Widzew przegrał z Lechem Poznań 1:4. Przy takim wyniku trudno wysoko ocenić występ łodzian. Słabo było po prostu
Dwie dobre interwencje, m.in. wygrany pojedynek sam na sam z Alfonso Sousą. Tyle dobrego można napisać o występie Gikiewicza. Źle zachował się przy pierwszym golu. Źle się ustawił (za blisko pierwszego słupka) i nie odbił piłki, chociaż miał ją na ręku. To w ogóle był pierwszy strzał Lecha w tym meczu. Nie wiadomo, co ze zdrowiem Gikiewicza, który właśnie przedłużył kontrakt. O jego urazie mówiło się już jesienią, spekulowano wręcz o konieczności zabiegu. Chyba coś zaczyna się dziać…
Cała obrona Widzewa nie była monolitem, ale wpływ na to mógł też mieć fakt, że trener Daniel Myśliwiec zmienił jej ustawienie i obrońcy łódzkiego zespołu wyglądali długo na kompletnie pogubionych. Żyro był jednym z nich. Czasem przykro było patrzeć…
Jeśli rywale strzelają cztery gole, a do tego mogli zdobyć ich więcej, to trudno wysoko ocenić piłkarza, który grał w środku defensywy. Po Greku widać, że ma umiejętności, coś tam potrafi, ale tego meczu – jak cała obrona – nie może zaliczyć do udanych. Ale był najlepszym z obrońców Widzewa.
Miał najwięcej ochoty do gry ofensywnej, gdzie jest groźny nie od dzisiaj. W obronie grał na poziomie kolegów. A już zachowanie Portugalczyka przy czwartym golu dla Lecha, to kryminał. Ale sympatyczny da Silva jest z tego znany.
Gdy zobaczyliśmy, że Sypek ma być wahadłowym, to… To piłkarz, który słabo broni i znalazło to potwierdzenie przy dwóch pierwszych golach dla Lecha. Przy obu był blisko i w obu przypadkach zachował się źle. W drugiej połowie próbował coś zrobić w ofensywnie, starał się. Ale staranie się, a bycie pożytecznym dla zespołu, to dwie różne rzeczy.
Myśleliśmy o ciut wyższej ocenie od kolegów, m.in. z powodu podania do Samuela Kozlovskiego. Ogólnie jednak Hiszpan nas zawiódł. Mamy większe oczekiwania wobec niego. W Poznaniu był niewidoczny, przygaszony. Błyszczał Alfonso Sousa.
Jak wyżej. Chyba Marek Hanousek odebrałbym wiecej piłek od niego. Albańczyk biegał dostojnie, ale z grą w piłkę było gorzej.
Największe zagrożenie dla bramki rywala Widzew stwarzał wtedy, gdy piłkę kopał Niemiec. Przewyższa kolegów umiejętnościami, co wiadomo nie od dziś. Gdyby grał w piątkowy wieczór w niebieskiej koszulce, mając obok siebie piłkarzy Lecha, graczy o wyższych umiejętnościach od widzewiaków, to miło by się na to patrzyło. Może działacze powinni dokupić mu kogoś lepszego?
W pierwszej połowie pogubiony, zostawiał dziurę po lewej stronie. Później się ogarnął. Plus za bycie groźnym w ofensywnie i gola.
Nie jest to duet, który przejdzie do historii Widzewa. Sobol i Łukowski zagrali po prostu słabo, nie licząc jednego strzału tego drugiego w drugiej połowie, nie byli żadnym zagrożeniem dla Lecha. Czy to tylko ich wina? Oczywiście, że nie.
Informacje o jego wysokiej formie były przesadzone. Inna sprawa, że koledzy nie chcieli z nim grać.
Owszem, to samolub. Ale… W oczy rzucała się niesamowita chęć Hamulicia do tego, by strzelić gola. Szedł na piłkę, strzelał… Tak powinien grać napastnik. Oczywiście rozlicza się z ich z bramek, a tych nie było. Zagrał jednak o niebo lepiej np. od Sobola. Może gdyby w końcu dostał szansę od początku, to Widzewowi by się to opłaciło.
Nikodem Stachowicz i Marek Hanousek grali zbyt krótko.