Zarówno dla ŁKS-u, jak i dla Ruchu niedzielne spotkanie na Stadionie Króla było meczem o sześć punktów. Żadna z ekip nie mogła pozwolić sobie na porażkę w tym starciu. Nikt nie przegrał, ale też nikt nie wygrał, a zwycięstwo dla ŁKS-u było dzisiaj najważniejsze.
W podstawowym składzie Łódzkiego Klubu Sportowego drugi raz z rzędu zobaczyliśmy Jędrzeja Zająca. 19-latek liczył, że po dobrym występie przeciwko Legii, z równie dobrej strony, a może nawet i lepszej, zaprezentuje się w starciu z Ruchem Chorzów.
Od pierwszego gwizdka widać było po obu drużynach, że ten mecz to gra nie o trzy, ale o sześć punktów. Ruch Chorzów przed tym meczem miał na koncie tylko jedno zwycięstwo w tym sezonie, właśnie przeciwko ŁKS-owi. Łodzianie z kolei plasowali się na ostatnim miejscu w tabeli z zaledwie dziewięcioma punktami. Oba kluby potrzebowały punktów jak tlenu i żadna z tych ekip nie mogła sobie pozwolić na stratę kolejnych oczek w tym meczu.
Spotkanie w pierwszej połowie było bardzo intensywne, ale nie obfitowało w zbyt dużą ilość sytuacji podbramkowych. Ruch często starał się wykorzystywać boczne sektory boiska skąd posyłał groźne centry w pole karne, z którymi jednak radzili sobie łodzianie. Goście byli groźni także po stałych fragmentach gry. ŁKS z kolei starał się wysoko odbierać futbolówkę i szybko stwarzać zagrożenie pod bramką przeciwnika. Jedna z takich sytuacji zakończyła się pięknym trafieniem Engjëlla Hotiego, który sytuacyjnie huknął sprzed pola karnego i w 32. minucie wyprowadził ŁKS na prowadzenie. Od momentu tej bramki to biało-czerwono-biali w pełni kontrolowali przebieg wydarzeń na boisku.
Po zmianie stron przewagę zyskał Ruch, który kilkukrotnie napędził strachu Aleksandrowi Bobkowi. Najbardziej zagroził mu jednak Gülen, który był o włos od strzelenia bramki samobójczej, ale piłka po jego interwencji minimalnie minęła słupek bramki ŁKS-u. W 77. minucie Ruch był bardzo blisko, żeby dopiąć swego. Po rzucie wolnym w szesnastce ŁKS-u wywiązało się spore zamieszanie z Hotim i Pląskowskim w roli głównej. Zdaniem arbitra głównej gracz Ruchu był faulowany przez ełkaesiaka przy próbie oddania strzału i wskazał na punkt oddalony o 11 metrów od bramki. Sędzia Jakubik został jednak wezwany do monitora, żeby jeszcze raz przyjrzał się całej sytuacji. Po chwili arbiter przyznał się do błędu i anulował rzut karny.
ŁKS nie wyciągnął jednak wniosków i nie potrafił oddalić gry od własnej bramki. Zemściło się to w 88. minucie. Bartolewski miał mnóstwo miejsca i czasu z lewej strony boiska i posłał idealne dośrodkowanie na głowę Szura. Obrońca Ruchu idealnie złożył się do strzału głową i wyrównał stan meczu. Mimo doliczonych aż siedmiu minut do drugiej połowy więcej bramek już nie oglądaliśmy. ŁKS podzielił się punktami z Ruchem.
ŁKS Łódź 1:1 Ruch Chorzów
1:0 – Engjëll Hoti 32′
1:1 – Przemysław Szur 88′
ŁKS: Bobek – Szeliga, Gülen, Flis, Głowacki – Mokrzycki (Lorenc 83′), Louveau, Ramirez (Młynarczyk 72′), Zając (Pirulo 61′), Hoti (Małachowski 85′) – Tejan (Jurić 72′)
Ruch: Kamiński – Szur, Sadlok, Bartolewski – Kasolik (Michalski 63′), Podstawski (Starzyński 46′), Swędrowski, Moneta (Pląskowski 63′), Kozak (Foszmańczyk 73′), Letniowski – Feliks (Steczyk 63′)
CZYTAJ TAKŻE: Co z muzeum ŁKS-u? Salski: „Nie jestem w stanie się wypowiedzieć”