Polska siatkówka dotychczas była kojarzona z pięknym dopingiem, rodzinną atmosferą i przede wszystkim rywalizacją na najwyższym poziomie. W Łodzi popsuli to kibole, którzy najgorsze zwyczaje przenieśli ze stadionu do hali.
Po wielu latach, w przybliżeniu siedmiu, byłem na derbach Łodzi. Zaprzestałem uczestnictwa, biernego, bo miałem dość słuchania przez 90 minut bluzgów. Kiedyś mecze Widzewa z ŁKS-em były chlubą miasta, wydarzeniem, o którym mówiła (no, prawie) całą sportowa Polska. Jak opowiadał kiedyś Maciek Szczęsny, o derbach Łodzi głośno było dwa tygodnie przed i trzy tygodnie po. Czasem były dodatkowe atrakcje, jak przepychanka piłkarzy podczas rozgrzewki, ale najważniejszy był sport.
Niestety, derby przejęli kibole, dla których ważniejsze było palenie flag, szalików, wyzwiska, bluzgi, od rywalizacji na boisku. A coraz słabsi piłkarze nie radzili sobie z presją i zamiast święta, mieliśmy coraz bardziej żenujące spektakle. O derbach Łodzi wciąż było głośno, lecz z powodu rozrób i zadym. Wozy transmisyjne nie ustawiały się na stadionie, ale w miejscach, gdzie spotykali się kibole. Nie kibice, bo kibicem jestem ja i tysiące innych, dla których najważniejszy jest sport, ale kibole, dla których derby były okazją do wyżycia się.
Chore piłkarskie zwyczaje przeniosły się do siatkówki, dyscypliny kochanej w Polsce, przynoszących nam sukcesy i radość. Łódź jest potęgą w kobiecej siatkówce, bo jako jedyne miasto mamy dwie drużyny na najwyższym poziomie, które należą do najlepszych w kraju. Kilka lat temu grupa kiboli obrzydziła mi i te derby, w Atlas Arenie zachowując się jak na stadionie.
Myślałem, że to już się skończyło, dlatego poszedłem do Sport Areny na siatkarskie derby w ćwierćfinale TAURON Pucharu Polski. Emocje były wielkie, poziom bardzo średni, ale wydarzenie, bo w siatkówce nim było, znów popsuła grupa kiboli. Plucie na zawodniczki, wyzywanie ich od k…, to nie są siatkarskie zwyczaje. Widok płaczących dziewczyn, które pierwszy raz w życiu były obrażane grając w siatkówce, naprawdę nie jest tym, co chciałbym oglądać w hali.
Nie będę ukrywał, że zrobili to kibole w biało-czerwono-białych barwach. Uważam, że ŁKS Commercecon Łódź ma najlepszych siatkarskich kibiców w Polsce. Ale ci wszyscy fanatycy (w najlepszym tego słowa znaczeniu), jeżdżący po całej Europie za swoją drużyną, wspaniale ją dopingujący, dziś dostali policzek od grupy idiotów, którzy piłkarską patologię postanowili przenieść do siatkówki. Nie zdarzyło się to pierwszy raz, bo pamiętam opowieści siatkarek o tym, jak opluwano je podczas wychodzenia z szatni w Atlas Arenie. W swojej naiwności przypuszczałem jednak, że nie wrócą do hali. Niestety się myliłem i decydując się pójść na derby.
Najgorsze, że nie wiadomo, co z tymi patusami zrobić. Ukarać klubu nie można, bo co winne są siatkarki, że grupa idiotów, uważająca się za ich fanów, wyrzuca swoje frustracje? Może powinni sami spróbować coś z nimi zrobić? Ale znając panujące w tym środowisku zwyczaje, jestem przekonany, że niestety idioci – choć w mniejszości – są głośniejsi i silniejsi. A przecież nie można kopać się z koniem… Przyznam się, że jestem bezradny, a następne derby znów sobie odpuszczę.
PS. Brawa dla ŁKS Commercecon za oświadczenie, bo na tym właśnie polega odwaga, żeby nie szukać usprawiedliwień, ale przeprosić.
DO DYSKUSJI, ALE NORMALNEJ, ZAPRASZAM NA FACEBOOKU
1 Comment
Panie redaktorze, łks od zawsze słynie z prowokacji i chamskiego zachowania. To przecież nie pierwszy raz kiedy opluwani (dosłownie) są zawodnicy drużyny przeciwnej – i to nawet przez pracowników klubu. Udawanie że się nie wie jaki herb ma przeciwnik, wyrzucanie zaproszonych gości itd itp.
Ostatecznie nazwanie się samozwańczo przez jeden i drugi łks “Reprezentacją Łodzi” co bezpośrednio obraża każdego kibica innej drużyny w tym mieście – a co pana redakcja mocno popiera – to stąd idzie pozwolenie na zachowania jakie teraz opisujecie.