Lepiej dwóch rannych niż jeden zabity – mówił kiedyś Zbigniew Boniek. Piłkarze ŁKS-u nie utrzymali prowadzenia i przerwę spędzą na dnie tabeli.
Pewnie mógł podjąć lepszą decyzję przy straconym golu, ale jego koledzy nie mieli prawa dopuścić do tego by piłkarz Ruchu oddał strzał. Przy stałych fragmentach gry ratował ŁKS.
Z Legią nie zagrał źle i zawalił gola. Z Ruchem zagrał tragicznie i zawalił gola. Nic dziwnego, że dyrektor sportowy poszukiwania nowych zawodników zaczął do lewego obrońcy.
Marcin Flis – 3+
W pierwszej połowie wraz z Michałem Mokrzyckim nie pozwalał chorzowianom nawet zbliżyć się do bramki. W drugiej opadł z sił, ale i tak w porównaniu do początku sezonu zagrał naprawdę solidnie.
Zaangażowania nie można mu odmówić. Raz gdy Ruch wyprowadzał kontrę po rzucie rożnym ŁKS-u przebiegł przez całe boisko i zatrzymał napastnika chorzowian.
W defensywie zagrał bardzo poprawnie, ale niestety, gdy podłączał się tylko do ataku podejmował złe decyzje. Szkoda, bo na nodze miał przynajmniej dwie piłki meczowe.
Wrócił do wysokiego poziomu, do jakiego przyzwyczaił nas na początku swojej przygody z Łodzią. Świetnie bronił i bardzo solidnie rozgrywał piłkę.
Rośnie z meczu na mecz. Z Ruchem pokazał, że ma zmysł do gry kombinacyjnej. Wyrasta na kluczowego piłkarza ŁKS-u.
Wszystko co dobre w ofensywie ŁKS-u zaczyna się od Ramireza. W meczu z Ruchem dawał drużynie bardzo dużo, nie tylko oddalał zagrożenie. Po jego podaniach, ełkaesiacy tworzyli sobie najgroźniejsze sytuacje.
To on zaczął akcję, po której padł gol dla ŁKS-u. Nie był tak przebojowy jak z Legią, ale nie dość, że nie osłabił zespołu, to jeszcze był jednym z jego mocniejszych punktów.
I R Y T U J Ą C Y. Fajnie, że ma duże umiejętności, ale na razie ŁKS-owi zupełnie nic z nich nie przychodzi. Łodzianie spokojnie mogliby strzelić drugiego gola, gdyby chociaż raz zdecydował się podać zamiast bawić się z piłką.
Strzelił gola i sporo się napracował. Sił starczyło tylko na godzinę, ale na pewno nie zawiódł.
Nareszcie trochę poczarował. Szkoda, że na tle zespołu, który prawdopodobnie w następnym sezonie zagra w pierwszej lidze. Pewnie gdyby był w meczowym rytmie zdobyłby gola po podaniu Stipe Juricia. Niestety, zawahał się w kluczowym momencie…
Rządził na skrzydle. To jego drugi mecz w krajowej elicie, ale grał bez kompleksów, kiwał zawodników Ruchu, nie bał się wchodzić w pojedynki, schodził ze skrzydła i dogrywał kolegom. Bardzo obiecujący mecz młodego skrzydłowego.
Nabiegał się, napracował, a ostatecznie nie pomógł ŁKS-owi. To nie jego wina, bo bardziej zawiedli inni piłkarze, ale na pewno mógł dać drużynie większy impuls. Ze Śląskiem Wrocław pokazał, że wie jak to się robi.