do wymogów licencyjnych. W przyszłym tygodniu obiekt przy al. Piłsudskiego lustrować mają przedstawiciele władz miasta, odpowiedzialni w urzędzie za sport. To wiceprezydent Joanna Skrzydlewska, dyrektor departamentu sportu Marek Kondraciuk oraz Sławomir Worach, czyli prezes spółki MAKiS, która zarządza obiektami miejskimi, w tym stadionem Widzewa.
Jak poinformował Marcin Tarociński, rzecznik prasowy klubu, oględziny odbędą się z inicjatywy władz Łodzi. I to chyba dobry znak, że w urzędzie jest zainteresowanie Widzewem.
Tymczasem na łamach “Gazety Wyborczej” delegat PZPN Mirosław Starczewski zapewnił, że licencja dla klubu z Łodzi nie jest zagrożona, a Widzew (a raczej zarządzający obiektem), musi tylko powiększyć ławkę rezerwowych z 15 do 16 miejsc, bo taki jest przepis w PKO Ekstraklasie. Pozostałe uwagi, jakie zawarł w raporcie, to jedynie zalecenie i chodzi o naprawdę drobne poprawki. Z kolei na Fortuna 1. Ligę klub dostałby zgodę od razu.
Starczewski dodał również, że nie jest konieczne grodzenie stadionu. – Teren imprezy masowej wyznacza kubatura stadionu. Zgodnie z podręcznikiem licencyjnym bramy w granicy stadionu muszą być oznakowane i ponumerowane. I to cała filozofia – zapewnił na łamach gazety.