Doszło do tego w 27. minucie niedzielnego meczu Widzewa z Radomiakiem. To gospodarze mieli rzut rożny, ale rozegrali go bardzo źle – rywale przejęli piłkę i ruszyli na bramkę Widzewa. Mieli ułatwione zadanie, bo łodzianie byli fatalnie ustawieni. Wszyscy piłkarze z pola byli w polu karnym Radomiaka, a tylko bramkarz Henrich Ravas stał na środku boiska. Nikt nie asekurował, właśnie w przypadku straty piłki.
Efekt był taki, że na bramką popędził Lisandro Semedo, a w pogoń za nim ruszył Karol Danielak, który do tej pory wyróżniał się szybkością. Widzewiak biegł za rywalem przez kilkadziesiąt metrów, ale nie zdołał nawet się z nim zrównać. Nie podjął więc żadnej próby odebrania Semedo piłki: wejściem bark w bark, albo wślizgiem ryzykując przy tym czerwoną kartką. Gracz Radomiaka swój rajd zakończył mierzonym strzałem i goście wyszli na prowadzenie 2:0. Jak pokazała stacja Canal+ Sport Semedo biegł z prędkością 33 km na godzinę.
Dlaczego Danielak nie mógł go dogonić? – Analizowaliśmy już tę sytuację i zdecydowało ustawienie Semedo w pierwszym momencie przy tej akcji. Gdyby Karol wszedł przed niego, to nie przegrałby tego pojedynku będąc na równym poziomie. A tak był metr spóźniony, a Semedo jest szybki – wyjaśnił w programie „Rozmowy Tylko Sportowe” trener Widzewa Janusz Niedźwiedź.