– Jesteś tak dobry jak twój ostatni mecz – mówił Kazimierz Moskal, trener ŁKS-u. Czyli po występie z Sandecją możemy spodziewać się, że Olek wyjdzie w pierwszym składzie z Resvoią. Znakomity mecz młodego bramka, który nabiera coraz więcej pewności siebie. Zaczął nawet wychodzić na przedpole
Oprócz świetnych dośrodkowań nie pokazał nic wielkiego. Często spóźniony w defensywie.
Od Macieja Dąbrowskiego przejął tytuł profesora defensywy łodzian. Praktycznie nieomylny, a nawet jeżeli popełni błąd naprawia go zawczasu.
Pewniak, który coraz lepiej czuje się na własnej stronie boiska, w nowej roli, w której ma asekurować pomocników i Monsalve.
Szybki, przebojowy nie bo się niekonwencjonalnych zagrań. Będą z niego ludzie.
Nie można odmówić mu walcznego serca, ale w defensywie nieco brakuje. Za to prostopadłe podania – palce lizać.
W pierwszej połowie mógł zdobyć dwa gole, ale trafił nieczysto. Oprócz tego niezwykle statyczny, do czego zdążył nas przyzwyczaić.
Jak chce mu się walczyć, jeden z najlepszych w ŁKS-ie. Szkoda, że te zrywy trwają tylko po kilka minut, bo byłby kawał piłkarza.
Nie błysnął niczym wyjątkowym, ale nadal był kreatorem gry łodzian. Szkoda, że tym razem bez liczb
Zagrał na skrzydle, tam gdzie teoretycznie jego miejsce. Piłka znalazła go w polu karnym i dał łodzianom trzy punkty.
Przepycha się, walczy i nie strzela goli. Zaimponował niezłym podaniem w poprzek linii bramkowej, ale nic z tego nie wyszło.
Wrócił po kontuzji i dalej siał spustoszenie w polu karny rywali. Znowu bez konkretów, ale pozostawił po sobie dobre wrażenie.
Marciniak, Ochrończuk, Biel, Koprowski grali za krótko, ale oprócz ostatniego z wymienionych żaden nie pozostawił po sobie dobrego wrażenia.