“Legia wygrywa może i zasłużenie, a może przez błędy w 65 min. Kto to wie” – napisał Zbigniew Boniek po klasyku Legia – Widzew. Właśnie wtedy Daniel Myśliwiec zrobił trzy zmiany.
Mecze z Legią rozegrane od pamiętnego zwycięstwa w 1997 roku na stadionie przy ul. Łazienkowskiej i od ostatniej wygranej w ogóle w 2000 roku, aż do tego z marca w Sercu Łodzi, który Widzew wygrał po 24 latach, można podzielić na dwie kategorie. Takie, w których Legia zwyciężała pewnie, oraz takie, w których łódzki zespół był blisko remisu czy nawet wygranej, ale zawsze czegoś brakowało. Było ich naprawdę sporo. To m.in. seryjne porażki po 0:1 w Łodzi. Na Łazienkowskiej pamiętne było też spotkanie za Janusza Niedźwiedzia, gdy skończyło się 2:2, a w samej końcówce znakomitą sytuacją miał Kristoffer Normann Hansen.
Niedzielny pojedynek, przegrany 1:2, można zaliczyć do tej drugiej kategorii. Niewiele zabrakło do remisu, ale jednak to Legia i jej kibice cieszyli się na koniec.
CZYTAJ TEŻ: Widzew przegrał z Legią. Tego dało się uniknąć! [WIDEO]
Widzew nie zagrał w Warszawie źle. Dobrze przez większość meczu funkcjonowała defensywa (może poza Lirimem Kastratim przed przerwą). Mateusz Żyro nie schodził poniżej swojego dobrego poziomu, dostosował się do niego grający niezwykle spokojnie i pewnie Luis da Silva. Były obawy, czy Portugalczyk czegoś “nie odwali”, ale tak nie było. Podobać mogły się też ofensywne rajdy Samuela Kozlovskiego.
Do tego tym razem pomagał Rafał Gikiewicz, który obronił trzy, cztery naprawdę groźne strzały.
W drugiej linii Widzew też miał jakość. Swoją robotę wykonywał Juljan Shehu, a Sebastian Kerk i Fran Alvarez pokazywali, że pod względem umiejętności są wyżej od reszty. Te mecz, tak ważny i prestiżowy, znów pokazał, że warto szukać piłkarzy lepszych (i droższych), bo to po prostu się opłaca.
Chwalić można też zwykle słusznie krytykowanych Kamila Cybulskiego i Jakuba Sypka na skrzydłach. Oczywiście tracili piłkę, zawodzili w defensywie, ale na pewno się nie przestraszyli. Ograniczały ich tylko umiejętności, ale to nie ich wina, sami się do składu nie wystawiają. Obaj mieli udział przy golu. Największy oczywiście duet Alvarez – Kerk, który pokazał tutaj niesamowitą jakość.
Kompletnie zawiódł za to Imad Rondić, od którego odbijała się piłka, albo Bośniak w nią nie trafiał. Zadziwiające, jak bardzo ceni go trener Daniel Myśliwiec, który nie wyobraża sobie swojej drużyny bez Rondicia na boisku. To właśnie on został pod bramką Widzewa, gdy Legia strzelała na 2:1. Przez to nie było pozycji spalonej.
No właśnie, trener Widzewa… Zmiany robi najczęściej po 60. minucie bez względu na to, jaki jest wynik i jak przebiega mecz. Tym raz znów zmienił blokowo, od razu trzech piłkarzy. Wśród nich niestety był Kerk. I gra się skończyła, Alvarez został sam w napędzaniu ofensywy. Fatalnie spisywali się rezerwowi Jakub Łukowski i Hilary Gong.
Czy Niemiec musiał zejść? Wiadomo, że po meczu z Górnikiem Zabrze miał uraz, ale nie wyglądał jakby po godzinie, gdy na Łazienkowskiej potrzebował zmiany. W czwartek w Pucharze Polski Said Hamulić grał długo na jednej nodze…
“Legia wygrywa może i zasłużenie, a może przez błędy w 65 min. Kto to wie” – napisał po meczu na portalu X Zbigniew Boniek. Właśnie wtedy były zmiany. Zibi się zna jak mało kto. Trudno nie przyznać mu racji.
Remis utrzymywał się długo, aż w końcu w 86. minucie, po stałym fragmencie gry, Widzew stracił decydującego gola. Ile razy już tak było przez te lata…
Po meczu trener Myśliwiec oczywiście nie był zadowolony z wyniku, ale nie był krytyczny dla gry swojej drużyny. – Myślę, że zrobiliśmy wystarczająco dużo, by stworzyć naprawdę niezłe sytuacje i wykorzystać nasze momenty – mówił, a potem dodał: – Sądzę, że robiliśmy wiele, by wygrać, ale nieskutecznie.
Nie bardzo zgodził się z nim Goncalo Feio. Portugalczyk wyliczył, że we wszystkich statystykach: m.in. strzałach, strzałach celnych, podaniach, itd., jego zespół był lepszy. I tak było. – Trochę słuchałem konferencji trenera rywali, który stwierdził, że Widzew robił wystarczająco, żeby wygrać. To jest futbol i każdy może wygrać, ale dziś wygrała drużyna lepsza – stwierdził opiekun Legii.
Rzeczywiście w Warszawie zwyciężyła drużyna lepsza, ale ten mecz mógł zakończyć się remisem. Widzewowi zabrakło jednak jakości, by tak się stało. Jakości w ataku, na skrzydłach, w obronie przy stałym fragmencie (Widzew tracił tak gole także w meczu z Lechią Zielona Góra) i jakości na ławce. Mowa nie tylko o rezerwowych piłkarzach. Trener też miał w tym swój udział.
I to wszystko pasuje do ostatnich meczów Widzewa. Z pięciu ostatnich wygrał tylko jeden (horror z Motorem Lublin), dwa razy przegrał w Sercu Łodzi i teraz po raz trzeci, w klasyku. Nawet trzecioligowca w Pucharze Polski nie udało się pokonać w regulaminowym czasie gry. To nie przypadek. Taki właśnie jest Widzew. To jego obecny poziom.