To już jedenaście meczów, więc nie może być przypadku – jest źle i raczej nie widać nadziei na poprawę. A przed Widzewem mecz z rewelacją rundy i pięcioma zespołami, które walczą o utrzymanie.
Trener Widzewa właściwie co mecz mówi dobre słowa o grze swojej drużyny: że nie odstawała od rywala, który wygrał, że nie dała się rozbić, że momentami kontrolowała grę, czy że nie osiągnęła dobrego wyniki tylko w wyniku nieskuteczności. Albo, że zespół nie miał szczęścia, bo gdyby nie poprzeczka na początku meczu, to… Ale prawda jest taka, że jest po prostu źle. Jest na to bardzo dużo dowodów.
CZYTAJ TEŻ: Fabio Nunes, czyli piłkarz-widmo w Widzewie
Za Widzewem kolejne niepowodzenie. Tym razem to porażka 0:2 z Rakowem Częstochowa. Śledząc media społecznościowe przed niedzielnym meczem, czy na podstawie rozmów z kolegami-kibicami, można się było przekonać, że tylko nieliczni wierzyli, że łódzka drużyna może sprawić niespodziankę. „Widzew przegra” – uważała większość i tak było. Zero zaskoczenia, co też pokazuje, jak mało kto wierzy już w Widzew.
Miała być porażka i była, więc niby nic się nie stało. A jednak się stało, dzieje się. To dalszy ciąg serii, która ciągnie zespół w dół – w tabeli, w notowaniach u rywali, czy w odbiorze jego kibiców.
To druga przegrana z rzędu i drugi mecz bez zdobytego gola. Są powody do niepokoju, bo cała wiosna jest nieudana, a to już jedenaście meczów. Widzew jest w olbrzymim kryzysie i zamiast marzeń o pucharach, kibice zaczynają się martwić o utrzymanie. Co jeszcze martwi?
Te są naprawdę słabe. Z jedenastu spotkań zespół Janusza Niedźwiedzia wygrał tylko jeden – ze Śląskiem Wrocław – i to w dramatycznych okolicznościach, bo po golu w doliczonym czasie gry. Ostatnie pewne zwycięstwo, w którym drużyna dominowała, Widzew odniósł 16 października, kiedy pokonał 3:0 Zagłębie Lubin. Później już były tylko dwie szczęśliwe wygrane. Na wiosnę czerwono-biało-czerwoni odnieśli jedno zwycięstwo, sześć razy zremisowali i ponieśli cztery porażki. I warto dodać, że większość tych remisów to też cud za cudem, bo zazwyczaj gole dające punkt padały w doliczonym czasie.
10 goli w 11 meczach to fatalna średnia, poniżej jednego na spotkanie. W 17 występach na jesień widzewiacy zdobyli ich 22 (1,3), więc widać, jak spadła skuteczność. I nie chodzi tylko o to, że marnują sytuację za sytuacją, jak na początku rundy, tylko o to, że mają ich coraz mniej. I jeszcze coś – Widzew już w czternastu meczach z rzędu nie zdobył gola w pierwszej połowie!
To też nie wygląda dobrze, bo Widzew (obok Cracovii, Śląska i Miedzi) stracił ich najwięcej w lidze wiosną – 16. Wydawało się, że defensywna łódzkiej drużyny jest mocna, ale to już chyba nie do końca prawda. Nie jest to tylko wina trzech stoperów, bo bardzo dużo strat mają środkowi pomocnicy, a wahadłowi nie pomagają. Na pewno wpływ na to ma również fakt, że Henrich Ravas nie broni już tak dobrze, jak jesienią. Słowak nie zawala, ale też nie pomaga, jak wcześniej.
Do wspomnianego Ravasa można dołożyć jeszcze Bartłomieja Pawłowskiego i Marka Hanouska. Widać to zwłaszcza po Czechu, który popełnia masę błędów, które wcześniej mu się nie zdarzały, a co najwyżej od święta. Teraz to dzieje się cyklicznie, bo przecież Hanousek popełnił dwa fatalne błędy w poprzednim meczu ze Stalą Mielec i teraz z Rakowem Częstochowa kolejny, który być może zdecydował o porażce.
W przypadku Pawłowskiego (ale Hanouska też) widać, że nie biega już tak lekko, jak wcześniej. Wygląda jakby miał trochę zaciągnięty hamulec ręczny, nie do końca, ale jednak. Pawłowski nadrabia ambicją, bo tego nigdy nie można było mu odmówić, ale jednak nogi nie niosą już, jak należy. Po Czechu też widać już zmęczenie sezonem. A może to gorsze przygotowanie do gry po zimie? Może brak odpowiednich boisk daje się we znaki?
To oczywiście nie są winni słabych wyników Widzewa, bo inni też grają gorzej, a wieli po prostu źle. Dominik Kun podaje do rywali, albo co rusz traci piłkę, Juliusz Letniowski też oddaje im ją zbyt często i jeszcze nie ma ochoty biegać. Z przodu pożytku z niego nie ma żadnego. Jordi Sanchez nie ma odpowiedniego wsparcia z przodu, nie ma podań, a sam nie biega już tak, jak jesienią. Dodatkowo rośnie u niego frustracja, bo co to za napastnik, który nie zdobywa goli, a nawet już nie ma sytuacji.
CZYTAJ TEŻ: Widzew bezradny w meczu z przeciętnym liderem [OCENY]
Forma młodzieżowców to już w ogóle katastrofa. Jesienią też nie grali zbyt dobrze (momenty miał Ernest Terpiłowski), a teraz, to już nawet nie ma co komentować. Po prostu wygląda to fatalnie. Żaden z nich nie zasłużył na miejsce w składzie, chociaż przecież inni też są bez formy. Gdyby nie przepis o młodzieżowcu, to pewnie żaden z nich nie miałby miejsce w jedenastce.
Na wahadłowych trzeba się na chwilę zatrzymać. Przy ustawieniu i grze jaką preferuje Janusz Niedźwiedź, ich rola jest bardzo ważna, być może kluczowa. A ich forma wygląda wręcz dramatycznie. Andrejs Ciganiks okazał się słabym piłkarzem (może trzeba poczekać do nowego sezonu?), a Mato Milos chociaż się stara, to nie ma z tego nic dla drużyny: podań otwierających drogę do bramki, dośrodkowań górą, wygranych pojedynków jeden na jeden, czy goli. W defensywie, bo i na nią też wahadłowi muszą zwracać uwagę, też nie jest zbyt dobrze. Obu zdarza się zawalać bramki – w tym gorszy jest Łotysz. Chorwat za to traci piłki najczęściej w okolicach środka boiska.
Ciganiks nie ma zmiennika, bo zupełnie wypadł Fabio Nunes. Gdy on zaczynał sezon, to naprawdę wyglądało to dobrze i lewa strona Widzewa chodziła, jak należy. Teraz jest bardzo źle. Po prawej stronie Milosa może zastępować Paweł Zieliński, ale to zawsze był piłkarz co najwyżej solidny, a teraz przegrywa rywalizację z Milosem, co mówi wszystko.
Oczywiście nie wszystko wypada zwalać na piłkarzy, bo wygrywa i przegrywa cała drużyna, a jej częścią są też trenerzy. Czy wybierają najlepszy skład i taktykę? Powtarzalność w grze, o której tyle mówi trener może być atutem, ale też słabością, bo naprawdę nie widać, by Widzew czymś zaskoczył rywala. Jego gra jest przewidywalna, do tego wciąż nie działają stałe fragmenty gry. Gdy słabo gra jeden, czy drugi piłkarz, to trudno czepiać się trenera, ale gdy cały zespół nie jest w formie, to coś jest chyba nie tak.
Teraz Widzew zagra w Sercu Łodzi z Piastem Gliwice. Trudno być optymistą patrząc na formę łodzian, to że przegrali trzy ostatnie mecze na swoim stadionie i jeszcze to, że Piast jest rewelacją wiosny. Właśnie wyprzedził Widzew w tabeli. Potem zresztą nie będzie wcale łatwiej, a może być trudniej, bo czerwono-biało-czerwoni zmierzą się z pięcioma drużynami, które teraz są pod nim, a więc walczą o utrzymanie! Widzew już chyba też. Teraz nad miejscem spadkowym ma już teraz tylko 7 punktów przewagi. Ona maleje w oczach i jak tak dalej pójdzie, to maj będzie bardzo nerwowy dla klubu i kibiców.