Co jakiś czas wraca temat stadionu Widzewa. Dziś wszyscy widzą, że jest on za mały, że ogranicza możliwość rozwoju klubu. Gdyby miał o pięć tysięcy więcej miejsc, prawdopodobnie też byłby pełny.
Widzew chce się rozwijać, ale doszedł już do ściany, żeby zrobić skok jakościowy potrzebny jest większy budżet. Konieczne będzie więc znaczące podniesienie ceny karnetów, gdyż innej możliwości znalezienia dodatkowych milionów obecnie nie ma…
Stadion Widzewa ma już siedem lat. Gdy był projektowany i budowany, NIKT nie przypuszczał, że zainteresowanie będzie tak duże. Na starym obiekcie, który teoretycznie miał pojemność ok. 14 tys., komplety były tylko na derbach i Legii, a 8 tys. kibiców było wówczas dobrą frekwencją, choć zespół grał w ekstraklasie.
Żeby wyjaśnić, dlaczego stadion jest niewielki, trzeba cofnąć się do 2007 roku, kiedy prezydent Łodzi Jerzy Kropiwnicki zdecydował, żeby zbudować w mieście nowy stadion za… miliard złotych. Miał on stanąć na terenach przy al. Unii, bo proponowana wcześniej lokalizacja na Henrykowie była – według władz – mało atrakcyjna dla inwestorów. Łódź skompromitowała się wnioskiem o organizację Euro 2012, ale prezydent uważał, że rząd może nie zdążyć wybudować stadionu narodowego i centrum mistrzostw będzie w Łodzi. Okazało się to mrzonką…
Nowy stadion chciał też budować Sylwester Cacek, właściciel Widzewa. Wtedy też pojawiła się pojemność 33 tys. w ramach partnerstwa publiczno-prywatnego. Część pieniędzy miało dać miasto, a resztę prywatny inwestor. Działacze latali nawet w tej sprawie do Chin, ale chętny się nie znalazł i koncepcja upadła.
Po referendum i zmianie władzy w mieście pomysł powrócił, ale już bez gigantomanii. Poproszono mnie wtedy o pomoc w przygotowaniu koncepcji. Nie byłem fachowcem, ale zasugerowałem, kto mógłby wesprzeć wiedzą władze Łodzi. Po kilku tygodniach został przygotowany dokument z sugestiami. Najważniejszą była propozycja wybudowania jednego stadionu na ok. 30 tys. miejsc, w neutralnym miejscu, żeby mogły z niego korzystać oba łódzkie kluby. Wyraźnie w nim zaznaczono, że nie może to być teren przy al. Unii 2, na co naciskała grupa urzędników sympatyzująca z ŁKS-em.
Pamiętam ważny argument przeciwko: jeśli zdarzy się, że jednego dnia w Atlas Arenie będzie np. koncert, ludzie przyjadą na Falę, będzie trudno dostać zgodę na imprezę masową, nie mówiąc już o parkingach, itp. Nowy stadion miał być czterogwiazdkowy, żeby mogły być na nim rozgrywane mecze reprezentacji Polski.
Po kilku tygodniach odebrałem telefon z UMŁ z przeprosinami, że koncepcja trafiła do kosza i będą budowane dwa stadiony. Wracając jednak do za małego stadionu Widzewa, to w momencie podejmowania decyzji NIKT nie kwestionował jego rozmiarów. Na obiekt przeznaczono 150 mln zł, co przy ówczesnych cenach budowy teoretycznie powinno wystarczyć na 10-15 tys. krzesełek. Teoretycznie, bo do kosztów trzeba było dodać przebudowę okolicznych ulic.
Inwestycja zaczęła się w 2014 roku, a pół roku później klub przestał istnieć. W przeciwieństwie do stadionu przy al. Unii, gdzie po upadku i wycofaniu drużyny z rozgrywek, ograniczono się do jednej trybuny, przy al. Piłsudskiego budowy nie wstrzymano i w 2017 roku obiekt był gotowy. Kosztował w sumie 152 mln zł.
“Jest prawdopodobnie najekonomiczniej wybudowanym stadionem w Polsce. Koszt jednego miejsca to 6,9 tys. zł” – mówił wtedy Wojciech Pater, prezes Mostów Łódź, głównego wykonawcy.
Podsumowując, gdy zapadała decyzja o budowie dwóch stadionów, liczba 18 tys. miejsc była spełnieniem marzeń. A także abstrakcją, bo na inaugurację zastanawiano się, czy wystąpić o organizację imprezy masowej na 12 czy może 15 tys. osób. Cały czas pojawiają się informacje o mitycznych już badaniach z czasów Cacka, które widzewski potencjał oceniały na 30 tys. fanów na trybunach. Tyle tylko, że w 2013 roku miasto stać było na wydanie 150 mln zł, a – przypomnę – stary stadion zapełniał się dwa razy w sezonie.
Największy błąd – moim zdaniem – popełniono przy projektowaniu stadionu. Obecnie nie da się go znacząco powiększyć, bo fundamenty są za słabe (upraszczam) i nie udźwigną drugiego piętra. Po wielkim sukcesie frekwencyjnym w III lidze pojawiły się pomysły powiększenia trybun.
“To nie takie proste – studził nastroje architekt Jacek Ferdzyn, projektant stadionu Widzewa. – Nie da się bardzo zwiększyć pojemności obecnego obiektu. To cztery trybuny połączone w jedną całość. Trudno w nią mocno ingerować. Co najwyżej można zamontować dodatkowy rząd, góra dwa, ale podniesiemy frekwencję o tysiąc widzów. Powiększenie do 30 tys. jest zwyczajnie niemożliwe.
Tomasz Stamirowski w wywiadzie dla “Gazety Wyborczej” stwierdził, że czeka na ruch miasta. Obawiam się, że może czekać długo, bo w kolejce do publicznych pieniędzy stadion Widzewa jest daleko. Tylko kibiców szkoda…
1 Comment
Ogromny temat, więc w pigułce:
Ostrożnie ze słowami nigdy, zawsze i nikt. A zwłaszcza NIKT. Bo ja pamiętam, że prawie wszyscy chcieli większy stadion. Rozbijało się tylko – o ile – większość: 19100, część 25000, byli i tacy co mówili o 30000. Dlaczego się zgodzili na 18000? Bo wiedzieli że albo to albo nic. Dlaczego? Odpowiedź zawiera się w jednym nazwisku- Zdanowska. Osoba która próbowała zrobić wszystko, aby Widzew nigdy nie miał swojego stadionu. Miało nie być jednego stadionu dwóch drużyn, tylko stadion łks. Z uśmiechem mówiła wtedy że nie widzi problemu aby Widzew grał na al. Unii. Kilka lat później Widzew i mieszkańców wschodniej części Łodzi wygania z Atlas Areny i boiska przy AA.
NIe, stadion Widzewa nie kosztował 152 mln. Uległ pan propagandzie łksowskich urzędników UMŁ i Zdanowskiej. Stadion Widzewa kosztował 126 mln. I to z wieloma elementami, których nie zaliczano jako kosztu budowy stadionu ŁKSu (a było to cirka ćwierć miliarda).
I jeszcze jedno a propos “NIKT”: Sama zdanowska za kilkaset tysięcy zleciła ekspertyzę jakich stadionów potrzebują kluby. Wyszło że łks (przepraszam to z pamięci) około 16-22 tysiące, Widzew 18 do 26 czy 30 tysięcy. Proszę poszukać.